Mężczyzna prześladuje kilkadziesiąt kobiet. Policja: "Przecież nic wam jeszcze nie zrobił"
Jedna z poszkodowanych zebrała 38 dziewczyn, które podobnie jak ona, są prześladowane. Ustaliły, że nęka je ten sam mężczyzna.
- Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. Nie mrugał. Zmroziło mnie - opowiada WawaLove.pl 21-letnia Agata, która od ponad roku nękana jest przez młodego mężczyznę. Nie jest jedyna. Przynajmniej 38 dziewczyn ustaliło, że ich prześladowca to jedna i ta sama osoba. Kilkanaście z nich zdecydowało się pójść na policję. Usłyszały tylko: "Przecież nic wam jeszcze nie zrobił".
Był przełom listopada i grudnia 2014 roku. Mieszkająca w warszawskim Śródmieściu Agata wyszła do sklepu. Doszło do pierwszego spotkania. - Bardzo dobrze to pamiętam. Idąc ulicą, rozmawiałam przez telefon z chłopakiem. Zauważyłam, że zrównał się ze mną obcy mężczyzna. Patrzył na mnie i słuchał. Zignorowałam go. Wszedł za mną do sklepu - opowiada Agata. Początek rozmowy nie wzbudzał podejrzeń. Nieznajomy przyznał, że dziewczyna zrobiła na nim piorunujące wrażenie i poprosił, by poświęciła mu kilka minut. - Odpowiedziałam, że jest mi bardzo miło, ale spieszę się i nie jestem zainteresowana. Mimo to wciąż za mną szedł. Zaczął mnie nagabywać. Powtarzałam, że mam chłopaka i nie jestem zainteresowana. Nie odpuszczał - wspomina Agata. Po chwili ochroniarz sklepu zorientował się, że coś jest nie tak. Gdy szedł w ich stronę, mężczyzna wycofał się i wyszedł. Czekał na dziewczynę pod sklepem. - Znów mnie napastował. Na szczęście zadzwonił mój chłopak, którego zdążyłam powiadomić sms-em o całej sytuacji. Włączyłam tryb
głośnomówiący. Zaczął udawać, że widzi nas przez okno i jeśli mężczyzna nie zostawi mnie w spokoju, zejdzie na dół "i zrobi z tym porządek". Wtedy ten przestraszył się i odszedł - wspomina pierwsze spotkanie z prześladowcą Agata.
Rewir
Poruszając się po centrum Warszawy, Agata wciąż na niego wpadała. - Miałam wrażenie, że wypatruje mnie w tłumie. Podchodząc do mnie, jak mantrę powtarzał te same zdania: "poświęć mi kilka minut", "daj mi swój numer telefonu", "nie uciekaj ode mnie" - wspomina dziewczyna. Wielokrotnie, gdy mijali się na schodach prowadzących do przejścia podziemnego, mężczyzna zawracał i biegł za przestraszoną Agatą. Zawsze poruszał się w tych samych miejscach. - To wyglądało tak, jakby miał swój rewir - dodaje.
Pewnego dnia dziewczyna wsiadła do tramwaju. Na jednym z przystanków dosiadł się on. - Wypatrzył mnie z drugiego końca wagonu i podszedł. Na początku go nie skojarzyłam. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, nie mrugał. Miał dziwny wzrok. Wtedy go poznałam. Zmroziło mnie - Agata wspomina kolejne "spotkanie". Gdy wysiadła z tramwaju, poszedł za nią. - Krzyczałam, by mnie zostawił w spokoju. Biegł za mną. Miał do mnie pretensje, że jestem niemiła - mówi dziewczyna. Zareagowało dwóch przypadkowych mężczyzn, którzy pogonili chłopaka.
Agata nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Tłumaczyła sobie, że ma pecha i tylko ją nęka wyjątkowo uparty mężczyzna. Myliła się. Zanim jednak dotarła do niej powaga sytuacji, doszło do wydarzenia, które zmobilizowało dziewczynę do działania. - Pewnego razu wchodziłam z koleżanką do metra. Zauważyłam go. Jechał na górę, my - na dół. Minęło dosłownie kilka sekund i poczułam, że ktoś się we mnie wpatruje. Stał za mną. Znów miał ten straszny wzrok. Zaczęłyśmy uciekać - mówi Agata. Dogonił je, prosił o numer telefonu i nazwisko. - Był nachalny. Pytał, dlaczego przed nim uciekamy. Bałam się - dodaje. Dziewczyny zaczęły iść w przeciwną stronę, ale chłopak nie odpuszczał. Agata zauważyła kontrolera, którego poprosiła o pomoc. - Wtedy mój prześladowca zrobił się agresywny. Zaczął krzyczeć i przeklinać. Zdążyłyśmy wsiąść do metra i uciec. Byłam roztrzęsiona - relacjonuje 21-latka. Ta sytuacja zaważyła na decyzji, by zgłosić sprawę na policję.
