Czy w Warszawie znaleziono pytona? Są nowe informacje
Afrykańskie upały w Polsce z pewnością nie są dla pytona tygrysiego problemem, jednak egzotyczny klimat wcale nie pomaga w jego znalezieniu. Co kilka dni pojawiają się kolejne doniesienia na temat nowych śladów węża znad Wisły, ale konkretów wciąż brak. Zapytaliśmy, czy poszukiwania mają jeszcze sens.
09.08.2018 | aktual.: 09.08.2018 11:26
Pyton z Warszawy zawładnął umysłami Polaków. Przez pewien czas wydawało się, że zagrożenie jest naprawdę realne. Szybko jednak pojawiły się wątpliwości, a nawet żarty na jego temat. Niedowierzanie i frustracja narastały z tygodnia na tydzień, a gdy już wydawało się, że złapanie gada to kwestia kilku dni – wąż znów zapadał się pod ziemię.
Najpierw wyobraźnię miłośników mocnych wrażeń rozbudziła pięcioipółmetrowa wylinka, znaleziona między miejscowościami Gassy a Cieciszewem w pow. piaseczyńskim. W akcję poszukiwawczą jej właściciela włączyła się policja wodna oraz Służba Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Polska. W kulminacyjnym momencie pytona tygrysiego szukało nawet kilkadziesiąt osób.
PRZECZYTAJ TEŻ: Pyton dopłynął do Warszawy? Był widziany na bulwarach wiślanych
Śliska sprawa
Rekonesans obszaru, w którym zwierzę mogło najprawdopodobniej przebywać, przyniósł nieoczekiwane rezultaty. Znaleziono nowe ślady węża, a „akcja pyton” nabrała rozpędu. Jak twierdzi Dawid Fabijański z Fundacji Animal Rescue Polska, to właśnie wtedy była najlepsza okazja na złapanie gada.
- Gdybyśmy mieli bardziej zaawansowany technicznie sprzęt, mogliśmy go znaleźć w drugim dniu poszukiwań. Natknęliśmy się po deszczu na pierwszy ślad, który należał do węża znacznej wielkości. To zostało potwierdzone. Wiemy, że ten ślad był świeży, bo padało zaledwie dwie godziny wcześniej, a trop był tylko lekko rozmyty. Pyton musiał się znajdować w promieniu 300 metrów. Ale w tej ciemnej gęstwinie ciężko było cokolwiek znaleźć – przyznaje Fabijański.
Gadzie menu
Prezes fundacji potwierdził, że odkryta 6 sierpnia na wawerskiej plaży wylinka należała do zaskrońca, więc był to fałszywy alarm. Natomiast nie ma wątpliwości, że samica pytona (bo to wiadomo na pewno) faktycznie istnieje. Dowodem mają być m.in. znalezione 20 lipca... odchody.
Analizę DNA próbek przeprowadzało SGGW, jednak badany materiał był zbyt zdeformowany przez czynniki atmosferyczne, by dało się uzyskać wiarygodny wynik. Jest natomiast ekspertyza weterynaryjna: - Hodowca podobnych gadów, m.in. pytonów siatkowych, potwierdził, że te odchody należą do węża. W ich wnętrzu znaleziono króliczą sierść – informuje Dawid Fabijański.
Nieudolność służb
W rozmowie z WawaLove szef Fundacji Animal Rescue Polska podsumował też przeprowadzone do tej pory działania w sprawie nadwiślańskiego pytona: - Ta akcja obnażyła nieudolność służb. Nasz kraj nie jest przygotowany na jakiekolwiek działania. Jesteśmy na etapie rozmów z MSWiA, żeby powołać niedużą grupę szybkiego reagowania złożoną z wolontariuszy. Jednak podstawą jest sprzęt – ocenia.
Poszukiwania węża w okolicach Warszawy mimo oficjalnego zakończenia wciąż trwają. Ich skala jest natomiast znacznie mniejsza. Pomimo to, każdy nowy ślad jest szczegółowo analizowany i potwierdzany: - Wciąż mamy możliwość skorzystania z pomocy psa tropiącego w razie znalezienia jakiegoś tropu. Musimy jeszcze sprawdzić rejon rzeki Świder oraz ponownie zejdziemy w rejon, gdzie leżała wylinka, bo kilka dni temu było to niemożliwe przez wysoki stan wody. Jeżeli nic tam nowego nie znajdziemy, będziemy działać na zasadzie telefonu alarmowego – wyjaśnia Fabijański.
PRZECZYTAJ TEŻ: Poszukiwania pytona tygrysiego nad Wisłą. Był widziany w rzece
Rozwiane nadzieje
Na pytanie o szanse na pochwycenie pytona, prezes Animal Rescue Polska odpowiada ze smutkiem: - Myślę, że możemy zapomnieć o znalezieniu tego węża, chyba, że będziemy mieć szczęście. Jest jeszcze promil szansy, że jeżeli zwierzę spłynęło w dół Wisły do Warszawy, to zimę jest w stanie przeżyć w rurach elektrociepłowni, gdzie są szczury – mówi. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny.
Skontaktowaliśmy się także z Biurem Bezpieczeństwa, Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obronnych w Piasecznie. Temat nadwiślańskiego pytona uważa się tam za zamknięty: - Działania zostały zakończone. W związku z podniesieniem się stanu wody, najpewniej wyniósł się z tych terenów – informuje Jerzy Michna, pracownik Biura.
Kilkumetrowy wąż wciąż jest nieuchwytny. Pomimo odkrycia kilku śladów, fatalne warunki w obszarze poszukiwań połączone z brakiem odpowiedniego sprzętu i przeszkolenia, uniemożliwiły zlokalizowanie gada. Być może nigdy się nie dowiemy, co stało się z egzotycznym zwierzęciem oraz w jaki sposób dotarł nad Wisłę. Może chociaż trwające upały sprawią, że poczuje się „jak w domu” i postanowi wyjść z ukrycia?
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl