Warszawa oczami obcokrajowca. Część III: Wyzwania
Co obcokrajowcom sprawia w Warszawie najwięcej trudności?
Mieszkańcy Warszawy mogliby poruszać się po mieście z zamkniętymi oczami. Znają je jak własną kieszeń, a jeśli na chwilę zatracą się w czeluściach uliczek - mogą użyć końca języka za przewodnika i bez większych problemów dotrą do celu. A gdyby tak odebrać im umiejętność posługiwania się językiem polskim i znajomość topografii miasta? Czy wówczas równie łatwo odnaleźliby się w Warszawie? Na szczęście nie trzeba przeprowadzać tak drastycznego eksperymentu. Wystarczy zapytać obcokrajowców, którzy tak chętnie odwiedzają stolicę Polski.
Matthew z Florydy w przypływie emocji pochwalił skuteczność warszawskiej komunikacji miejskiej. Jednak finalnie to ona sprawiła mu nie lada trudności: - Miałem problem, gdy autobus, do którego wsiadłem, nie zatrzymał się na przystanku. Zajęło mi około dwóch godzin, aby dowiedzieć się, jak dotrzeć do mojego celu. Prócz przystanków na żądanie, Matthew napotkał jeszcze jedną przeszkodę, ale szybko znalazł rozwiązanie, którego z pewnością nie pochwaliłby ZTM. - Biletomaty w autobusach nie akceptowały mojej karty kredytowej. Niestety, zmusiło mnie to do korzystania z komunikacji bez biletu - opowiada.
Kto pyta, w Warszawie nie zabłądzi
Mimo, iż zawiłości i oryginalne brzmienie języka polskiego dają się we znaki obcokrajowcom, to i bez jego znajomości potrafią się świetnie odnaleźć. A to dzięki warszawiakom. - Na szczęście w Warszawie większość ludzi mówi płynnie po angielsku. Więc prócz języka, podczas całego naszego pobytu, nic nie sprawiało nam trudności - opowiadają WawaLove.pl Eliana i Marco z Holandii. - Mimo słabej orientacji w terenie, bardzo szybko się odnalazłem. Nie tylko dzięki systemowi GPS, ale przede wszystkim dzięki pomocy mieszkańców, którzy płynnie mówią po angielsku - dodaje Derek z Neapolu. Byli też tacy, którzy chcąc ujarzmić infrastrukturę miasta, chętnie korzystali ze znajomości. - Mam kolegę, który mieszka na obrzeżach Warszawy, więc odebrał nas z lotniska i pokazał nam trochę miasta, zanim zakwaterowaliśmy się w hotelu - powiedział WawaLove.pl Robin ze Szwecji.
Chrząszcz brzmi...na Placu Trzech Krzyży
Niejeden Polak ma trudności z ojczystym językiem, a co dopiero obcokrajowiec, który na "dzień dobry" zostaje zarzucony wszystkimi "ch", "sz", "cz". O ile z warszawiakami łatwo porozumieć się w języku angielskim, o czym opowiadali rozmówcy WawaLove.pl, niestety jest jedna rzecz, której turysta nie ominie. Nazwy ulic mogą im mocno dać w kość. - Nie pamiętam żadnych nazw warszawskich ulic. Język polski jest dość trudny. Istnieje wiele dźwięków, z których nie korzysta się w Szwecji, które sprawiają wiele trudności. Ale udało mi się nauczyć kilku podstawowych zwrotów, takich jak "dziękuję", "tak", "nie" i "dzień dobry" - mówi Robin.
Są też tacy, którzy podejmują językowe wyzwanie. - Chciałem wypowiedzieć kiedyś nazwę miejscowego lokalu. Powtarzałem ją kilka razy, zanim moi rozmówcy zorientowali się, o który chodzi. Wtedy oni wymówili jego nazwę, a ja chciałem zapytać: "czy to nie jest to, co właśnie powiedziałem?" - wspomina Matthew z Florydy, który przyznał również, że nie tylko nazwy lokali, ale i napotkanych ulic sprawiały mu wiele trudności.
Dla Dereka, który przyleciał do Warszawy wprost z Neapolu, największym językowym zaskoczeniem był Plac Trzech Krzyży: - Duży kłopot miałem z placem, który znajduje się przed Nowym Światem. Myślę, że został nazwany na cześć jakiegoś świętego, ale zajmie mi dużo czasu, zanim nauczę się poprawnie wymawiać nazwę tego miejsca.