Atak maczetą to mało warszawska specjalność. A jednak - do oficera dyżurnego policji Komendy Rejonowej Warszawa, tuż przed północą dotarła informacja o nieprzytomnym mężczyźnie leżącym w mieszkaniu. Gdy policjanci pełniący służbę w pobliżu ulicy Puławskie weszli do środka, zastali już tam załogę pogotowia ratunkowego, udzielającej pomocy pokrzywdzonemu.
Rozpoczęło się śledztwo. Ekipa dochodzeniowo-śledcza rozpoczęła pracę zabezpieczając miedzy innymi ujawnione ślady, a kryminalni ustalali okoliczności zdarzenia. Ze wstępnych ustaleń wynikało, iż całe zdarzenie miało miejsce kilka dni wcześniej na terenie Woli, a pokrzywdzony z raną ciętą głowy i ręki leżał w mieszkaniu na Mokotowie od kilku dni.
Sprawą natychmiast zajęli się policjanci z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu wolskiej komendy. Już następnego dnia policjanci wytypowali i zatrzymali osobę podejrzewaną o dokonanie ciężkiego uszkodzenia ciała mężczyzny.
Z ustaleń policjantów wynika, że pokrzywdzony w towarzystwie swojej konkubiny i jej brata spożywał alkohol w mieszkaniu na Woli. Alkohol to nie jest dobry pomysł, jeśli w pobliżu znajduje się maczeta. Podczas libacji między panami doszło do ostrej rozmowy, a następnie poważnej awantury, w wyniku której 59-latek zadał maczetą pokrzywdzonemu kilka ciosów w głowę i rękę. Mężczyzna z ranami ciętymi uciekł z mieszkania i skrył się w lokalu na Mokotowie. Tam padł i leżał kilka dni.
Wczoraj Mirosław U. w prokuraturze usłyszał zarzuty ciężkiego uszkodzenia ciała. Dzisiaj o jego dalszym losie zadecyduje sąd. Za ten czyn grozi mu kara do 10 lat więzienia.
Przeczytajcie też: Podsumowali Nekandę-Trepkę. Najsłynniejsze wyburzenia zabytków