"Powinnaś mnie docenić"
Zanim Agata poszła na komisariat, postanowiła ostrzec innych. "Chciałabym prosić o kontakt dziewczyny, które, tak jak ja, są regularnie zaczepiane przez dziwnego chłopaka w okolicach centrum (...). Jest niski, szczupły, blady, ma wytrzeszczone, niebieskie oczy, ciemne włosy, zawsze ubrany w ciemne ciuchy. Jeśli którąś dziewczynę też zaczepia, bardzo proszę o komentarz. Chciałabym coś z tym zrobić, bo mam już dosyć strachu" - napisała na profilu facebookowym Spotted: Metro. Nie minęły dwie godziny, a pod postem pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy. "Zaczepił mnie raz pod stacją metra Centrum. Mimo ciągłego powtarzania, że nie chcę z nim rozmawiać, nadal twardo chciał mnie bliżej poznać. Potem spotkałam go w okolicy Kina Femina i zaczął mnie gonić w podziemiach. Dzięki Bogu spotkałam znajomego. Dziwnym trafem w ostatnim czasie kręcił się przed moim wydziałem. Zrezygnował, gdy zobaczył, że jestem z grupą znajomych" - pisze jedna z internautek. "Mnie też przez dwa lata wielokrotnie zaczepiał. Kiedyś odnalazł
mnie nawet w sklepie, w którym pracuję. Był tak namolny, że dostał zakaz wchodzenia na jego teren" - opowiada inna.
Agata zebrała 38 dziewczyn, które podobnie jak ona, są prześladowane. - Ustaliłyśmy, że napastuje nas ten sam mężczyzna - mówi. Kobiety odnalazły jego profil na portalu społecznościowym. Wszystko się zgadzało: wygląd, miejsca, w których się poruszał i wciąż powtarzający się tekst: "Powinnaś mnie docenić". - Do mnie też tak mówił. Nękał mnie przez kilka miesięcy - mówi WawaLove.pl 23-letnia Kalina. Jej historia jest bliźniaczo podobna do tego, co przeżyła Agata. - Zaczepił mnie na przejściu dla pieszych. Powiedział, że chce zostać moim przyjacielem. Zapytał o imię - podałam fałszywe - opowiada. Kalina popełniła jednak jeden błąd. Zdradziła mu prawdziwe nazwisko. - Myślałam, że jeśli to zrobię, da mi spokój. Miałam plan - gdy zacznie do mnie pisać, spławię go - dodaje. Myliła się, nie dawał Kalinie spokoju. Zablokowała konto mężczyzny na Facebooku, ale on dotarł do jej znajomych. Zaczęły się telefony. - Był wkurzony. Mówił, że powinnam go docenić i to, że od pół roku wciąż o mnie pamięta - wspomina. Kalina
postraszyła go, że zgłosi sprawę na policję. Nigdy więcej do niej nie zadzwonił. Poszkodowane dziewczyny dotarły także do informacji, że mężczyzna jest uczestnikiem kursu uwodzenia, na którym wykorzystywane są kontrowersyjne metody.
Nic się nie stało
Agacie i Kalinie udało się zebrać kilkanaście dziewczyn, które zgodziły się zgłosić sprawę na policję. Siedem z nich w niedzielę rano pojawiło się na komendzie przy ul. Wilczej. - Funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie nie chciał nam uwierzyć. Powiedział, że i tak nie mamy co liczyć na to, że ktoś nas przesłucha. Przecież jest niedziela - wspomina Agata. Dopiero po interwencji jej ojca komisarz zgodził się spisać zeznania dwóch dziewczyn. - To było straszne. Policjant wciąż mi przerywał i mówił: "ale nie szarpał pani?", "ale nie groził?", "przecież nic się pani nie stało". Wciąż sugerował, że z tego nic nie będzie - mówi WawaLove.pl Agata. Po zgłoszeniu sprawy nie czuje się bezpieczniej. - Miałam wrażenie, że na komisariacie nie traktują nas poważnie - dodaje. Kobiety same ustaliły tożsamość mężczyzny. - Policjant nawet nie był zainteresowany jego danymi. Nie chciał też zdjęcia, które udało nam się zdobyć - wspomina dziewczyna. Na listę poszkodowanych wciąż dopisują się kolejne kobiety.
- Wszczęliśmy dochodzenie z art. 190a Kodeksu Karnego. Dotyczy on uporczywego nękania, czyli stalkingu - mówi WawaLove.pl kom. Robert Szumiata, rzecznik prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa Śródmieście. - Poszkodowani sukcesywnie są przez nas wzywani i składają swoje zeznania - dodaje. Za stalking, czyli uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej podlega karze do 3 lat pozbawienia wolności. Kilka godzin po złożeniu zeznań przez poszkodowane, na komendę przy ul. Wilczej został doprowadzony młody mężczyzna, który miał nękać kobiety w jednym z warszawskich centrów handlowych. - Ten mężczyzna nie jest związany ze sprawą - przekonuje Szumiata. Po złożeniu zeznań, został wypuszczony.
Monika Rozpędek, WawaLove.pl