Warszawa. Bunt restauratorów. Chcą otworzyć lokale 18 stycznia
Szykuje się gastronomiczna rewolta. Wielu rozgoryczonych przedsiębiorców zapowiada przeciwstawienie się rządowym obostrzeniom pandemicznym i udostępnienie wnętrz swoich restauracji i barów klientom. Formuła produkcji potraw tylko na wynos nie ratuje wielu firm przed finansową klęską.
12.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 05:22
"Dłużej czekać nie będziemy. Rozmawiałem dzisiaj z właścicielami wielu restauracji w Legionowie. Każdy z nas ma dosyć, każdy ma rodziny i każdy ma prawo do pracy. Mamy pracowników, za których jesteśmy odpowiedzialni. Otwieramy się w poniedziałek" - napisał we wtorek w mediach społecznościowych Maciej Adamski, właściciel legionowskiej restauracji Qlturalni Qlinarni.
Może on być prawdziwym przywódcą gastronomicznego przewrotu, z aktem nieposłuszeństwa wobec pandemicznych sanitarnych wskazań. W jego ślady pójść chce nie tylko wielu przedsiębiorców z branży kulinarnej, ale także szefowie firm zamkniętych na trzy spusty przez koronawirusa.
Bo, jak mówią, nie mają z czego żyć, nie mają jak zapłacić pracownikom, nie mają perspektyw, bo rząd nie wskazuje nawet w przybliżeniu daty uwolnienia tej części gospodarczych przedsięwzięć. Restauratorzy nie mają ochoty na kombinowanie i zamienianie się w miejsca zebrań organizacji politycznych lub społecznych, sprytne omijanie morderczych dla nich przepisów, kombinowanie i lawirowanie. Po prostu chcą znów działać, z zachowaniem wszystkich środków ostrożności, obowiązujących przed drugim lockdownem. Skoro dzieci z klas I-III mogą wrócić od poniedziałku do szkół, można też otworzyć restauracje, bary, jadłodajnie i kawiarnie, które znów, jak latem i jesienią, będą działać w reżimie sanitarnym.
- My już nie mamy nic do stracenia. Ustaliliśmy w swoim gronie, że otwieramy, choć jeszcze będziemy mieli jedno spotkanie z prawnikami, którzy naświetlą nam ewentualne sankcje takiego działania. Jesteśmy przygotowani na te konsekwencje, bo nam już jest wszystko jedno - doprecyzował Maciej Adamski w rozmowie z wyborcza.warszawa.pl.
Warszawa. Nie tylko góralskie veto. Stołeczna gastronomia też może ruszyć do buntu
Obawia się bowiem, że za chwilę nie będzie już o co walczyć, bo wszystkie zamknięte biznesy upadną, a klienci już do nich nie wrócą. Definitywny finał działalności mogą zaliczyć nawet lokale z tradycjami i mające na swoim koncie wiele lat pracy w tym samym miejscu i formule.
Ilu restauratorów ostatecznie zdecyduje się przystąpić do rewolty, jeszcze nie wiadomo. - Muszę rozważyć sprawę, porozmawiać z prawnikiem. Być może ratowanie życia będzie uzasadnieniem takiego nieposłuszeństwa i konsekwencje nie będą w rezultacie drastyczne - mówi anonimowo właściciel niewielkiego punktu gastronomicznego przy ulicy Puławskiej. - Skoro górale planują taki przewrót od poniedziałku w gastronomii i usługach hotelowych, to może będzie to też dla Warszawy sposób na ucięcie naszych obecnych problemów - mówi.