Gronkiewicz-Waltz nie pojawiła się na komisji weryfikacyjnej. Teraz zapuka do niej komornik?
"Wysyłamy kary do egzekucji."
30.07.2017 11:29
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zapłaciła żadnej z czterech kar nałożonych za niestawianie się przed komisją weryfikacyjną. - Prezydent Warszawy nie może już uciekać - mówił wiceminister Patryk Jaki i zapowiada, że grzywny zostały wysłane do egzekucji.
Gościem radiowej Jedynki był przewodniczący komisji weryfikacyjnej, wiceminister Patryk Jaki. Na pytanie o to, co czeka prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz za "rażące naruszenie prawa administracyjnego" polityk stwierdził, że "naturalną konsekwencją powinna być albo dymisja, albo zabranie mandatu przez ludzi w wyborach".
- Tak niestety działa demokracja. W postępowaniach administracyjnych nie ma twardych narzędzi, aby ukarać prezydent stolicy. To jest kwestia ewentualnie odrębnego postępowania (...), ale to już postępowanie karne, czyli prokuratury. Z tego, co wiem prokuratura, bada działanie mafii złodziejskiej w Warszawie. Zobaczymy, co z tego będzie - oświadczył Patryk Jaki.
Przypomnijmy: prezydent Warszawy nie stawiła się na żadnym posiedzeniu komisji weryfikacyjnej, której zadaniem jest wyjaśnić aferę reprywatyzacyjną w stolicy. 25 lipca ukarano Hannę Gronkiewicz-Waltz grzywną w wysokości 3 tys. zł za niestawiennictwo na rozprawie. To już czwarta kara grzywny, którą komisja weryfikacyjna nałożyła na Gronkiewicz-Waltz.
To jednak nie wszystko - Patryk Jaki podkreślił, że prezydent Warszawy nie zapłaciła żadnej z kar. Czy tym samym Hanna Gronkiewicz-Waltz może spodziewać się wizyty komornika? Wiceminister odpowiada twierdząco: - właśnie wysyłamy te kary do egzekucji. Prezydent Warszawy nie może już uciekać od stawiennictwa przed komisją i niepłacenia kar za niestawianie się - mówił w radiowej "Jedynce".
W ubiegłym tygodniu komisja weryfikacyjna uchyliła decyzję prezydent Warszawy z 2012 r. ws. słynnej działki o przedwojennym adresie Chmielna 70. Według komisji, miasto nie mogło przekazać praw do niej trzem handlarzom roszczeń, bo ostatni właściciel dwóch trzecich działki, jako obywatel Danii, otrzymał już odszkodowanie w czasach PRL.