RegionalneWarszawaWarszawa. Ratownicy walczą o poprawę warunków pracy. Możliwy paraliż pogotowia

Warszawa. Ratownicy walczą o poprawę warunków pracy. Możliwy paraliż pogotowia

Ratownicy medyczni w Warszawie 30 lipca złożyli pismo do dyrekcji pogotowia, w którym domagają się m.in. zwiększenia stawki godzinowej. Jeśli nie otrzymają odpowiedzi, zapowiadają odejścia z pracy, co doprowadzi do paraliżu pogotowia. Jak podkreślają, "mamy początek końca ratownictwa medycznego w Warszawie".

Warszawa. Ratownicy domagają się zwiększenia wynagrodzenia i poprawy warunków pracy [zdj. ilustracyjne]
Warszawa. Ratownicy domagają się zwiększenia wynagrodzenia i poprawy warunków pracy [zdj. ilustracyjne]
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański

31.07.2021 11:15

Pod pismem skierowanym do Dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "MEDITRANS" SP ZOZ w Warszawie do 30 lipca złożono 385 podpisów. Głównym postulatem jest zwiększenie stawki godzinowej i poprawa warunków pracy. Jak podkreślają ratownicy, czas na odpowiedź jest krótki, więc istnieje poważna obawa o zatrzymanie pracy pogotowia. Jednocześnie zaznaczają, że być może w ogóle nie dostaną odpowiedzi.

Jak podkreślono, WSPRiTS "MEDITRANS" SPZOZ w Warszawie to jedna z największych tego typu placówek w Polsce. Odpowiada za bezpieczeństwo zdrowotne bardzo dużej populacji. Realizuje w skali kraju ogromną część interwencji wobec osób w stanie nagłego zagrożenia zdrowia i życia. W ślad za tym otrzymuje również najwyższe finansowanie, czyli stawkę za tzw. "dobokaretkę".

- Pomimo tego, stawki godzinowe podległych pracowników są niższe w stosunku do proponowanych przez innych dysponentów ZRM - czytamy w piśmie.

Wynagrodzenie pracowników warszawskiego pogotowia w porównaniu z tym proponowanym przez szpitale z terenu m. st. Warszawy, różni się diametralnie. Jak podkreślono, w niektórych przypadkach rozbieżność ta wynosi nawet 100 proc. i więcej. Ratownicy zaznaczają, że zagwarantowane przez Ministerstwo Zdrowia dotychczasowe dodatki (1600 zł brutto), które od 1 lipca miały zostać włączone do podstawy wynagrodzenia, na chwilę obecną nie zostały uregulowane.

- Pracownicy z niepokojem obserwują fakt, iż coraz częściej karetki z powodu braku obsady nie wyjeżdżają do chorych i potrzebujących. W zawrotnym tempie rośnie liczba osób, które zakończyły, w najbliższym czasie planują zakończyć lub ograniczyć współpracę z warszawskim pogotowiem ratunkowym, co w przypadku braku odpowiedniej reakcji ze strony Dyrekcji, skutkować może w niedługim czasie paraliżem i utrudnionym dostępem do świadczeń zdrowotnych realizowanych przez pogotowie ratunkowe, nie tylko na terenie stolicy, ale i ościennych miejscowości - napisano w nocie.

Ratownicy medyczni, pielęgniarki, kierowcy-ratownicy oraz kierowcy ratownictwa medycznego chcą podjąć rozmowy z Dyrekcją. Ich zdaniem, w momencie osiągnięcia porozumienia to jedyna możliwość zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców oraz ich samych.

- Z powodu niskiego wynagrodzenia (wahającego się pomiędzy 22-26zł/h brutto na własnej działalności, co daje netto ok 11 zł/h przy przepracowaniu ilości godzin równoważnych pracy na etacie), oraz braków kadrowych, członkowie Zespołów Ratownictwa Medycznego często zmuszeni są do pełnienia dyżurów w ilości 200-300 i więcej godzin w miesiącu. Prowadzi to do skrajnego wyczerpania oraz stwarza zagrożenie dla pacjentów i samych medyków – czytamy dalej.

W piśmie podkreślono też, że pracownicy - w szczególności ratownicy medyczni - przez lata byli nadmiernie eksploatowani i zmuszeni do pracy ponad siły. - Wreszcie chcą zarabiać godziwe pieniądze i pracować w godziwych warunkach, adekwatnych do wykonywanej pracy, trudnej i odpowiedzialnej, obciążającej fizycznie i psychicznie, realizując na co dzień czynności niegdyś dedykowane tylko lekarzom - wskazano.

Jak podkreślono, ratownicy „żywią głęboką nadzieję na spełnienie ich oczekiwań”. Jest to oddolna inicjatywa środowiska medyków z pierwszej linii frontu, na co dzień ratujących zdrowie i życie, często w dramatycznych i niebezpiecznych okolicznościach oraz niesprzyjających warunkach, bez względu na porę roku, dnia i nocy.

Pracownicy pogotowia podkreślają też, że są "zdeterminowani i zamierzają stanowczo walczyć o swoje postulaty, nie boją się podjąć trudnych i radykalnych decyzji, w ostateczności nawet o odejściu z warszawskiego pogotowia ratunkowego".

Ratownik Tomasz Komorowski w rozmowie z Wirtualną Polską wskazał, że do dziś nie ma odpowiedzi na pismo. Wskazuje, że jeśli odpowiedzi w ogóle nie będzie, prawdopodobnie ratownicy zrezygnują z pracy i pogotowie stanie.

- Chcielibyśmy tego uniknąć, bo to są nasi pacjenci, ludzie, którym chcemy pomóc – mówi. - Staramy się poinformować wszystkich, jak możemy, żeby nie doszło do takiej sytuacji. Pacjenci są dla nas najważniejsi, natomiast nikt nie będzie pracować za 11 zł czy za 13 zł – dodaje. Zaznacza też, że ratownicy wykańczają się psychicznie i fizycznie, nie mają czasu dla rodziny i na własne życie.

- Mamy świadomość, że nikt za nas nie będzie jeździł do pacjentów. Mamy presję z góry. Niestety tak to wygląda - dodaje ratownik.

Zobacz także
Komentarze (0)