Warszawa. Rzeźba bezdomnego pod kościołem Kapucynów. Pierwsza w Polsce
Obok klasztoru Kapucynów przy ul. Miodowej 13 na Starym Mieście pod koniec maja została ustawiona nietypowa rzeźba. Na odlanej z brązu ławce leży postać zawinięta w płaszcz. Spod płaszcza wystają stopy ze śladami ran.
13.06.2021 17:39
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", oficjalnie rzeźba nie została jeszcze odsłonięta. Nie ma też tabliczki z informacją, jakie jest jej przesłanie i kto jest autorem. Rzeźba stoi przy klasztorze prawie dwa tygodnie i wzbudza zainteresowanie przechodniów.
Jak powiedział dziennikowi brat Szymon Janowski, rzeźba przedstawia „Bezdomnego Jezusa". - A stanął u nas, bo od lat w naszym klasztorze prowadzimy jadłodajnię dla bezdomnych. Ma prowokować do refleksji i przypominać słowa z Ewangelii wg św. Mateusza: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" – relacjonuje.
Warszawa. Na świecie jest ponad 100 kopii
Oryginał rzeźby wykonał kanadyjski artysta Timothy Schmalz. Na świecie jest już ponad 100 jej kopii – m.in. w Watykanie, Waszyngtonie i Singapurze. Oficjalne odsłonięcie warszawskiej rzeźby zaplanowano na 24 czerwca, na godz. 16.
Stołeczna kopia jest pierwsza w Polsce. Pomysł zainstalowania w Warszawie rzeźby z "Bezdomnym Jezusem" powstał około trzech lat temu. Propozycja przyszła ze strony kanadyjskiego środowiska zakonu maltańskiego. Realizacją zajął się Związek Polskich Kawalerów Maltańskich. Zgodę na instalację rzeźby pod wpisanym do rejestru zabytków klasztorem wyraził w listopadzie 2020 r. mazowiecki wojewódzki konserwator zabytków.
Brat Szymon Janowski w rozmowie ze "Gazetą Stołeczną" zaznacza, że z tolerancją dla osób w kryzysie bezdomności są nadal problemy. - Ludziom nie podoba się, że wokół klasztoru widać tylu bezdomnych, często słyszymy, że powinniśmy ich wygonić. Próbujemy wtedy tłumaczyć, ale to nie jest łatwe. W naszym kościele zdarzają się sytuacje, że osoby bezdomne nocują we wnękach. Wierni dzwonią wtedy na policję, ale ta nie może nic zrobić. A my wyganiać ich nie będziemy - zapewnia.
Źródło: Gazeta Wyborcza