RegionalneWarszawaMieszkają za darmo, na koniec niszczą lokal!

Mieszkają za darmo, na koniec niszczą lokal!

Najpierw wynajmują, a potem nie płacą czynszu. "Nie mają z czego"

Mieszkają za darmo, na koniec niszczą lokal!

16.06.2014 13:35

Na rynku najmu mieszkań pojawiła się specjalna grupa klientów, którzy „nie płacą, bo nie mogą". Najczęściej jest to para z dzieckiem lub dziećmi.

Ich działania opisuje w dzisiejszej Rzeczpospolitej Grażyna Błaszczak. - Najczęściej pracuje tylko jedno z nich, drugie jest na "wychowawczym" albo posiada świadczenie z ZUS-u. - pisze autorka felietonu. - Zapewniają, że do 10. następnego miesiąca z powodzeniem są w stanie płacić uzgodniony czynsz. Na pytanie, dlaczego nie mieszkają tam, gdzie dotąd, zwykle pada odpowiedź, że albo mąż zmienił pracę, albo chcą mieć bliżej do rodziny.

Tacy ludzie nie przedstawiają referencji (kto zresztą takie przedstawia?). Wpłacają kaucję (zwykle jednomiesięczną), czynsz za pierwszy miesiąc. Czasem płacą regularnie dwa lub trzy miesiące. Potem nagle cisza. Gdy właściciel mieszkania monituje, na jego konto wpływają jakieś marne grosze, ale później już nic. Następuje zabawa w "głuchy telefon", właściciel grozi konsekwencjami, ale tak naprawdę niewiele może zrobić. Tymczasem dług rośnie i nie ma nawet obietnicy jego spłaty.

Często tacy ludzie stosują metodę "na wrażliwość".Gdy właściciel spotyka się z najemcami, dowiaduje się albo o ciężkiej chorobie, albo że to przejściowe trudności i że "trzeba sobie pomagać". Gdy to nie działa, właściciel dowiaduje się, że "jest draniem bez serca". Gdy twardo żąda uiszczenia opłaty, słyszy: dobrze, ale za kilka dni. Te kilka dni trwają czasem bardzo długo, właściciel też nie może przecież wyrzucić z dnia na dzień małego dziecka na ulicę. A zadłużenie rośnie.

Jak czytamy w felietonie, zarówno agenci nieruchomości, jak i policjanci wiedzą o takich rodzinach. Najgorsze jest to, że gdy ostatecznie zostaną one zmuszone do wyprowadzki, często demolują mieszkania. Nie ponoszą jednak za to żadnych konsekwencji, bowiem po pierwsze szkodliwość czynu jest mała, a po drugie - ci ludzie są faktycznie bez pieniędzy. Nagle się okazuje, że oficjalnie są bezrobotni lub żyją z pracy dorywczej.

- Jaki z tego morał? - pyta w podsumowaniu Błaszczak. - Najemcę trzeba sprawdzać, prosić o adres zatrudnienia, referencje z poprzedniego mieszkania. Jeśli klient nie chce powiedzieć, gdzie pracuje, raczej nie zamierza płacić za mieszkanie.

Gdy tacy ludzie w końcu się wyprowadzą, zaczynają od razu szukać nowego mieszkania i nowego właściciela "bez serca".
Gdzieś w końcu muszą mieszkać.

Obraz
mieszkaniewynajempolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)