Dramatyczny film z Maratonu Warszawskiego obiegł świat. Słynni biegacze oburzeni
Tegoroczny Maraton Warszawski zyskał światowy rozgłos za sprawą dramatu, który spotkał Recho Kosgei.
Recho Kosgei miała do mety kilkaset metrów, gdy nagle jej organizm odmówił posłuszeństwa. Film z dramatem Kenijki obiegł świat. Skomentował go nawet słynny David Rudisha. Kibice są oburzeni, że nikt nie udzielił jej pomocy.
Tegoroczny Maraton Warszawski zyskał światowy rozgłos za sprawą dramatu, który spotkał Recho Kosgei. Pisaliśmy o tym na łamach WawaLove.pl. Kenijska biegaczka kilkaset metrów przed metą opadła z sił i straciła szansę na zwycięstwo. Walczyła do końca, ale nie potrafiła się podnieść i dokończyć zawodów.
Sprawę nagłośnił David Rudisha, dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 800 metrów. Rodak Kosgei jest wstrząśnięty filmem, który pokazuje męki kenijskiej maratonki. Głos w dyskusji zabrał także słynny maratończyk Wesley Korir. - To bardzo smutne, gdy oglądamy sportowca cierpiącego na drodze do mety, a inni na to patrzą. Musimy wołać o pierwszą o pomoc! - pisze Rudisha. - To nie do przyjęcia. Mimo że zabronione jest pomaganie biegaczowi, to czasami przychodzi czas, gdy górę musi wziąć logika - dodaje Korir.
Dwie strony medalu
Do dyskusji dołączyli kibice. Wielu z nich także nie kryje oburzenia, że Kosgei nie udzielono od razu pomocy. Nie brakuje mocnych wpisów. - Organizatorzy byli ślepi. Powinien być protest, a może nawet bojkot imprezy skoro nie wywiązali się ze swoich obowiązków. Wstyd! - pisze jeden z fanów.
Sprawa jednak nie jest taka prosta. Przepisy mówią jasno, że organizator może udzielić pomocy uczestnikowi, gdy ten o to poprosi. Taka interwencja od razu skutkuje nieuwzględnieniem danego biegacza w klasyfikacji.
Wpis Rudishy skomentował także Polak, który startował w Maratonie Warszawskim. Tak opisał całą sytuację. - Mylisz się panie Rudisha. Byłem tam. Byłem osobą, która zrobiła pierwszy krok, aby pomóc pani Kosgei. Kiedy biegłem, zapytałem ją, czy wszystko w porządku i wiedziałem, że potrzebuje pomocy. Wziąłem ją na ręce - pisze Grzegorz Gronek.
Głos zabrali także organizatorzy, którzy nie mają sobie nic do zarzucenia. Przedstawiają sprawę w zupełnie innym świetle.
- Czytamy komentarze, że niemal doprowadziliśmy do jej śmierci, co jest kuriozalne. Zawodniczkę odcięło z powodu odwodnienia. Nie wzięła odżywki z żadnego punktu, w jakim na nią czekały napoje. 800 metrów przed metą osłabła. To jest fakt, ale film, który krąży w internecie, pokazuje samą biegaczkę, a nie całą sytuację. Nie pokazuje tego, że przed nią zatrzymał się samochód z zegarem i pomoc została natychmiast wezwana - wyjaśnia Magda Skrocka z Fundacji Maraton Warszawski w portalu festiwalbiegowy.pl.
Kosgei niewiele zabrakło, aby wygrać maraton. Ostatecznie po udzieleniu pomocy nie została sklasyfikowana.
źródło: Sportowe Fakty WP