Nie żyje 11‑latek z Ursynowa. Pandemia uniemożliwiła leczenie za granicą
Zmarł 11-letni Julek, który walczył z glejakiem mózgu. Na leczenie hojnie złożyli się mieszkańcy jego rodzinnego Ursynowa. Jednak mimo zebrania potrzebnych środków, wyjazd za granicę na eksperymentalne leczenie uniemożliwiła pandemia.
Historia walki Julka Wróbla z nowotworem zaczyna się 1,5 roku temu, gdy lekarze postawili diagnozę: nieoperacyjny glejak mózgu. Już wtedy dawano mu jedynie pół roku życia. Na szczęście dzięki wysiłkom rodziców Julka, udało się znaleźć poza granicami Polski ośrodki, które zgodziły się przyjąć chłopca na leczenie w ramach eksperymentalnej terapii.
Pomogli mieszkańcy Ursynowa
Niestety koszty takiego wyjazdu okazały się na tyle wysokie, że rodzice postanowili zwrócić się o pomoc do mieszkańców Ursynowa. Oprócz zbiórki w internecie, już w marcu ubiegłego roku, jeszcze przed pierwszą falą pandemii, zorganizowano akcję "Ursynów gra dla Julka" w którą zaangażowało się wielu lokalnych artystów. Oprócz tego zorganizowano liczne licytacje i kiermasze. Julkowi pomagała też Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
Niestety, mimo uzbierania kwoty pozwalającej na rozpoczęcie terapii, przez pandemię koronawirusa z którą zmaga się obecnie cały świat, Julek najpierw nie mógł pojechać do szpitala w Zurichu, a później do Monterrey w Meksyku. Chłopca zakwalifikowano też na leczenie w klinice w Hamburgu, jednak i ten wyjazd nie mógł dojść do skutku.
Niestety, mimo długiej walki, chłopiec zmarł. "Kochani, w imieniu pogrążonej w rozpaczy rodziny informujemy, że dziś w nocy nasz Najdzielniejszy z Wojowników, po heroicznej walce dostał Anielskie Skrzydła. Zapewne właśnie jeździ na hulajnodze lub BMXie w rajskim skateparku" - poinformowała w niedzielę w mediach społecznościowych rodzina chłopca.
Pogrzeb Julka zaplanowany jest na środę. Rodzice poprosili, by osoby chcące w niej uczestniczyć - osobiście czy online - zamiast kwiatów, wpłacili dowolną kwotę na dziecko potrzebujące pomocy.
Przeczytaj także:
Źródło: haloursynow.pl/facebook.com