RegionalneWarszawaStrzelali w plecy i ukradli ponad 4 mln zł. Finał sprawy brutalnego napadu pod Warszawą

Strzelali w plecy i ukradli ponad 4 mln zł. Finał sprawy brutalnego napadu pod Warszawą

Sąd uznał za wiarygodne zeznania głównego świadka, który brał udział w napadzie i wskazał m.in. Marcina S. jako osobę strzelającą do konwojentów.

Strzelali w plecy i ukradli ponad 4 mln zł. Finał sprawy brutalnego napadu pod Warszawą
Karol Lewandowski

24.11.2016 17:56

Marcin S. i Artur K, którzy w 2013 roku dokonali zuchwałego napadu na konwojentów w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej, zostali skazani przez sąd, odpowiednio na 15 i 8 lat więzienia. Obrońcy oskarżonych domagali się ich uniewinnienia. Zarówno Marcin S. jak i Artur K. nie przyznają się do winy. Wyrok nie jest prawomocny. Sąd wymierzył też obu oskarżonym grzywny: Marcinowi S. ponad 160 tys. zł, Arturowi K. ponad 100 tys. zł. Pierwszy z nich, musi też zapłacić rannej w napadzie konwojentce rekompensatę w wysokości 70 tys. zł.

Do napadu doszło 14 marca 2013 r. w centrum handlowym w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej. Zamaskowani mężczyźni zaatakowali konwojentów - kobietę i mężczyznę, którzy przywieźli pieniądze do placówki banku. Napastnicy od razu zaczęli strzelać; ich ofiary przeżyły tylko dlatego, że miały na sobie kamizelki kuloodporne.

Rabunek ponad 4 mln zł

Zrabowano ponad 4,2 mln zł. Śledczy ustalili, że to właśnie Marcin S. był jednym ze strzelających do konwojentów napastników, tożsamość drugiego - tzw. chłopaka z Targówka - nie została ustalona. Artur K. miał pomagać przy napadzie – wozić napastników, później worki z pieniędzmi - stąd niższa wymierzona mu kara.

Strzelali w plecy z bliskiej odległości

Sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska podkreślała w uzasadnieniu, że przebieg napadu był "bezspornie bulwersujący". Wskazywała, że napastnicy zaatakowali konwojentów, strzelając im w plecy z małej odległości; ataku nie poprzedziła komenda "oddajcie pieniądze". Dodatkowo - jak wskazała - do napadu doszło w miejscu publicznym, gdzie byli też inni ludzie. Sędzia przyznała, że większość dowodów w sprawie – m.in. billingi, logowania telefonów – miała charakter poszlakowy. Dodała jednak, że analiza tych dowodów wraz z analizą zeznań świadków pozwala bezspornie potwierdzić udział skazanych w napadzie i okoliczności napadu. - Te poszlaki łączą się w całość. To jest XXI wiek, nie ma już procesów, na które przychodzi świadek, który mówi, jaki zdarzenie miało przebieg. Technika poszła do przodu. Sąd - w połączeniu ze wszystkimi okolicznościami, mając na uwadze zeznania świadków - doszedł do takich konkluzji - dodała.

Sąd uznał też za wiarygodne zeznania głównego świadka, który brał udział w napadzie i wskazał m.in. Marcina S. jako osobę strzelającą do konwojentów.

Sędzia podkreślała, że nie ma podstaw, by można było uznać te zaznania za fałszywe lub pomówienia. Odnosząc się do wysokości grzywny, sędzia podkreśliła, iż wynika to m.in. stąd, że głównym celem skazanych była kradzież pieniędzy. Dodała, że - biorąc pod uwagę wysokość łupu - kwota ta jest zasadna.

Incydent podczas rozprawy

W trakcie uzasadnienia wyroku doszło do incydentu. Sędzia Wierciszewska-Chojnowska wyprosiła z ław dla publiczności mężczyznę, który – jak zaznaczyła – śmiał się. Zwróciła też uwagę na "niestosowne zachowanie" skazanego Marcina S. Obaj skazani – według doniesień medialnych – powiązani byli z odłamem gangu mokotowskiego, specjalizującym się w brutalnych napadach i włamaniach.

Źródło: (PAP/KL)

Obraz
sądwyrokgrzywna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)