Mazowieckie. "Słoneczny" wstrzymany. To nie pora na spontaniczne podróże
Tego lata Koleje Mazowieckie rezygnują z lubianego przez pasażerów wakacyjnego kursu. Dowoził na samo wybrzeże, nie trzeba było wcześniejszej rezerwacji biletu. Wystarczyło tylko wyruszyć w podróż, a bilet kupić w ostatniej chwili, na moment przed gwizdkiem zawiadowcy.
To pandemia sprawiła, że w tym roku specjalna letnia linia, dowożąca pasażerów z Warszawy Zachodniej bezpośrednio aż do Ustki, uruchamiana nie będzie. Powody są dwa. Po pierwsze nadal trzeba dbać o dystans, a w środkach transportu obowiązują limity. Tymczasem w formule "Słonecznego" zastosowanie ograniczenia w liczbie przewożonych osób jest niemożliwe.
- Nie ma bowiem systemu rezerwacji. A sprzedaży biletów nie da się ograniczyć z uwagi na rozporządzenia Parlamentu Europejskiego, bo według tych aktów prawnych nie można sprzedawać biletów tylko jednym kanałem - tłumaczy Dorota Nowakowska, rzecznik prasowa Kolei Mazowieckich.
Drugi powód likwidacji "Słonecznego" w tym sezonie jest również skutkiem koronawirusa, ale tym razem chodzi o aspekt ekonomiczny. - Pociąg "Słoneczny", w odróżnieniu od pozostałych połączeń uruchamianych przez Koleje Mazowieckie, jest połączeniem komercyjnym, a co za tym idzie, nie jest dofinansowany przez organizatora pasażerskiego transportu kolejowego na Mazowszu - informują Koleje Mazowieckie.
Mazowieckie. "Słoneczny" wstrzymany. Trudno utrzymać formułę tego składu, a poza tym nie opłaca się
Pandemia wpłynęła na finanse przewoźnika. Praca zdalna i wirtualne szkoły oraz mniejsza mobilność społeczeństwa, a co za tym idzie, mniejsza sprzedaż biletów, odbiły się na budżetach spółki. W tych okolicznościach specjalny wakacyjny kurs mógłby tylko generować straty. Także dlatego, że nawet wtedy, gdy zainteresowanie podróżą byłoby ogromne, pasażerowie musieliby zajmować tylko część składu, trzymając się na dystans.
Koleje Mazowieckie mają nadzieję, że "Słoneczny" znów wróci na tory w przyszłym roku. Jeździł bowiem od 2005 roku i cieszył się powodzeniem. Najpierw dowoził podróżnych z Zachodniego do Gdyni Głównej, a potem trasę przedłużono do Ustki, więc w kilka godzin, jednym pociągiem, można było znaleźć się niemal nad samym morskim brzegiem.