Wraca sprawa ataku w siłowni przy Świętokrzyskiej. "McFIT odpowiada w oparciu o zapis z monitoringu"
Mężczyzna wcześniej opisał zajście na swoim profilu społecznościowym.
W zeszłym tygodniu pisaliśmy o zdarzeniu, do którego doszło w siłowni McFIT w centrum Warszawy. Korzystający z jej usług pan Lechosław stwierdził, że został zaatakowany przez osiłka, gdy zwrócił uwagę jego partnerce, że ta nie wytarła urządzenia do ćwiczeń. Otrzymaliśmy mailowe oświadczenie firmy, która przekazała, iż nagranie z klubowego monitoringu zostało już dokładnie prześledzone.
- Pan Lechosław przedstawia przebieg zdarzeń nie pokrywający się z zapisem monitoringu i relacją innych osób, świadków zajścia. Po przejrzeniu zapisu monitoringu, możemy przekazać, że zarejestrowano, iż Pan Lechosław zarezerwował swoim ręcznikiem jedną z maszyn, drugi uczestnik zajścia chcąc skorzystać z tego sprzętu ścignął ręcznik z maszyny i odłożył go na górę sprzętu. Pan Lechosław przechadzał się w tym czasie po sali ćwiczeń obserwując ekran telefonu komórkowego - przekazuje WawaLove.pl Katarzyna Radzikowska z McFIT Polska.
Ponadto firma przekonuje, że całe zdarzenie związane z przepychanką obu mężczyzn trwało najwyżej 10 sekund, a pan Lechosław nie miał żadnych widocznych śladów obrażeń. Dlatego, jak twierdzi McFIT, nie było konieczności wzywania pogotowia i zachowanie recepcjonistki można uznać za właściwe. Świadkowie zdarzenia, na których powołuje się klub wskazują na "arogancki i zaczepny styl wypowiedzi pana Lechosława". Na koniec firma zaprzecza, aby w centrali klient został nieodpowiednio potraktowany i twierdzi, że chichotanie i wyśmiewanie "jest ewidentnym nadużyciem i oświadczaniem nieprawdy". Z informacji McFIT wynika, że świadkowie mówili również o obcesowym i niekulturalnym potraktowaniu ćwiczącej kobiety przez pana Lechosława. Firma apeluje na koniec, o tolerancję i poszanowanie wszystkich klientów . Zapewnia o właściwych procedurach oraz bezpieczeństwie ćwiczących osób.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło na początku lutego w siłowni przy ulicy Świętokrzyskiej. Gdy pan Lechosław zwrócił uwagę, by ćwicząca przed nim kobieta wytarła urządzenie, podszedł do niego "nabuzowany sterydami koks, zaczął dusić i rzucił o ziemię". Z jego relacji wynika, że żaden z pracowników klubu nie zareagował. Co więcej, mężczyzna nie usłyszał odpowiedzi na pytanie, o politykę firmy w kwestii bezpieczeństwa ćwiczących osób. Ze szczegółami można zapoznać się tutaj .