Schorowana kobieta dostała mandat za sprzedawanie pączków. Straż Miejska odpiera zarzuty
Według strażników, tacy sprzedawcy jak pani Anna "biorą udział w zorganizowanym procederze handlu naruszającego kodeks karny i przepisy karno-skarbowe".
*- Od lat powtarzany jest stereotyp „babci sprzedającej pietruszkę", ściganej przez Straż Miejską – tym razem w roli pietruszki wystąpiły słodkie wypieki - tak odnosi się Straż Miejska do sprawy schorowanej kobiety, która handlowała pączkami na warszawskiej "patelni". Starsza pani została ukarana mandatem w wysokości 200zł. W sieci zawrzało; internauci zoorganizowali zbiórkę pieniędzy, by pomóc kobiecie. *
Przed kilkoma dniami, na znanym portalu społecznościowym, rozpętała się prawdziwa burza. Pan Konrad opisał historię, której był świadkiem przy stacji metra Centrum. Mężczyzna zamieścił zdjęcie starszej kobiety, która otrzymała od straży miejskiej mandat (200 zł) za handel kanapkami. Pod zdjęciem pojawił się pełen złości wpis podkreślający niesprawiedliwość służb miejskich. Zaowocowało to ponad 20 tys. udostępnień i blisko 6 tys. komentarzy.
Pan Konrad na tym nie poprzestał. Postanowił zebrać pieniądze dla, jak się okazało, schorowanej kobiety, która niedawno zmagała się z guzem w okolicach przysadki mózgowej. Wpłat można dokonywać poprzez dwie platformy, odpowiednio: TUTAJ oraz TUTAJ . Uruchomiono je, ze względu na przeciążenia serwerów, wynikające z ogromnej liczby osób chętnych wesprzeć finansowo panią Annę. Pieniądze wysyłają również osoby z zagranicy.
Stereotyp "babci sprzedającej pietruszkę"
Do kontrowersyjnej sprawy odnniosła się również stołeczna Straż Miejska. Według nich, zarówno pani Anna, jak i i inne osoby sprzedające na takich stoiskach "biorą udział w zorganizowanym procederze handlu naruszającego kodeks karny i przepisy karno-skarbowe".
- Wszystkie stragany należą do jednego „przedsiębiorcy" a asortyment pochodzi z jednego źródła. Wykorzystywane przy tym są osoby, które są – lub podają się za takich – emerytami, rencistami bądź bezrobotnymi, czasami także nieletnie - podaje Straż Miejska. - Sam handel odbywa się w warunkach urągającym podstawowym zasadom higieny a sprzedający nie mają wymaganych badań lekarskich, niezbędnych przy obrocie artykułami spożywczymi.
Według strażników, w przeszłości dochodziło do sytuacji, gdy sprzedawcy przyjmowali kolejne mandaty - często nawet codziennie, przez miesiąc - a później prosili o ich anulowanie. Byli bowiem zapewniani przez „pracodawcę" że nic im nie grozi, a mandat zostanie zapłacony. - Tak nie było i gdy do akcji wkraczał urząd skarbowy dowiadywały się, że zostały oszukane - zdradza Straż Miejska.
- Przypominamy też, że publiczna zbiórka pieniędzy na pokrycie kar czy mandatów lub uiszczanie takich grzywien przez ludzi nie będących dla ukaranych osobami najbliższymi jest karalne, zgodnie z art. 57 Kodeksu Wykroczeń - przypomina Straż Miejska i dodaje, że złożono zawiadomienie do Komendy Stołecznej Policji, Urzędu Kontroli Skarbowej, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczne w sprawie nielegalnego handlu w miejscach publicznych.
- Od lat powtarzany jest stereotyp „babci sprzedającej pietruszkę", ściganej przez Straż Miejską – tym razem w roli pietruszki wystąpiły słodkie wypieki - puentują strażnicy.
*Przeczytajcie również: Polowanie na dziki. Mieszkańcy Białołęki dowiedzieli się o akcji z Facebooka *