Dobre wieści ze schroniska "Na Paluchu"
- Jeszcze 10 lat temu na Paluchu było ponad 2 tys. psów, a dziś nie ma nawet 750 - mówi w "Gazecie Wyborczej", dyrektor schroniska, Henryk Strzelczyk.
Dyrektor w rozmowie z Martyną Śmigiel tłumaczy, że w 2005 roku zaczęli czipować zwierzęta ze schroniska, a później miasto uruchomiło program bezpłatnego czipowania psów właścicielskich. - Pies z czipem ma tożsamość, dużo prościej jest dotrzeć do jego właściciela. Zguby trafiały więc do swoich domów - mówi.
Strzelczyk przekonuje, że dzięki bezpłatnej kastracji i sterylizacji zwierząt prywatnych, zmniejszyła się liczba bezpańskich psów. - W 2016 r. wojewoda uchylił uchwałę pozwalającą na bezpłatną kastrację i sterylizację zwierząt właścicielskich. I w kolejnym roku mieliśmy zwiększony napływ szczeniąt o 100 proc. Po powrocie programu wszystko wróciło do normy - zaznacza.
Dodaje, że również zmienili procedure adaptacyjną. - Teraz obowiązują tzw. spacery przedadopcyjne. Chcemy, żeby zwierzęta nie odjeżdżały ze schroniska z zupełnie obcą osobą - mówi.
- Przed adopcją robimy bardzo obszerny wywiad. Niektórzy mówią, że nie mamy litości. Pytania są tak skonstruowane, że nie ma mowy o aktorstwie. Nawet jeśli w którymś się skłamie, to później i tak człowiek się wykolei. Informujemy też o obowiązku zapewnienia zwierzęciu opieki weterynaryjnej - tłumaczy Strzelczyk.
Zobacz także: Hofman podaje przepis, jak skupić na sobie uwagę mediów. "Spóźniasz się chwilę…”
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl