Magdalena Ogórek zaatakowana w kościele na Mokotowie. „Nie dam się zastraszyć”
"Przed drzwiami czekał na mnie, córkę i męża jakiś rosły mężczyzna, który nie chciał nas wpuścić. Szarpał mojego męża"
Podczas niedzielnej mszy świętej w kościele św. Andrzeja Boboli na Mokotowie obcy mężczyzna rzucił się na Magdalenę Ogórek. Poturbował również jej męża. Sprawę bada policja
W Niedzielę 2 kwietnia podczas porannej mszy dla dzieci w warszawskim sanktuarium św. Andrzeja Boboli obcy mężczyzna zaatakował byłą kandydatkę SLD na prezydenta.
- Chwilę spóźniliśmy się na mszę - relacjonuje Wirtualnej Polsce Magdalena Ogórek. - Przed drzwiami czekał na mnie, córkę i męża jakiś rosły mężczyzna, który nie chciał nas wpuścić. Szarpał mojego męża, ale niezrażeni tym weszliśmy do kościoła z innej strony. Niestety podczas kazania okazało się, że ten człowiek po prostu wtargnął do wnętrza, zaczął krzyczeć w moim kierunku i zatrzymał się pod samym ołtarzem. Obok było prawie 40 dzieci, on stał na wyciągnięcie ręki od nich z szaleństwem w oczach. Rodzice zamarli. Po chwili ten mężczyzna rzucił się na nas. Mąż po wszystkim skończył z otarciami, ale udało nam się przy interwencji innych wiernych, jezuitów i proboszcza bezpiecznie opuścić sanktuarium - dodaje byłą kandydatka na urząd prezydenta Polski. Podkreśla tez, że policja natychmiast została wezwana na miejsce zajścia, ale zanim zdążyła przyjechać, mężczyzna uciekł.
Sprawę bada policja
Sprawę bada prokuratura na Mokotowie. Jak potwierdza oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa II asp. sztab. Robert Koniuszy: „Przesłuchani zostali pierwsi świadkowie, złożone zostało zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa”. - Nie dam się zastraszyć tymi atakami, w niedziele otrzymałam od współpracowników i przyjaciół ogromne wsparcie. Naprawdę niepokojący był jednak fakt, że wszystko obserwowała moja córka i inne dzieci w kościele - mówi WP Ogórek.
Według ustaleń WP, które potwierdził proboszcz parafii św. Andrzeja Boboli, mężczyzna który wtargnął na teren świątyni i zakłócił przebieg mszy świętej, od dłuższego czasu obserwował miejsce ataku. Nie był jednak znany lokalnej społeczności.