Warszawa. Oskarżony: skoro Jaroszewicz był torturowany, to ktoś to musiał zrobić

Oskarżony w sprawie zabójstwa b. premiera Dariusz S. stwierdził przed sądem, że "skoro Piotr Jaroszewicz był torturowany, a myśmy czegoś takiego nie robili, to ktoś to musiał zrobić". Jego zdaniem, ktoś mógł wejść do willi Jaroszewiczów już po napadzie rabunkowym, w którym uczestniczył.

Warszawa. Przed sądem zeznawał oskarżony w sprawie zabójstwa b. premiera Dariusz S.Warszawa. Przed sądem zeznawał oskarżony w sprawie zabójstwa b. premiera Dariusz S.
Źródło zdjęć: © East News

Dariusz S. to jeden z członków tzw. gangu karateków, który w latach 90-tych dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych. Wraz z dwoma innymi członkami gangu - Robertem S. oraz Marcinem B. - jest oskarżony w procesie dotyczącym zabójstwa b. premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony, który ruszył przed Sądem Okręgowym w Warszawie w sierpniu ub.r.

Mężczyzna nie przyznał się do zarzutu zabójstwa. "Ale na pewno mnie za to skażecie, bo tu się przychodzi po wyrok, a nie po sprawiedliwość" - dodał, zwracając się do składu sędziowskiego.

Warszawa. Oskarżony obejrzał program telewizyjny

Jednym z wątków poruszanych podczas procesu jest to, czy po napadzie na willę Jaroszewiczów S. w jakiś sposób interesował się tą sprawą. Z jego dotychczasowych wyjaśnień wynika, że starał się tego nie robić. "To był zbyt duży ciężar psychiczny dla mnie" - tłumaczył na jednej z rozpraw w lutym.

Mężczyzna jednocześnie wskazywał jednak, że - przebywając już w areszcie śledczym w Krakowie - obejrzał program telewizyjny poświęcony tej zbrodni. Na wtorkowej rozprawie poruszono kwestię listu, który niedługo potem S. wysłał do prokuratora, informując w nim, że ma do przekazania "bardzo ważne informacje". W liście S. napisał również: "Myślę, że R.S. nie zabił P.J.".

"Nie wiem, co znaczy R.S." - mówił najpierw we wtorek Dariusz S. Potem dodał jednak, że "można domyślić się", że chodzi o Roberta S., czyli głównego oskarżonego w sprawie zabójstwa.

Dariusz S. doprecyzował, że obejrzany przez niego program dotyczący zabójstwa Jaroszewiczów był dokumentem dziennikarza Tomasza Sekielskiego. Jak mówił, wynikało z niego m.in., że przed śmiercią Jaroszewicz był torturowany, a na miejscu zbrodni było dużo ludzi, którzy mogli zacierać ślady. Wskazywał też na zeznania występującego w programie świadka, który mówił, że widział ludzi "grzebiących w studzience telekomunikacyjnej".

Warszawa. "Ktoś mógł nas obserwować"

Podkreślając, że mowa o "spekulacjach", S. tłumaczył, że po obejrzeniu tego programu doszedł do wniosku, że być może - po tym, jak on i dwaj pozostali współoskarżeni opuścili willę Jaroszewiczów - był tam ktoś jeszcze. "Ktoś mógł nas obserwować" - dodał. Podkreślił przy tym, że na temat śmierci Jaroszewiczów nie czytał żadnych książek ani publikacji, a jedynie "raz czy dwa razy" obejrzał wspomniany program, ponieważ ktoś z osadzonych akurat go włączył.

"Skoro Piotr Jaroszewicz był torturowany i przypalany papierosami, a myśmy czegoś takiego nie robili, to ktoś to musiał zrobić - to jedyne wytłumaczenie" - stwierdził. "Jeżeli ten program był obiektywny (...), to znaczy, że (...) po naszym wyjściu on jeszcze żył i ktoś tę sprawę zakończył, taki był mój wniosek" - dodał.

S. podkreślił jednocześnie, że nie zapoznawał się z materiałami śledztwa w tej sprawie, ponieważ "nie interesowało go to". Powtórzył, że nie przyznaje się do zarzutu zabójstwa. "Ale na pewno mnie za to skażecie, bo tu się przychodzi po wyrok, a nie po sprawiedliwość" - powiedział.

Prokuratura zarzuciła oskarżonym napad rabunkowy na posesję Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie w 1993 r. Grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Hartwich po awanturze z Dworczykiem. "Zmarły już moje dwie koleżanki, które osierociły dzieci"

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Nie żyje Sam Rivers. Muzyk miał 48 lat
Nie żyje Sam Rivers. Muzyk miał 48 lat
Do Gdańska zawinął kontenerowiec z Chin. Przypłynął trasą przez Arktykę
Do Gdańska zawinął kontenerowiec z Chin. Przypłynął trasą przez Arktykę
Doroczne liczenie katolików. Sprawdzą, ile osób chodzi do kościoła
Doroczne liczenie katolików. Sprawdzą, ile osób chodzi do kościoła
Netanjahu zapowiada start w kolejnych wyborach. "Wygram"
Netanjahu zapowiada start w kolejnych wyborach. "Wygram"
Ruchome tablice rejestracyjne. Policjanci odkryli zuchwały mechanizm
Ruchome tablice rejestracyjne. Policjanci odkryli zuchwały mechanizm
Pełna okupacja Ukrainy? Rosja potrzebowałaby 103 lata
Pełna okupacja Ukrainy? Rosja potrzebowałaby 103 lata
"Pokazywali zdjęcia trupów". Szokujące sceny w rosyjskiej szkole
"Pokazywali zdjęcia trupów". Szokujące sceny w rosyjskiej szkole
Piekło: Rosja jest na skraju społecznego wybuchu
Piekło: Rosja jest na skraju społecznego wybuchu
Rebelianci Huti wtargnęli do biura ONZ w Sanie
Rebelianci Huti wtargnęli do biura ONZ w Sanie
"Polityczny koszmar". Media o reakcji UE na szczyt Putin-Trump
"Polityczny koszmar". Media o reakcji UE na szczyt Putin-Trump
USA: Hamas planuje atak na cywilów w Strefie Gazy
USA: Hamas planuje atak na cywilów w Strefie Gazy
FAZ: Schroeder okazał bezczelność wobec Polski ws. Nord Streamu
FAZ: Schroeder okazał bezczelność wobec Polski ws. Nord Streamu