Izraelskie wycieczki w Warszawie. Sprawdziliśmy, ile jest w nich prawdy
Po głośnym artykule o warszawskiej młodzieży, która zdemolowała apartament w Kościelisku, skontaktowało się z nami wielu czytelników. Niektórzy zwrócili uwagę na turystów m.in. z Izraela, którzy przyjeżdżają do Polski i bałaganią w hotelach. Jak zaznaczają rozmówcy, kilka lat temu problem był o wiele poważniejszy, niż obecnie. Postanowiliśmy zmierzyć się z historiami, które nam opowiedzieli.
25.01.2018 | aktual.: 29.01.2018 12:02
Niektóre z historii szokują. Wiele z nich uznawano za miejskie legendy czy plotki. Dlatego sprawdziliśmy ich wiarygodność u kilku źródeł.
Jedną z naszych rozmówczyń jest pani Kinga [bohaterowie prosili o anonimowość], która przez 10 lat pracowała w branży hotelarskiej w Warszawie. Odpowiadała m.in. za marketing w hotelu Sobieskim i w innych obiektach z grupy Orbis. - Wycieczki z Izraela kilka lat temu to był horror. Miały bardzo niski budżet i były organizowane przeważnie w weekendy - mówi. - Za jednym razem na taką wycieczkę przyjeżdża ok. 200 osób i zajmują większość hotelu. Byłam świadkiem jak demolowali pokoje. Poobijane meble i rozwalone łóżka były normą. Poza tym zdarzało się, że zostawiali fekalia na ścianach. Wkładali papier toaletowy do sedesu i spuszczali wodę - całe piętro momentalnie było zalane. Podpalali papier na środku pokoju i robili ogniska. Stołówka po ich posiłku wyglądała jak pobojowisko. Jedzenie było porozrzucane dookoła stolików, jajka wdeptywali w wykładzinę - opowiada i dodaje: - Niektóre sprzątaczki odmawiały sprzątania po grupach izraelskich.
Czy inne wycieczki zagraniczne też sprawiają kłopoty? - dopytuję.
- Do Polski duże grupy przyjeżdżają jeszcze z Japonii, Austrii, Niemiec. To przeważnie emeryci i nie robią hałasu. Problematyczni są też Brytyjczycy, którzy przylatują na imprezy, wieczory kawalerskie, żeby poderwać dziewczyny. Już z taksówki wychodzą pijani. Wcześniej umawiamy się z nimi, że jak tylko się pojawiają w hotelu, to na ich rękach niezmywalnym markerem piszemy numer pokoju, żeby łatwiej było ich tam zanieść. Brytyjczycy mało przebywają w hotelu: wieczorem wychodzą na miasto, wracają nad ranem i śpią. Nie robią większych szkód, chociaż bywają upierdliwi.
Traumatyczne skojarzenia
Skontaktowaliśmy się z przewodniczącym Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP Lesławem Piszewskim i poprosiliśmy o komentarz. - Bywały takie sytuacje, ale nie wiem, czy nadal się utrzymują. Takie zachowanie było sygnalizowanie organizatorom wycieczek. Do nas nikt się nie zgłaszał. Z całą pewnością nie ma zgody na to, żeby ktokolwiek dewastował czyjeś mienie - mówi naszej reporterce.
Piszewski zastanawia się nad przyczynami takiego zachowania. - Organizatorzy wycieczek wysyłają młode osoby do obiektów, które rodzą traumatyczne skojarzenia, nastolatkowie są nimi przesiąknięci. Może dlatego ich zachowanie czasem odbiega od norm. Nie umiem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia - tłumaczy i dodaje: - Nastolatkowie z Izraela są najliczniejszą grupą, która przyjeżdża do Polski, ale myślę, że to nie dotyczy tylko ich. Nastolatkowie z reguły wyłamują się z norm.
"Chcą odreagować"
Pracownicy hotelu na różne sposoby starali się okiełznać izraelskich turystów. - Kiedyś zakwaterowaliśmy ich na oddzielnym piętrze, żeby nie przeszkadzali gościom. Bo zdarzało się, że po ciszy nocnej biegali po korytarzach, pukali do drzwi innych gości, dzwonili dzwonkiem i krzyczeli. Niestety nic to nie dawało - mówi pani Kinga.
- Gdy pracowałam w Sobieskim, jeden chłopiec wyskoczył przez okno, bo chciał dostać się do pokoju piętro niżej. Zawisł na gzymsie na czwartym piętrze, prawie spadł. Mógł się przecież zabić - wzdycha pani Kinga.
Kilka lat temu mieszkała w okolicy Ogrodu Saskiego. - Izraelskie wycieczki często robią tam przerwę w zwiedzaniu. Siadają na trawie i jedzą posiłek w jednorazowych pojemnikach. Jak wychodzą, w ogrodzie można zobaczyć pole białych pojemników. Nikt po sobie nie sprząta - dodaje.
Po maturze - wojsko
Pan Michał pracuje w placówce obsługującej izraelskie wycieczki w Polsce. - Wiem, że wycieczki z Izraela wzbudzają duże kontrowersje. Słyszałem, że Izraelczycy dostają na nie duże dotacje. Wiele 17-18-latków po raz pierwszy jedzie za granicę i mieszka w hotelu - wyjaśnia.
Zaznacza, że na izraelską młodzież po powrocie z wycieczki czekają egzaminy maturalne. A po maturze - wojsko. - Kobiety idą na dwa lata do wojska, mężczyźni na trzy. W Izraelu dzieci wychowuje się bezstresowo. Rodzice uważają, że to armia ma ich ucywilizować i spowodować, że wydorośleją. Do ostatniego momentu zachowują się jak dzieci. 17-latek emocjonalnie jest na poziomie 12-latka – mówi.
Podobnie, jak pani Kinga, wspomina ich przyjazdy do Polski. - Widziałem jak w hotelach palili zasłony w oknach, sikali z drugiego piętra na parking, mazali kupą kafelki w łazienkach i słuchawki prysznicowe, urywali zlewy, wyrzucali materace przez okno, biegali w rajstopach po lobby hotelowym. Raz przebili ścianę, bo chcieli razem mieszkać. Potem podpalili kosz na śmieci. Inni biegali nago po dachu - opowiada.
Dodaje, że w ostatnim czasie ich się poprawiło. - Wszystko przez to, że w izraelskich mediach poinformowano, że mają bardzo złą opinię w Europie. Od tamtej pory kładzie się większy nacisk na to, żeby polepszyć ich wizerunek - tłumaczy.
"Nie wszyscy tak się zachowują"
Managerowie warszawskich hoteli w większości odmówili udzielenia komentarza w tej sprawie. - Nie będę komentował zachowania naszych pracowników - uciął Łukasz Marzec, dyrektor sprzedaży w Hotelu Novotel.
Na rozmowę zgodził się kierownik apartamentów hotelowych na Woli. Przyznaje, że miał różne doświadczenia z izraelskimi wycieczkami, ale uważa, że nie można generalizować. - Nie wszyscy tak się zachowują. Niektórzy są bardzo w porządku - mówi.