Warszawa. Jak uratować stuletni park przed deweloperem
To klinczowa sytuacja. Społeczna inicjatywa Ratujmy park SGGW nie chce jeszcze składać broni, choć deweloper, mający w rękach prawny tytuł do terenu, zapowiada, że jeśli inwestycja do skutku nie dojdzie, będzie żądał wielomilionowego odszkodowania.
Miejsce, które jest powodem tej patowego etapu sporu, to zabytkowy park przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego na Mokotowie. O ten teren toczy się nierówny spór. Większą siłę przebicia ma w nim tymczasem, jak na ogół, biznes. Głos bojowników o niekwestionowane wartości dla miasta, ludzi i natury to ledwie szept, niesiony przez sieć.
O problemie obszernie opowiada miesięcznik „Zieleń Miejska”, stając po stronie nielicznej grupki idealistów, której marzeniem jest ocalenie tego niezwykłego miejsca. Apartamentowce, jakie są planowane w miejscu stuletniej parkowej zieleni, mają dobrą prasę. Na stronach promocyjnych inwestor opisuje zalety tego zakątka dla przyszłych mieszkańców i użytkowników.
#
Na działce przy stuletnim parku dendrologicznym SGGW ma, według planów inwestycji, stanąć budynek o wysokości 24 - 38 metrów. Deweloper zdradza swoje plany, zastrzegając, że 25 procent koron drzew trzeba będzie przyciąć, niektóre drzewa natomiast są już stare i ich naturalnym losem będzie zniknięcie z tej przestrzeni, bu ustąpić placu nowym nasadzeniom.
Jacek Orkisz, przedstawiciel dewelopera, zapewnia, że z jego strony nie ma żadnych złych intencji. Miejscowy plan zagospodarowania przewidywał taką właśnie budowę. I ona się toczy swoim torem.
Te tory przejdą teraz prosto przez miejsce przy ulicy Rakowieckiej, gdzie sto lat temu sławy polskiej botaniki sadziły eksperymentalne założenie przyrodnicze, które z biegiem lat stało się enklawą zieleni w środku miasta i parkiem krajobrazowym z wybitnymi okazami dendrologicznymi - kasztanowcami, miłorząbami dwuklapowymi, leszczyną turecka, dębem szypułkowym, kłękiem amerykańskim. Wśród tych dostojnych okazów są trzy pomniki przyrody.
Dziś park - jeszcze - ma powierzchnię 1,65 ha i wpisany został do rejestru Mazowieckiego Konserwatora Przyrody.
#
Aktywiści zaniepokojeni sprawą, złożyli zawiadomienie do CBA. Już sam początek inwestycji budzi zdziwienie. SGGW sprzedała działkę za 18 milionów złotych, trzy lata później nabywca - turecki biznesmen - sprzedał ją firmie Vinci Immobilier Polska już za 30 milionów.
Tymczasem przyrodnicy, stając do walki o park, chcą jedynie ocalenia zieleni. Obawiają się, że prace budowlane wiązać się muszą z osuszeniem terenu, a więc z naturalną śmiercią roślinności. Nie przekonują ich nawet ugodowe korekty projektu, dokonywane przez dewelopera. Uważają, że kawałek lasu, zamieszkany przez dzięcioły i jeże, tuż przy stacji metra Pole Mokotowskie, musi pozostać nietknięty.
Czytaj także: Barber strzyże, ale tylko trawę
Zobacz także: Susza. Kołodziejczak pokazał ziemię, sucha jak popiół