Po naszej publikacji. Wolscy radni ws. mieszkania dla pani Antoniny: "zostanie zastosowana zasada pierwszeństwa"
"Tyle trwają procedury, musieliśmy wszystko sprawdzić, wyjaśnić okoliczności"
15.03.2017 10:43
"Wczoraj na zarządzie dzielnicy umieszczono panią Antoninę na liście lokatorów oczekujących na przydział mieszkania komunalnego. W tej sprawie zostanie zastosowana zasada pierwszeństwa" - powiedział WawaLove.pl rzecznik Urzędu Dzielnicy Wola Mariusz Gruza.
Oznacza to, że emerytka, którą * sprzedano wraz z połową małego domku* , "umieszczona zostanie wyżej na liście oczekujących na lokal" - Będziemy też rozmawiać z Zarządem Gospodarowania Nieruchomościami o jak najszybszy remont lokalu, przeznaczonego dla niej - dodaje rzecznik.
Przypomnijmy: pani Antonina, 69-letnia emerytka z warszawskiej Woli została sprzedana wraz z połową drewnianego domku, mieszczącego się przy ul. Olgi Boznańskiej. Mieszkała w nim od 1975 roku. Staruszkę "ktoś" próbował zastraszać. Nocami ktoś walił w ściany jej domku i świecił latarką przez okno. W lutym, podczas silnych mrozów, nowy właściciel nieruchomości wyłączył jej prąd i wodę.
Chodzi o 40-metrową połówkę drewnianego bliźniaka, zbudowanego z drewna, stojącego na warszawskiej Woli. W środku znajduje się jeden pokój z kuchnią. Łazienki nie ma. Trzeba zagotować wodę i umyć się w misce. W tym domu pani Antonina wychowała czwórkę dzieci. Zanim przeszła na emeryturę, przez lata pracowała jako opiekun osób przewlekle chorych w Domu Opieki przy ulicy Sterniczej. Myła i karmiła starszych, obcych sobie ludzi. W tym wielu warszawskich powstańców.
Kobieta jest słabego zdrowia. Choruje na serce, nadciśnienie, ma cukrzycę typu drugiego, a kilka lat temu, z powodu tętniaka, wycięto jej jedną trzecią płuca. Gdy sprzedano ją wraz z połówka drewniaka, w styczniu 2017 roku złożyła wniosek do Urzędu dzielnicy Wola o lokal socjalny.
Gdy w UD poinformowano ją, że "prawdopodobnie zostanie na listę oczekujących na mieszkanie dopiero w czerwcu", kobieta zemdlała. Bała się jednak pójść do szpitala, by właściciel nie wyrzucił całego jej dobytku na śmietnik i nie spełnił swoich wcześniejszych obietnic - zrównania terenu z ziemią.
"Przypadek" chciał, że po publikacji artykułu o trudnej sytuacji staruszki, w Urzędzie Dzielnicy zwołano Zarząd, na którym wolscy radni "zgodzili się" natychmiast umieścić panią Antoninę na liście oczekujących i nadać sprawie specjalny priorytet. Dlaczego tyle to trwało, skoro kobieta złożyła wniosek w styczniu? - Tyle trwają procedury, musimy wszystko sprawdzić, wyjaśnić okoliczności - tłumaczy rzecznik dzielnicy Wola i odsyła nas do odpowiednich przepisów.
Przeczytajcie też: Paweł Kukiz znów atakowany za mieszkanie na Mokotowie. "Ewidentna nagonka"