Sasin o pomniku smoleńskim: "Jest wstydem, że stolica pod tym względem negatywnie odstaje"
Ciąg dalszy sporu o lokalizację monumentu upamiętniającego ofiary
16.02.2016 11:17
Minister Kultury zapowiedział dziś , że "wcześniej czy później pomnik poświęcony ofiarom katastrofy smoleńskiej stanie przy Pałacu Prezydenckim". Wcześniej Rada Warszawy, w uzgodnieniu z konserwatorem zabytków i częścią rodzin ofiar zdecydowała, że monument powinien znaleźć się na rogu ulic Trębackiej i Focha. O lokalizację zapytano też samych warszawiaków. Z badań przeprowadzonych przez stołeczny ratusz wynika, że mieszkańcy nie chcą pomnika przy Pałacu Prezydenckim. O sprawie rozmawiamy z byłym kandydatem na urząd prezydenta Warszawy, posłem Prawa I Sprawiedliwości Jackiem Sasinem.
Nie brakuje głosów krytyki w sprawie postawienia pomnika przed Pałacem
Jacek Sasin: - Mamy sytuację i skomplikowaną, i prostą. Prosta jest dlatego, że wszystkie decyzje, jakie do tej pory zapadały, zapadały w warszawskim samorządzie. Niestety, nie były podyktowane przesłankami merytorycznymi, ale chęcią zrobienia na złość oraz brakiem chęci upamiętnienia ofiar katastrofy. Nawet te ostatnie działania Rady zostały podjęte w ostatnich miesiącach, tuż przed wyborami. Chcieli złagodzić tę krytykę, która dotyczyła braku upamiętnienia ofiar katastrofy w Warszawie. Były to działania skierowane w kierunki, żeby coś zrobić, coś się działo, ale żeby tak naprawdę żadnego efektu z tego nie było.
Co jest złego w lokalizacji wybranej przez Radę Warszawy?
- Po pierwsze, nikomu ona nie odpowiada. Po drugie, nie za bardzo wiadomo, kto ten pomnik miałby tam budować. Po trzecie, okazuje się, że wskazana przez ratusz lokalizacja dotyczy działek, którymi miasto nie do końca może dysponować, bo do części z nich są roszczenia ich właścicieli. To pokazuje, jakie były prawdziwe intencje władz Warszawy,
Dlaczego politycy PiS upierają się na ten Pałac?
- Nam, czyli rządowi i Prawu i Sprawiedliwości zależy, by do upamiętnienia katastrofy w stolicy doszło i żeby doszło do niego w miejscu , które jest całkowicie naturalne. A takim miejscem jest bezpośrednia bliskość Pałacu Prezydenckiego, miejsca, które wiąże się nie tylko z najważniejszą ofiarą katastrofy, czyli z prezydentem Lechem Kaczyńskim, ale również wiąże się z czasem po katastrofie. Gdy setki tysięcy, czy nawet miliony ludzi przybyły pod Pałac spontanicznie, bo nikt tam tych ludzi przecież nie zwoływał i nie gromadził odgórnie, by oddać hołd ofiarom. Więc to jest miejsce wybrane przez Polaków i tak powinno zostać. Nie mam żadnych wątpliwości, że trzeba zrobić wszystko, zgodnie z prawem i procedurami, by do upamiętnienia doszło właśnie tam.
Warszawiacy będą mieli coś do powiedzenia? W badaniu odpowiedzieli, że nie jest to dobra lokalizacja.
- Proszę nie żartować. Jeśli chodzi o badanie jakie przeprowadził ratusz, to zadawano warszawiakom skrajnie tendencyjne pytanie dotyczące kolejnego, drugiego upamiętnienia katastrofy .
Przecież postawiono pomnik Cmentarzu Wojskowym na Powązkach
- To cmentarz, tam są groby, a nie pomniki. To, że niektóre z nich mają rozbudowaną formę architektoniczną nie zmienia faktu, że na cmentarzach nie stawia się pomników, tylko nagrobki. Więc samo pytanie było zmanipulowane. Nie było i w dalszym ciągu nie ma woli w samorządzie warszawskim, żeby sprawę upamiętnienia ofiar pozytywnie rozstrzygnąć.
A zastrzeżenia konserwatora?
- Nie zgadzamy się również z tezą głoszoną przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i podległego jej konserwatora zabytków, bo przecież jest on tylko urzędnikiem warszawskim, wykonuje dyspozycje swojego przełożonego, że Krakowskie Przedmieście, czy w ogóle Trakt Królewski jest miejscem, gdzie nic nie może już powstać. Pominę fakt, że na tym samym Trakcie Hanna Gronkiewicz-Waltz dokonywała sporych zmian, budując np. restaurację na skwerze Hoovera. To też była ingerencja.
Mało kto będzie protestował przeciwko ożywieniu skweru
- I dobrze, bo przecież historyczne centra miast, to nie skanseny. To miejsca, gdzie dzieje się życie, miejsca, które też podlegają pewnym zmianom, oczywiście w określonych granicach. Jestem przekonany, że można upamiętnić ofiary katastrofy nie zaburzając w żaden sposób charakteru miejsca. Hannie Gronkiewicz-Waltz nie przeszkadzała budowa biurowca tuż przy pl. Zamkowym, który rzeczywiście średnio komponuje się z otoczeniem. Wtedy takich argumentów, jakie padają przeciwko pomnikowi, ze strony warszawskiego ratusza nie było. Więc trudno je teraz traktować poważnie.
Jak miałby wyglądać pomnik?
- Trudno mi teraz odpowiedzieć, ale bardzo mi się podobała koncepcja pomnika ze świateł, które miały upamiętniać każdą z ofiar. Bo, po pierwsze, zupełnie nie ingerowałoby to w przestrzeń publiczną, po drugie, już poza wymiarem symbolicznym, mogłaby to być pewnego rodzaju atrakcja turystyczna dla osób odwiedzających Warszawę. Czyli moglibyśmy wiele pieczeni przy jednym ogniu upiec. Wydaje się jednak, że ta koncepcja, nie ma szans na realizację, bo zakłada ingerencję w przestrzeń, która jest własnością samorządu stolicy. Dzisiaj najprostszym sposobem byłoby wykorzystanie terenu, który należy do Kancelarii Prezydenta Rzeczpospolitej, czyli przestrzeni leżącej w głąb od Krakowskiego Przedmieścia, właśnie przed Pałacem. Jednak wtedy forma pomnika musiałaby być inna. Ale to zostawmy fachowcom. Bardzo chciałbym, żeby ci, którzy pod Smoleńskiem zginęli, mieli wreszcie godne upamiętnienie w Warszawie, stolicy kraju. Szczególnie w sytuacji, gdy w wielu miastach, nie tylko w Polskich tego typu pomniki już powstały.
Myślę, że jest pewnym wstydem, że stolica Polski pod tym względem negatywnie odstaje.