Pułtusk. Sklonowane auto. Proces o mandat z innego miasta
Nietypowa sprawa sądowa: wrocławianin musi udowodnić przed sądem w Pułtusku, że samochód, który zarysowała na parkingu inny wóz, nie należy do niego. Nie jest to łatwe - chodziło o taki sam model, kolor, z tą samą rejestracją. Tymczasem mężczyzna ma dowody na to, że feralnego dnia był we Wrocławiu. Jego auto również.
13.10.2021 12:00
O sprawie napisał portal TVN Warszawa. Reporterka zrelacjonowała przebieg zdarzeń, które rozpoczął stuzłotowy mandat, jaki dostał pan Radosław z Wrocławia za zarysowanie innego auta na parkingu w Pułtusku. Mężczyzna przekonuje, że nigdy wcześniej przed wizytą w tutejszym sądzie, w Pułtusku nie był. I jego pojazd też nie.
Do kolizji w tym mieście doszło w dniu, którego przebieg wrocławianin miał przypadkowo dobrze udokumentowany. Zachowało się nagranie w telefonie z datą i oznaczeniem miejsca, jest rejestr z GPS-a i wykaz korzystania z kart płatniczych.
Pułtusk. Auto-sobowtór. Było w dwóch miejscach w tym samym czasie
Jak wytłumaczył przed sądem kierowca samochodu, jedynym wyjaśnieniem jest to, że istnieje auto-sobowtór. 21 sierpnia bowiem mężczyzna przebywał we Wrocławiu, a jego samochód parkował w garażu podziemnym w tym samym mieście.
O godzinie 9.11 wrocławianin wyjechał z posesji przy ulicy Łąkowej 6 na umówione spotkanie na Bielany Wrocławskie. Tam wykonywał, w ramach swojej pracy, pomiar mebli na zamówienie. Potem podobne zadanie czekało go w innym miejscu, a następnie w hurtowni we Wrocławiu zapłacił telefonem, otrzymał fakturę VAT i własnoręcznie ją podpisał. Były też i inne zakupy, także we wrocławskich placówkach handlowych.
W tym czasie na pułtuskim parkingu dochodzi do stłuczki. Mercedes B180 uszkodził volkswagena. Świadkowie wezwali policję. Właściciel uznał, że szkoda jest niewielka - rysa na tablicy rejestracyjnej i zadrapanie zderzaka - więc nawet nie zgłaszał tego ubezpieczycielowi.
Mandat w kwocie stu złotych wysłała do Wrocławia pułtuska policja. Na adres znaleziony w bazie.
Pułtusk. Auto takie same, ale nie to samo. Przestępcy potrafią klonować auta
Mercedes miał warszawskie rejestracje, bo użytkowali go pracownicy stołecznej filii firmy wrocławianina, ale to zmieniło się w trakcie pandemii koronawirusa i od tamtej pory pojazd przetrzymywany był w garażu we Wrocławiu.
Mandat za eksces w Pułtusku nie był jedyny, jaki otrzymał, jak twierdzi, niesłusznie, pan Radosław. Było więc wcześniej wiadomo, że dzieje się coś nienormalnego.
O tym, że teoria o istnieniu samochodu-bliźniaka, czyli sklonowanego pojazdu, jest zasadna, przekonuje ekspertyza biegłego, którą wrocławianin zlecił na własny koszt. Fotografię wozu, zaparkowanego w niedozwolonym miejscu przy Ptasiej w Warszawie, jaką dostał ze straży miejskiej, porównano z realnym pojazdem. Są drobne, ale znaczące różnice, między innymi w odcieniu karoserii i koloru wnętrza, inna jest ramka przy rejestracji, brak nalepek legalizacyjnych na szybie i tablicy rejestracyjnej.
Ale jest nagranie z parkingu, gdzie doszło do kolizji. Widać mężczyznę, wysiadającego z samochodu. Towarzyszy mu około pięcioletnie dziecko i kobieta. Sylwetka jest podobna, ale twarzy nie widać.
Pułtusk. To możliwe. Do wykrycia procederu potrzeba takiego przypadku
Policja w Łodzi potwierdza w rozmowie z TVN Warszawa, że istnieją klony aut. To dla przestępców sposób na zalegalizowanie auta z nielegalnego źródła. "Dawca" to taki sam model i rocznik, z takim samym typem nadwozia. Trzeba dorobić identyczne tablice rejestracyjne i przebić numer VIN.
Sprawa o mandat w wysokości 100 złotych jeszcze się nie rozstrzygnęła - sąd wyznaczył kolejny termin. Zanim nastąpi finał tego trudnego procesu o samochodowego sobowtóra, wrocławianin zmienił numery swojego auta.