"Oczekiwany miesiąc" czy "tandeta"? Juwenalia okiem warszawskich studentów
- Dla mnie to najbardziej oczekiwany miesiąc w roku. Wszystkie inne imprezy chowają się przy juwenaliach - mówi Karolina, studentka IV roku filologii polskiej. Nie wszyscy podzielają ten entuzjazm
22.05.2015 16:18
- Nie wpadam w euforię na wieść o zbliżających się juwenaliach. Dla mnie to tandetna impreza jakich przez cały rok organizuje się w Polsce tysiące - tłumaczy Janek, student UW. Sezon stołecznych juwenaliów w pełni. Na czym polega ich fenomen i czy rzeczywiście są świętem wszystkich żaków?
W ten weekend w Warszawie odbędą się kolejne imprezy zaplanowane w ramach stołecznych juwenaliów. Największa odbędzie się w sobotę na Agrykoli. Od godziny 18.00 na scenie swoje muzyczne umiejętności zaprezentują tam Grubson, Gooral, Paluch, Kękę i Mielzky. Imprezowy maraton studencki zamkną w przyszły weekend Ursynalia Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Na obie imprezy wybiera się Przemek, student IV roku Politechniki Warszawskiej.
- Dla mnie juwenalia są doskonałą okazją do tego, aby poznać nowych ludzi - tłumaczy Przemek. I dodaje, że choć w koncertach organizowanych z okazji studenckiego święta uczestniczą różne osoby, to wszyscy są do siebie pokojowa nastawieni i życzliwi. - Brakuje ci kasy na piwko, zawsze znajdzie się ktoś, kto pożyczy grosza lub postawi browarka - mówi Patrycja z Białołęki, studentka WAT-u. I zaznacza, że najlepszą imprezą jest Megawat, czyli święto żaków Wojskowej Akademii Technicznej.
Karolina za Megawatem nie przepada, bo nie lubi discopolo, które jest wizytówką tej imprezy. Uwielbia jednak koncerty. - Juwenalia przyciągają śmietankę polskiej sceny muzycznej, artystów znanych i alternatywnych. Na scenie każdy znajdzie coś dla siebie - tłumaczy studentka filologii polskiej. W tym roku najbardziej czeka na Ursynalia, na których wystąpi jej idol, czyli Kamil Bednarek .
Nie wszyscy studenci mają podobne doświadczenia. - Na juwenaliach byłem raz. Okazało się, że pierwszy i ostatni. Wróciłem bez portfela - tłumaczy Radek z SWPS-u. I dodaje, że co roku bierze natomiast udział w WOW, czyli Wielkich Otrzęsinach Warszawskich. - Preferuję klimaty klubowe. Dlaczego? Jest bezpiecznie i można potańczyć przy hitach największych artystów, a nie wypocinach "no name`ów" - tłumaczy student.
Dla Janka jedynym plusem juwenaliów jest piątek wolny od zajęć. Minusów dostrzega więcej - Jestem warszawianinem, więc denerwują mnie objazdy towarzyszące studenckiej paradzie, ponieważ ich konsekwencją są korki. Tak było chociażby w ostatnią sobotę - tłumaczy student UW. Jankowi nie podoba mu się, że za juwenalia płaci warszawski podatnik. - Po studentach trzeba posprzątać, policja musi zabezpieczyć miejsce koncertów. Większość studentów nie płaci podatków w stolicy - kończy warszawiak.
Zwolennicy juwenaliów podkreślają, że atutem organizowanych wtedy imprez jest ich niska cena. - Normalnie za bilet na koncert Bednarka zapłaciłabym więcej, a tutaj mam w gratisie jeszcze kilku artystów - mówi Karolina. Wielu rozmówców dostrzega jeszcze jeden plus juwenaliów. Chodzi o postawę policji, która dla imprezujących studentów jest wyrozumiała.
- Spożywanie alkoholu w miejscu publicznym nie jest akceptowane, ale zamiast mandatu wystawiają pouczenia - twierdzi Przemek. I dodaje, że dwukrotnie został z tego powodu zatrzymany przez mundurowych i za każdym razem kończyło się na prośbie, aby schował alkohol. - Zaobserwowałem to samo. Dla mnie to skandaliczne, ponieważ prawo powinno być egzekwowane o każdej porze roku - kończy Janek.
- Z juwenaliami jest jak z mieszkaniem w akademiku. Jeśli tego nie posmakowałeś, nie wiesz co to studia - mówi Adrian, absolwent UW, a dziś prawnik jednej ze stołecznych kancelarii. I wspomina, że majowe święto żaków to doskonała okazja do tego, aby nawiązać nowe znajomości. - Mój kolega na juwenaliach poznał przyszłą żonę, a koleżanka adoptowała kota, same plusy - mówi Adrian.
Przeczytajcie też: Ze znajomymi, siekierą i młotkiem. Tak chciała rozwiązać małżeńskie problemy