RegionalneWarszawaPopularna książka okazała się plagiatem!

Popularna książka okazała się plagiatem!

Blogerzy odkryli, że ich teksty znajdują się w książce popularnej autorki!

Popularna książka okazała się plagiatem!

26.07.2012 | aktual.: 25.05.2018 15:19

Po co pisać własny teksty, skoro można sobie wziąć czyjeś, na przykład z blogów? Po co w ogóle wysilać umysł i myśli przelewać na papier, skoro inni, poświęcając swój czas zrobili to lepiej? Przecież można je skopiować, a w telewizji lansować się jako ekspert i autor. To o wiele łatwiejsze.

Ale od początku: w czerwcu 2011 wyszła kolejna książka kulinarna pani Magdaleny Makarowskiej, biotechnolożki z Łodzi. Ponieważ temat książki (dietetyka) jest modny, książka "Jedz pysznie, chudnij cudnie" sprzedawała się jak świeże bułeczki. Otrzymała nawet nagrodę Cookbook Award dla najlepszej książki kucharskiej 2011 roku w Polsce w kategorii debiutów! Zachęcona sukcesem autorka wydała niedawno kolejną książkę z przepisami "Jedz pysznie... razem z dzieckiem". Ta pozycja również okazała się sukcesem. Autorka była zapraszana do telewizji , zaczęła występować nawet jako ekspert. I to właściwie byłby koniec historii, gdyby nie wpis, jaki umieściła w niedzielę na swoim profilu jedna z kulinarnych blogerek.

Pani Makarowska robi pasztet sojowo-pomidorowy, trufle z chilli oraz dzieli się "swoimi" przemyśleniami na temat książki "Sztuka prostoty". Szkoda tylko, że są to moje myśli i moje słowa.

Następnego dnia rano, na znanym warszawskim blogu kulinarnym, słynna już Liska napisała:

Dostałam kilka e-maili w sprawie publikacji książki pani Magdaleny Makarowskiej, która postanowiła skopiować wiele moich przepisów, opublikować je pod własnym nazwiskiem i promować je w wywiadach jako własne - czytamy w blogu White Plate.

Autorka bloga umieściła zdjęcia kart książki i porównała je ze swoimi wpisami. Wersje są niemal identyczne.

Dwie strony książki, cztery przepisy z bloga przepisane słowo w słowo. Zamieszczam ich tylko kilka, szkoda mi miejsca na więcej - pisze Liska.

W internecie zawrzało, a blogerki i blogerzy rozpoczęli swoje śledztwo. Informacje o zauważonych plagiatach pani Makarowskiej natychmiast umieszczali na facebookowych fan page'ach pokrzywdzonych blogerek.

Najwięcej w tej książce skopiowanych przepisów pochodzi z bloga Amniam.dziecisawazne.pl. Co więcej, oprócz przepisów pani MM skopiowała też z bloga ammniam prywatne informacje typu "kiedy mój synek miał rok..." - tyle że podmieniła to na "moja córka..." - czytamy w komentarzach .

Internauci porównali wpisy z tekstami książek Makarowskiej. Oto fragment oryginalnego bloga:

Mój Synek do końca 6 m. ż był karmiony wyłącznie piersią. Po tym okresie powoli, bez pośpiechu, bez zmuszania, zaczęłam tę jego mleczną dietę rozszerzać, kontynuując oczywiście karmienie piersią i uważnie obserwując jego reakcję na nowe produkty. Jednym z pierwszych posiłków, obok puree z jabłek, czy marchewki była kasza jaglana – królowa kasz, która nie zawiera glutenu i ma działanie zasadowe.

Tymczasem autorka w "swojej" książce napisała:

Moja córcia do końca 6 m. ż była karmiona wyłącznie piersią. Po tym okresie powoli, bez pośpiechu, bez zmuszania, zaczęłam tę mleczną dietę rozszerzać, kontynuując oczywiście karmienie piersią i uważnie obserwując jej reakcję na nowe produkty. Jednym z pierwszych posiłków, obok puree z jabłek, czy marchewki była kasza jaglana – królowa kasz, która nie zawiera glutenu i ma działanie zasadowe.

