Zaczepiają kilkadziesiąt dziewczyn dziennie. „To jest sekta”
"PUA-si" mają jeden cel: uwieść jak najwięcej kobiet.
27.02.2016 07:30
Mają swoich guru, slang, zamknięte fora i zjazdy. Są samozwańczymi "artystami uwodzenia". Ćwiczą podejścia z domykaniem, sprawdzają się na dayach i nightach. Wystawiają ocenę UG, HB i SHB. Ich środowisko jest tak hermetyczne, jak język, którym się posługują. - Ta cała komitywa działa jak sekta. Są "szczury", które na drabince hierarchii znajdują się na samym dole, trochę lepiej pracujący kursanci i trenerzy. Uczestnik szkolenia konsultuje z guru uwodzenia każdą decyzję - opowiada WawaLove.pl 28-letni Stanisław, który sam kilka lat tkwił w środowisku zwanym PUA.
"PUA-si" mają jasny cel: uwodzić. Tym, którym "podejścia" nie wychodzą, zależy jeszcze bardziej. Wystają na ulicach i w galeriach handlowych po kilka godzin. W tym czasie potrafią zaczepić nawet do kilkudziesięciu kobiet. "Dołącz do bractwa tych, którzy już od roku pławią się w bogactwie nieograniczonego wyboru, którzy gładko penetrują nowe i podniecające możliwości” - tak zachwala stronę "Hipnotyczne uwodzenie" Yebi. O tym, że na czas kursu trzeba zerwać wszystkie dotychczasowe kontakty, nikt wcześniej nie informuje.
Liczy się "domknięcie"
Decyzja o rozpoczęciu kursu uwodzenia zwykle związana jest z brakiem, nigdy z dążeniem do czegoś. - Odczułem kiedyś wyjątkowo silną presję, by mieć to, czego nie miałem: łatwość w nawiązywaniu relacji z kobietami. Bardzo chciałem się tego nauczyć - opowiada Stanisław, który sześć lat temu zaczął interesować się metodami PUA. Kiedy wgłębiał się w temat, nie było mowy o godzinach spędzanych w galeriach handlowych na ćwiczeniu "podejść". Stanisław wspomina, że kilka lat temu ludzi, którzy byli "artystami uwodzenia", było znacznie mniej. - To była garstka zainteresowanych, która po latach rozrosła się na dużą skalę - mówi 28-latek.
PUA-si działają schematycznie. Spośród tłumu wybierają dziewczynę, któej uroda zrobiła na nich największe wrażenie. Odliczają trzy sekundy i, choćby nie wiem co, podchodzą. - Trzeba zaczepić ją ręką, stać naprzeciwko niej w bliskiej odległości i zacząć mówić: "bardzo mi się podobasz", "bardzo chcę cię poznać". Później trzeba pobudzić emocje tak, by wyciągnąć od dziewczyny numer telefonu albo zabrać ją na szybką randkę - mówi Stanisław. Każde podejście ma ten sam cel. - Wszystko zmierza ku temu, by jak najszybciej "domknąć podejście", czyli przespać się z nią. Najlepiej, gdy dzieje się to na drugim, lub trzecim spotkaniu - dodaje.
Ocena zdobyczy
Jeśli PUA-sowi uda się "domknąć" podryw, tę noc koniecznie musi zrecenzować na specjalnym forum. Pojawiają się tam zdjęcia uwiedzionych kobiet i opis "podejścia". Później należy sklasyfikować swoją zdobycz. UG (ang. ugly girl) oznacza brzydką dziewczynę, B to bebe - kobieta o urodzie o klasę wyżej. HB (ang. hot. bebe) to już nobilitacja i określa te "gorące laski". SHB (ang. super hot bebe) są często abstrakcją. Zwykle trudno domknąć "podejście" z "super gorącymi laskami".
Zanim jednak kursant szkolenia pochwali się efektami, musi się postarać. Idzie albo na daya, albo na nighta. W dzień jest łatwiej. Można stać na ulicy lub w galerii handlowej. Nocna gra jest diametralnie inna. Oprócz czasu, zmienia się dynamika relacji i miejsce. - Idzie się do najbardziej prestiżowych klubów w Warszawie, np. Opery, Enklawy, The View. Rzadko do klubów studenckich - zdradza Stanisław. - Tam gra jest bardziej dynamiczna. Polega na tym, żeby jak najszybciej, już podczas pierwszego spotkania, "domknąć podejście" - dodaje.
