RegionalneWarszawaKasjerka z „Biedronki” rewiduje klientom torby!

Kasjerka z „Biedronki” rewiduje klientom torby!

"Bo kierownik kazał"

Kasjerka z „Biedronki” rewiduje klientom torby!

Ze smutkiem przeczytaliśmy list starszej pani, jaki ukazał się w "Informatorze". Przeczytajcie go i napiszcie, co o tym sądzicie.

"W dniu 21 listopada około godz. 17-ej udałam się wózeczkiem na zakupy do „Biedronki”przy ul. Niemcewicza. Do zakupów użyłam wózka firmowego, do którego przyczepiłam swój własny. Z towarami udałam się do kasy. Młodziutka kasjerka obliczyła zakupy i zapytała "co Pani ma we własnej torbie?". Klepnęłam nią i powiedziałam, że nic. Usłyszałam, „Proszę mi pokazać tą torbę”.

Zmuszona byłam podnieść wózek i postawić go na ladzie kasowej. Zajrzała do środka. Poczułam się obrażona. Poprosiłam kierownika.

(Pani) Kierownik oświadczyła że kasjerki mają taki obowiązek. Zwróciłam uwagę, że w sklepie nie ma schowków na wózki, ani informacji, co z nimi zrobić. Pokazała mi kasetki wielkości 40/30 cm, które miały być do dyspozycji klientów. Żadna z nich nie była użyta. Brak informacji do czego służą takie małe pojemniki. Poprosiłam, aby kierowniczka przymierzyła do nich wózek.

Powszechnie wiadomo, ze szczególnie ludzie starsi posługują się wózeczkami na zakupy. Nie wie jednak o tym właściciel sklepu „Biedronka". Nie wiem czy w sklepie są kamery i paski magnetyczne na towarach. Właściciel pewnie na tym oszczędza, a lekceważy godność własnych klientów. W „Biedronce” jest mnóstwo drobnych towarów, które można schować niekoniecznie do torby, ale do kieszeni.

Czy w takim razie klienci będą poddawani publicznej rewizji?" - pyta na koniec pani.

Starsi ludzi często chodzą z wózeczkami do sklepu. Nie mają siły, by dźwigać ciężkie zakupy. Pani kasjerka nie miała prawa zaglądać do torby bez zgody starszej pani, a wypowiedź kierownika sklepu to już ponury żart. Jeśli istniało podejrzenie, że starsza pani wynosi coś ze sklepu, należało wezwać policję. Lub poczekać, aż starsza pani sama pokaże, że nic nie ukradła. Wewnętrzny regulamin sklepu nie ma nic wspólnego z posiadanymi przez nas prawami.

Zadzwoniliśmy do biura prasowego Biedronki. Pan rzecznik na pytanie "co o tym sądzi i czy to zwyczajne praktyki w Biedronce" odpowiedział: Nie wiem. Muszę się zapytać Centrali. Fajny rzecznik! Tylko nie wiadomo do czego służy.

Najbardziej w tym wszystkim boli, że starsi warszawiacy nie mogą się bronić przed takimi zachowaniami. Najłatwiej uderza się w najsłabszych.Jeżeli ktoś powie, że "kierownik kazał" lub, że "taki obowiązek", zwykle to robią. Może dlatego, że są dobrze wychowani, w przeciwieństwie do kierownika Biedronki przy Niemcewicza?

Pisownia listu oryginalna, pogrubienia w tekście pochodza od redakcji.

Obraz
kradzieżskandalzakupy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)