Jak wygląda świat zza praskiego baru?
"Przychodzi mi do baru w środku nocy jakaś francuska karlica-pankówa i pyta, gdzie jest Sen Pszczoły, który dopiero co spłonął. Ja jej mówię o pożarze, a ona płacze i koniecznie chce stawiać mi wódkę"
24.05.2013 10:37
Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
W moim życiu zawsze działy się jakieś dziwne rzeczy i zawsze lubiłam je opisywać. W domu rodziców mam skrzynię pełną pamiętników, które pisałam od VII klasy podstawówki aż do końca studiów, zawsze z cichą nadzieją, że ktoś je po moim trupie opublikuje. Ale siostra umywa ręce, a przed rodzicami się wstydzę większości z tych "historyjek", więc korzystając z dóbr internetów, zaczęłam sama się publikować za życia. Ludziom się to podoba, więc piszę.
A takim konkretnym bodźcem, który mnie do tego pisania zmotywował była zeszłoroczna wyprawa w Bieszczady, którą szerzej opisuję w poście "* Dlaczego piszę zzabaru "*. Spotkałam tam barmana, który pisze książki o tym, co się dzieje u niego w knajpie i stwierdziłam, że to, co ja obserwuję w swojej pracy za barem, również się świetnie nadaje na materiał literacki.
Jak wygląda świat zza praskiego baru?
Zasadniczo bardzo sympatycznie. Lubię swoją pracę: przychodzę rano, sprzątam, układam ciasta w witrynce, rozgrzewam ekspres do kawy i czekam na rozwój wydarzeń. Zwykle przychodzą znane twarze, mamy wielu stałych bywalców. Z większością jestem na ty, wiem co lubią pić i jeść, czym się zajmują. Zamieniamy dwa słowa, uśmiechamy się do siebie, ja przygotowuję zamówienie, oni mówią, że im smakowało i tak się to jakoś kręci. Stałym punktem dnia są też "atrakcje dodatkowe", zwykle związane z drobnym handlem, np. przychodzi pan i chce mi sprzedać donicę z lat '70 albo kanister paliwa lotniczego, a jak odmawiam, to idzie i proponuje ten deal moim gościom. Są też afery sercowe typu: wpada pani - nietrzeźwa i mocno spalona na solarium, i mówi, że jak przyjdzie taki ze szramą, to żebym zeznała, że ona tu siedziała cały dzień z koleżanką i piła kawę. Albo przychodzi koleś w dresie i prosi, żebym mu pomogła wypisać walentynkę "dla tej wrednej suki". Codziennie coś innego.
Jaka była najdziwniejsza historia, jaka Ci się przytrafiła?
Najdziwniejszej jeszcze nie było. Ja za każdym razem jestem zaskoczona tymi "atrakcjami dodatkowymi" i myślę, że dalej już nie można pójść z tym absurdem. A potem się okazuje, że jednak można i przychodzi mi do baru w środku nocy jakaś francuska karlica-pankówa i pyta, gdzie jest Sen Pszczoły, który dopiero co spłonął (bo to było 2 marca - pamiętam dokładnie jej wizytę). Ja jej mówię o pożarze, a ona płacze i koniecznie chce stawiać mi wódkę. No wiec piję, bo nigdy nie piłam z karlicą. I jeszcze w dodatku pankówą. Bardzo się polubiłyśmy tego wieczora.
Czym Praga różni się od innych dzielnic pod wzgledem pracy za barem, jak myślisz?
Czasem się zastanawiam, czy chciałabym pracować gdzie indziej, w jakimś modnym miejscu, do którego sama lubię chodzić się bawić. Tam, gdzie są lepsze napiwki i przychodzi więcej fajnych chłopaków. I zawsze jednak dochodzę do wniosku, że nie. Bo w tych miejscach jest za duży przemiał, po prostu śmigasz za barem - drinki, kawa, tosty, browary - i z nikim nawet nie pogadasz. A ja się lubię czuć gospodarzem, którego się odwiedza, a nie robotem do nalewania piwa. Poza tym mam tu blisko, bo mieszkam dwie ulice dalej i dzięki temu się nie spóźniam ani nie stresuję, jak muszę zostać dłużej.
Jest też kwestia tak zwanego "praskiego klimatu".* Ja się kiedyś strasznie bałam tej dzielni. Siedziałam sobie na zielonym Żoliborzu, a w głowie roiło mi się od stereotypów na temat latających po ulicach Pragi noży sprężynowych i strzykawek z HIV-em, trafiających na ślepo w przechodniów.* I tak ze trzy lata temu skończyła mi się ta przytulna meta w inteligenckiej dzielnicy i los mnie rzucił w samo serce domniemanego piekła. No i okazało się, że tu jest zajebiście. Te wszystkie stare kamienice, ulice, z których krzyczy historia, to jest bardzo inspirujące: http://zzabaru.wordpress.com/2013/03/13/ruska-bajeczka/ .
Owszem, jakieś krwawe porachunki są, ale raczej między tymi, którzy takie porachunki preferują. Albo mają pecha. Mnie nigdy przenigdy nie spotkało tu nic niemiłego. Wręcz przeciwnie. Na przykład w zeszły weekend wychodzę sobie rano do pracy, a tu naprzeciw domu stawiają mi mur od getta, a za murem wieszają sztucznych Żydów. A w porze lunchowej przychodzi do baru na naleśnika czterech facetów w mundurach esesmańskich. Gdzie indziej nie ma takich atrakcji!
Mieszkasz na Pradze. Czy spotykasz bohaterów swoich opowieści także po pracy? Kim oni są, co to za ludzie?
Tak, jesteśmy sąsiadami i siłą rzeczy spotykamy się na ulicy czy w sklepie. Mówimy sobie dzień dobry i już. Są takie osoby, które lubię spotykać, jak * Kaśka od Kotów* czy * Włodek*, a są też takie, których wolę unikać, jak np. panowie wariaci .
Poza pracą w barze zajmuję się także animacją kulturalną - pracuję i bawię się z dzieciakami z Pragi, robimy warsztaty, czasami nawet w moim domu, a czasami w knajpie. I muszę przyznać, że przekrój społeczny ludzi, których spotykam zarówno podczas tych działań animacyjnych, jak i pracy za barem, jest naprawdę szeroki: od artystów, freelancerów, muzyków, streetworkerów, po osoby bezrobotne, uzależnione i pracujące w administracji państwowej. Każdy niesie z sobą jakąś ciekawą historię. Ale nie każdy pewnie życzy sobie, aby ją opowiadać, dlatego staram się być bardzo ostrożna i myślę kilka razy, zanim coś opublikuję. A czasem po prostu pytam, czy mogę i ci, którzy mi ufają, są zwykle bardzo zadowoleni z tego, że o nich chcę napisać. A ci, których nie lubię, no cóż... mają problem ;)