Autodestrukcja
Kursy PUA największy nacisk kładą na praktykę. Owszem, trenerzy podsuwają kursantom motywacyjne filmiki i ewentualnie literaturę autorów zza oceanu, ale liczy się przede wszystkim czyn. A jeszcze bardziej jego efekt. - Między PUA-sami wytwarza się niezdrowa presja na "podchodzenie". Zaczynają odcinać się od swoich znajomych i dotychczasowego życia - mówi Stanisław. Panuje między nimi nieformalna zasada: jeśli zdecydujesz się na kurs, zostawiasz za sobą dotychczasowe życie. Mężczyzna przestaje kontaktować się z przyjaciółmi. Od tego momentu jego czas wypełnia PUA. - Dochodzi do tego, że w notesie z kontaktami PUA-sowi zostaje kilka numerów: mama, tata, kolega z forum, drugi kolega z forum, trener i kilka dziewczyn, które poderwał - wylicza Stanisław.
Znajomi i rodzina są według trenerów zagrożeniem dla osiągnięcia pożądanego celu. To oni najczęściej są pierwszymi krytykami i zniechęcają do "drogi ku lepszemu życiu". Mija dłuższy czas zanim kursant zrozumie, że to metody "artystów uwodzenia" są dla niego destrukcyjne. O ile w ogóle dopuści do siebie taką myśl. - Wydawało mi się, że zajmując się tym, będę miał ciekawsze życie niż inni. Było zupełnie inaczej. Traciłem znajomych, zawaliłem rok na studiach, straciłem pracę. Kobiety, owszem, pojawiały się często, ale nie były to relacje takie, jakich oczekiwałem - opowiada Stanisław.
Fabryka stalkerów
Im mniej kursantowi wychodzi, tym bardziej staje się sfrustrowany. Coraz więcej czasu poświęca na ćwiczenia. Czuje na plecach oddech swojego trenera, który w razie niepowodzenia, wykluczy go ze środowiska. Próbuje więc "podejść" nawet przez kilkanaście godzin dziennie. W tym czasie zaczepi tyle kobiet, że nie jest w stanie ich spamiętać. - Ten chłopak, który podchodził do kobiet w centrum Warszawy, moim zdaniem tylko ćwiczył. Słyszałem, że zaczął trenować nawet 16 godzin w ciągu dnia. Robił pewnie od 20 do 50 "podejść" dziennie i nie był w stanie zapamiętać, do kogo już zagadywał. Wiem to z doświadczenia, miałem tak samo - komentuje 28-latek.
O sprawie mężczyzny, który został zatrzymany przez policję za nękanie w ten sposób kilkudziesięciu kobiet, pisaliśmy tutaj. Stalking to jedno z poważniejszych przestępstw. Może skończyć się nawet trzema latami pozbawienia wolności. Mężczyzna z centrum Warszawy, który, jak dowiedziało się WawaLove.pl był uczestnikiem kursu PUA, usłyszał już sześć zarzutów. - Pewnie myślał, że któraś z dziewczyn się opamięta i doceni jego starania i odwagę. Spotka się z nim na randce, dając wyraz temu, jakim jest fantastycznym mężczyzną z charakterem - komentuje Stanisław.
Za indywidualny kurs uwodzenia można zapłacić od 2 ty. do nawet 10 tys. złotych. W ramach tej kwoty klient ma zapewnioną weekendową praktykę pod okiem trenera i filmiki motywacyjne, które można znaleźć na YouTube. Wizja prowadzenia życia, jakim szczycił się Giacomo Casanova, przyciąga wielu mężczyzn. Wielu z nich kończy z listą kilku bądź kilkunastu "zaliczonych" dziewczyn, pustym portfelem i, jak w przypadku jednego z nich, zarzutami o stalking. Zanim podejmie się decyzję o tym kroku, który ma prowadzić do "lepszego życia", warto zadać sobie pytanie: "czy warto?". - Moim zdaniem normalne życie jest dużo ciekawsze, a chodzenie po galeriach wyszło mi bokiem. Nie lubię tej społeczności. Dla mnie to wszystko wygląda dziwacznie - mówi Stanisław.