RegionalneWarszawa"Byłam w nowych Koszykach z dziećmi. Nie są Kids Friendly" [LIST]

"Byłam w nowych Koszykach z dziećmi. Nie są Kids Friendly" [LIST]

"Jeśli zaplanujemy po raz kolejny odwiedzić nowe Koszyki, weźmiemy pod uwagę, że nie są dla najmłodszych"

"Byłam w nowych Koszykach z dziećmi. Nie są Kids Friendly" [LIST]

"O nowych Koszykach napisano już prawie wszystko. Chwalono za wygląd, ganiono za ceny. Cieszy mnie, że Warszawa ma nowe, do tego popularne miejsce. Szkoda tylko, że zapomniano w nich o rodzinach oraz potrzebach najmłodszych mieszkańcach Warszawy" - pisze nasza czytelniczka Kasia.

Na mapie kulinarnej Warszawy pojawiło się niedawno nowe modne miejsce. To odbudowana pieczołowicie dawna hala targowa, tzw. " Koszyki", mieszcząca sie przy ul. Koszykowej. Nowe miejsce wzbudza wiele emocji, niektórzy podkreślają, że takich, publicznych przestrzeni brakuje nie tylko w Warszawie, ale i całej Polsce. Są i tacy, którym nowe miejsce nie wydaje się zbyt przyjazne.

"Wybrałam się do Koszyków we wtorek. Z mężem i dwójką małych dzieci. W imponująco odbudowanej hali znaleźliśmy sklepy ze świeżą, sezonową i zdrową żywnością oraz masę małych lokali gastronomicznych, nie wiadomo dlaczego nazywanych na stronie www hali "konceptami", bo w większości z nich zamówić można dania dość tradycyjne, jak rybę z frytkami czy burgery.

Pierwsze "schody" zaczęły się, gdy chcieliśmy coś skonsumować. Zasada jest taka, że najpierw się zamawia, dostaje elektroniczny krążek, który nas powiadomi światełkiem, że nasze danie jest gotowe, a następnie odbiera jedzenie. Je się pośrodku hali, przy wspólnych stołach. Stoły te wkręcone są w podłogę. Nie można ich przesunąć, a niektóre stoją w takiej odległości od siebie, że w żaden sposób nie zmieści się tam wózek z dzieckiem (o wózku dla niepełnosprawnego nawet nie wspominam). Można też usiąść przy wyższych, barowych stołach, ale jest wyjątkowo niewygodne, jeśli ma się dwa wózki i co chwile trzeba schylać się do dziecka. Musieliśmy sobie jedzenie odpuścić.

Są tam też osobne, wyodrębnione restauracje i trzeba przyznać, że prawie każda z nich ma stoliki dla dzieci (pytaliśmy o to). Inna sprawa, że dwa dziecięce stoliki w lokalu, w którym mieści się kilkadziesiąt osób, uważam za dość słabe. Ze znajomymi, którzy również mają dzieci, nie można już się tam umówić.

Największy mój zarzut dotyczy jednak braku wyodrębnionej przestrzeni dla dzieci. Koszyki nie są miejscem, do którego wpada się na chwilę. To kilkadziesiąt sklepów i lokali gastronomicznych. Może nie spędza się tam tyle czasu, co w słynnych, szwedzkich sklepach z meblami, ale nie jest to miejsce, do którego wpada się, by zrobić szybkie zakupy (chyba, że na najniższy poziom, na którym mieści się supermarket).

Naprawdę dziwi mnie, że tyle nowootwartych lokali w Warszawie, nawet centrów handlowych potrafi być Kids Friendly, a w nowych Koszykach warszawskich dzieci nie uwzględniono. Nie ma tu mini placu zabaw, czy nawet małej przestrzeni z kilkoma stolikami i kredkami. W nowych Koszykach dzieci będą się zwyczajnie nudzić. A rodzice pilnować, by maluch nie strącił czegoś z półki, nie uderzył głową w krawędź przykręconego do podłogi stołu.

Byliśmy w Koszykach w godzinach lunchowych. Przewijały się tłumy. Jeśli dobrze zaobserwowałam, w większości byli to hipsterzy, biznesmeni z pobliskich biur oraz turyści. Rodzin z dziećmi nie było wiele, co teraz już doskonale rozumiem, bo jeśli zaplanujemy po raz kolejny odwiedzić nowe Koszyki, weźmiemy pod uwagę, że nie są dla najmłodszych zbyt przyjazne".

Kasia.

Obraz
Obraz
Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)