Porywali i bestialsko mordowali. Rusza proces gangu "obcinaczy palców"
Na ławę oskarżonych trafiło 14 osób. Postawiono im 93 zarzuty.
27.01.2017 11:57
Przed warszawskim Sądem Okręgowym na Bemowie w piątek rozpoczął się proces tzw. gangu "obcinaczy palców". Jego członkowie porywali ludzi dla okupu, obcinali im palce i przesyłali rodzinie. Gdy okup nie został zapłacony - swoje ofiary mordowali i zakopywali w lesie.
Na ławę oskarżonych w specjalnie zabezpieczonej sali sądu przy ul. Kocjana trafiło 14 osób. Zdecydowana większość z nich powiązana jest z tzw. Grupą Mokotowską , która jeszcze kilkanaście lat temu siała strach w całej stolicy. Jej członkowie ściągali m.in. haracze na warszawskich targowiskach i bazarach. Niektórzy mieszkańcy czuli się tak mocno szantażowani, że zamiast współpracować z policją, jeszcze bardziej pomagali przestępcom.
Najbardziej groźny był jednak zbrojny odłam grupy, który zajmował się porwaniami dla okupu. Członkowie gangu porywali ludzi, a następnie żądali od rodziny zapłacenia pieniędzy - często były to kwoty powyżej 100 tys., a nawet miliona złotych. Aby potwierdzić, że porwani są w ich rękach, obcinali im palce, a następnie wysyłali rodzinie. Gdy okup został zapłacony, ofiary odzyskiwały wolność po kilku dniach.
Nie wszystkie ciała odnaleziono
Jeśli jednak pieniądze nie trafiały do rąk przestępców, bądź było ich za mało, to porwani tracili życie. Jednej z ofiar odrąbano rękę i głowę siekierą. Funkcjonariusze mieli jednak spore problemy z odnalezieniem zwłok. Większość ciał odnajdywano dopiero po dłuższym czasie np. w lasach. Części z nich nie znaleziono do dziś. Nikt bowiem nie wie, gdzie zostały zakopane lub co dokładnie się z nimi stało.
Grupa czuła się tak pewnie, że w niektórych przypadkach podawała się nawet za policjantów. Porwani myśleli, że mają do czynienia z prawdziwą policją, tymczasem okazywało się, że są to przebierańcy. Przestępcy działali nawet w miejscach publicznych, nie bali się nikogo.
W styczniu 2004 r. jednego z mężczyzn uprowadzili z parkingu przy centrum handlowym Factory w Ursusie . Swoją ofiarę przetrzymywali przez 43 dni i poddawali wielu torturom. Przestępcy m.in. bili go, przypalali papierosami i polewali wrzątkiem. Zmusili go też do rozebrania się do naga i stania pod ścianą. Całą sytuację nagrali kamerą.
93 zarzuty i przerwana zmowa milczenia
Akt oskarżenia skierowany do stołecznego sądu okręgowego przez płocką prokuraturę to finał śledztwa trwającego od 2004 roku. W sierpniu ubiegłego roku, sąd uniewinnił po 10 latach procesu ośmiu z dziesięciu gangsterów, oskarżonych o udział w gangu porywaczy. Brakowało mocnych dowodów, a oskarżeni nie przyznali się do winy. Była to całkowita klęska prokuratora prowadzącego sprawę.
Obecny proces ma być przełomowy, bo wielu poszkodowanych przerwało zmowę milczenia. Natomiast prokuratura postawiła 14 oskarżonym aż 93 zarzuty. Według ustaleń śledczych, banda zarobiła na porwaniach co najmniej 7 milionów złotych, a gang dokonał w latach 2003-2005 co najmniej 20 uprowadzeń.
Przeczytaj też: Janusz Galas odchodzi z ratusza. Absurdy się skończą?