Warszawa. Porzucony mazurski raj. Tajemnicze znalezisko aktywistów
- Cisza, las, czyste jezioro, plaża, pomost, 33 drewniane domki wczasowe, stuletnia mazurska chata, hotelik ze stołówką. To wszystko w odnalezionym przez nas tajemniczym ośrodku wypoczynkowym należącym do Warszawy - Miasto Jest Nasze poinformowało o fascynującym odkryciu. Aktywiści chcą, by miejsce służyło ludziom.
O opuszczonym ośrodku na Mazurach dowiedzieli się kilka miesięcy temu. Właściwie o sprawie napisał dziesięć lat temu lokalny dziennikarz, ale potem sprawa ucichła. Niedawno Miasto Jest Nasze postanowiło przyjrzeć się sprawie bliżej i sprawdzić wszystkie formalne okoliczności.
„Miasto stołeczne Warszawa ma swoje działki na Mazurach. A na nich duży ośrodek wczasowy, który… od 15 lat stoi pusty. Brzmi absurdalnie, ale to prawda. Dowiedzieliśmy się o tym niedawno od naszych informatorów, zlokalizowaliśmy działkę na mapie i … po prostu tam pojechaliśmy” - napisali przedstawiciele organizacji na Facebooku.
A właściwie to popłynęli, bo okazało się, że dostać się tam można tylko od strony wody. Ośrodek nad jeziorem Sasek Wielki ma własną plażę i pomost. Jezioro jest czyste, domki w niezłym stanie. Karuzela zarosła trawą, ale reszta wygląda tak, jakby już jutro mogli się tu pojawić letnicy.Oprócz 33 uroczych domków wczasowych jest też tu hotelik ze stołówką i stuletni mazurski ceglany dom.
Warszawa. Porzucony mazurski raj. Ośrodek jak tajemniczy ogród
Jak to się stało, że nikt jeszcze nie usiłował zorganizować tu sobie dzikich wczasów? - To niewielki ośrodek, otoczony lasem, nad wodą. Nie jest to jakaś ogromna infrastruktura, jest ochrona, obiekt jest pilnowany i być może to chroni go przed zasquotowaniem - mówi Beniamin Łuczyński, rzecznik prasowy Miasto Jest Nasze.
Ośrodek kiedyś należał do Związku Nauczycielstwa Polskiego oddział Warszawa-Wola. W 2006 roku stał się własnością dzielnicy Warszawa-Wola, a dokładniej - Domu Kultury „Działdowska” należącego do dzielnicy.
Z informacji zgromadzonych dekadę temu przez dziennikarza "Kurka Mazurskiego” wynikało, że Urząd Dzielnicowy Warszawa Wola szukał kandydata na zarządcę ośrodka, chciał przeprowadzić inwentaryzację i wyremontować obiekt. Do przetargu na dzierżawę nikt się nie zgłosił. Zresztą nic dziwnego - ogłoszenie z ofertą dzierżawy publikowała tylko dzielnicowa wolska gazetka. Ogłoszenie nie miało szans trafić do szerokiego obiegu, więc przez lata wczasowali tu jedynie dwaj ochroniarze mieszkający w dwóch wyremontowanych domkach.
Warszawa. Porzucony mazurski raj. Niech tu znów będzie gwarno
Teraz właścicielem jest miasto stołeczne Warszawa, a stan niebytu trwa. Oby już niedługo. - Nasz plan wobec tego miejsca już się realizuje - najbardziej chodzi nam o nagłośnienie sprawy, żeby nie doszło do przekazania w ręce prywatne. Tak przecież mogło się stać po cichu, nagle w tym łańcuszku przekazań mógł się pokazać prywatny właściciel - tłumaczy rzecznik.
Dodaje też, że najważniejsze, aby skończyć z tym marnowaniem potencjału. - Można tu przecież organizować wczasy dla seniorów i młodzieży ze świetlic socjalnych czy też urzędników z rodzinami, których niekoniecznie musi być stać na wakacje za granicą. Niech to piękne i naturalne miejsce na Mazurach służy mieszkańcom Warszawy. Niech nie stoi opuszczone - mówi Beniamin Łuczyński.