Zapytany o to, jak ocenia umieszczenie amerykańskiego batalionu w Polsce i trzech państwach nadbałtyckich, były szef MON odpowiedział: - To duży sukces, ale ambicje są dużo większe. W sprawach bezpieczeństwa nigdy nie można powiedzieć, że to koniec, jest bezpiecznie, że jesteśmy zadowoleni. Nie można uważać, że 1000 żołnierzy ma tu przełomowe znaczenie - to ważny krok, ale musimy walczyć o więcej, bo nasi potencjalni przeciwnicy dysponują bardzo dużym potencjałem, a gwarancją naszego bezpieczeństwa jest obecność amerykańska i NATO-wska w Polsce.
Na pytanie, czy postrzega to jako sukces rządu Prawa i Sprawiedliwości, Tomasz Siemoniak odpowiedział: - Też, oczywiście, nikt temu nie zaprzecza. Doceniam wysiłki prezydenta Andrzeja Dudy. Pierwszy rok swojej kadencji poświęcił przygotowaniom do szczytu NATO i nie można mu odmówić sukcesu. Ale praca nad tym szczytem trwała dwa lata i zaczęła się już za poprzedniego rządu. To minister Schetyna i ja przedstawialiśmy rok temu nasze oczekiwania oraz założenia polityczne, potem sekretarz generalny tę pracę podjął, a nowy rząd ją kontynuował. Nie odmawiam im tego wysiłku, ale złoszczę się na dezawuowanie poprzedników i mówienie, że nie myśleli o wzmacnianiu wschodniej flanki.
-Ten sukces szczytu warszawskiego opiera się na bardzo wysokiej pozycji Polski w NATO, w Europie, na świecie, zbudowanej przez 26 lat transformacji i naszym zaangażowaniu w NATO od pierwszego dnia - stwierdził były minister.