Widzicie podobieństwo?

Nie chodzi nawet o przepisy kulinarne, żywcem wręcz zerżnięte przez autorkę. Nikt nie jest właścicielem przepisu na kanapkę z pomidorem. Zgodnie z polskim prawem przepisy kulinarne nie podlegają prawu autorskiemu. Bo jak przypisać autorstwo przepisowi który ma setki lat? Tyle, że teksty (przemyślenia i opinie autorów) stanowią ich własność intelektualną. I jako własność podlegają ochronie prawnej. Sprawa zrobiła się na tyle głośna, że stanowisko w tej sprawie zajął wydawca książki, firma Feeria.

Wszystkich naszych Czytelników i Klientów powiadamiamy, iż w porozumieniu z p. Magdaleną Makarowską podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu sprzedaży jej książki na czas wyjaśnienia zaistniałych wokół niej kontrowersji.

Znany kucharz Grzegorz Łapanowski, który był jednym z patronów książki pani Makarowskiej, napisał na swojej stronie :

KSIĄŻKA OKAZUJE SIĘ BYĆ PLAGIATEM. Nie dwa ,trzy, a kilkadziesiąt przepisów jest ściągniętych żywcem z największych polskich blogów. Odebrało mi mowę. Nerwowo chodząc po pokoju nie mogłem uwierzyć, że można zrobić coś tak…. Książka miała być wskazówką dla rodziców jak karmić swoje dzieci. Miała dostarczać potrzebnej wiedzy merytorycznej i przepisów, miała promować skądinąd szczytną ideę edukowania dzieciaków od najmłodszych lat, że dobre jedzenie jest rzeczą ważną. Niestety okazała się być wskazówką mówiącą o tym jak książek robić się nie powinno. Bez źródeł i przypisów, bez podania nazwisk prawdziwych autorów. Dziś mam nadzieję że książka zniknie z półek (...). Nie godzę się na to! Wycofuję się. Nie chcę być patronem plagiatu. Nie!

Tylko co z tego, że wydawnictwo wyjaśnia sprawę, a kucharz piętnuje? Książkę ciągle można kupić w kilkudziesięciu sklepach internetowych (np. w Merlin.pl lub w Dobreksiazki.pl), a "autorka" ciągle zarabia na niej tłuste i smaczne kokosy! Internauci odkryli też, że we wcześniejszych książkach tej pani pojawiają się plagiaty lub duże podobieństwa.

Co na to sama Makarowska?

W mojej książce „Jedz pysznie… razem z dzieckiem” pojawiły się przepisy i fragmenty komentarzy, obecne na blogach i w źródłach internetowych prowadzonych przez inne osoby. - pisze na swojej stronie. - Jest to bardzo przykra sytuacja, z której nie zdawałam sobie sprawy, korzystając w swojej 6-letniej praktyce dietetyka z różnych przepisów, w tym pochodzących od znajomych i pacjentów.

Czyli winni plagiatu są... pacjenci, którzy perfidnie podawali pani Makarowskiej przepisy i słowa do książek, nie podając ich autorów. Cóż za draństwo z ich strony! Nie wiemy jeszcze, jak skończy się ta sprawa. Liska z White Plate nie wyklucza pozwania do sądu wydawcy, który opublikował jej teksty. Inni blogerzy też to rozważają. Mamy nadzieję, że sprawa książek „kopiuj-wklej” znajdzie swój finał w sądzie, a autorzy dojdą swoich praw do własności intelektualnej. Jedno jest też pewnie. Nikt już nie będzie traktował pani Makarowskiej nie tylko jako autorki książek, ale również jako poważnego biotechnologa.

Zobacz także
Komentarze (0)