Brał udział w powstaniu warszawskim, teraz prosi o pomoc na ulicy: "nie mam ani złotówki"

Pan Zdzisław Pietrzykowski miał 14 lub 15 lat gdy wybuchło powstanie warszawskie.

Obraz

"Jako chłopiec uczestniczyłem w powstaniu warszawskim. Jestem chory na serce, tętniaka, reumatyzm. Mam 89 lat. Żona chora na cukrzycę, kręgosłup, tarczycę, wątrobę. Proszę o wsparcie na leki, życie" - brzmi treść ogłoszenia, które pojawiło się przy ul. Narbutta na warszawskim Mokotowie. Autorem ogłoszenia jest 89-letni Zdzisław Pietrzykowski.

WawaLove.pl zadzwoniło pod numer podany w ogłoszeniu. Telefon odebrała pani Barbara, żona pana Zdzisława Pietrzykowskiego. Pan Zdzisław nie był w stanie rozmawiać, ponieważ niedosłyszy. Nie stać go na zakup nowego aparatu słuchowego. - Dwa aparaty kosztują 6,5 tysiąca złotych już po refundacji. A miesięcznie po opłaceniu rachunków zostaje nam 500 złotych na życie. Z czego na leki wydajemy ok. 200-300 zł - mówi pani Barbara. - Nie mamy żadnych pieniędzy na czarną godzinę. Ani złotówki - dodaje.

Pan Zdzisław Pietrzykowski miał 14 lub 15 lat gdy wybuchło powstanie warszawskie. - Dokładnie nie pamięta i niechętnie o tym mówi - wyjaśnia pani Barbara. - Wiem, że był łącznikiem w Armii Krajowej i miał pseudonim Alek. Kiedyś powiedział, że miał meldunek w kopercie, a za nim szedł kolega z automatem gotowym do strzału. Miał go ochraniać. Rozkaz był jeden: dostarczyć meldunek na miejsce. I tak sobie chodzili po Warszawie różnymi kanałami i podwórkami - opowiada żona pana Zdzisława.

Apel

Dzisiaj pan Zdzisław ma 89 lat i nie ma środków do życia. Oboje z żoną żyją z jednej emerytury, która ledwo starcza na pokrycie bieżących opłat i zakup leków.

- Ja mam cukrzycę, niewydolność tarczycy, ciężko mi chodzić, kręgosłup mam rozwalony. A mój mąż ma kłopoty z nogami, chore serce i tętniaka, którego trzeba zoperować. Lekarze mówią mu, że szkoda brudzić narzędzi - żali się pani Barbara. - Dochodzimy do ściany i nic nie możemy zrobić - dodaje.

Pan Zdzisław, nie wiedząc do kogo zwrócić się o pomoc, postanowił rozwiesić ogłoszenia przy ul. Narbutta. - Mój mąż w akcie desperacji wyszedł na ulicę i tam prosił o pomoc - tłumaczy pani Barbara.

Ogłoszenie zauważył mieszkaniec Warszawy, zrobił zdjęcie i umieścił je na swoim profilu na Facebooku. "Miły Pan rozklejał właśnie na ul. Narbutta, więc niech i w internety leci. Pan nie wyglądał na alkoholika i prosił nawet o złotówkę” - napisał pan Sebastian.

W ogłoszeniu podano numer telefonu oraz adres, pod który można kierować pomoc.

Obraz
Obraz
Wybrane dla Ciebie
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Podzielone opinie Polaków na temat prawa łaski prezydenta
Podzielone opinie Polaków na temat prawa łaski prezydenta
Poseł PiS o aferze ws. CPK: Telus powinien przeprosić
Poseł PiS o aferze ws. CPK: Telus powinien przeprosić
Marta Nawrocka o hejcie wobec córki. "To pytanie mnie zatrzymało"
Marta Nawrocka o hejcie wobec córki. "To pytanie mnie zatrzymało"
Zabił i zgwałcił Wiktorię. Sprawa wraca na wokandę
Zabił i zgwałcił Wiktorię. Sprawa wraca na wokandę
Czy "łowcy cieni" mogą zatrzymać Ziobrę za granicą? Ekspert wyjaśnia
Czy "łowcy cieni" mogą zatrzymać Ziobrę za granicą? Ekspert wyjaśnia
Jechali z Sebastianem M. Stanęli przed sądem
Jechali z Sebastianem M. Stanęli przed sądem
Trump mówił o denuklearyzacji. "Byłaby czymś wspaniałym"
Trump mówił o denuklearyzacji. "Byłaby czymś wspaniałym"
Działo się w nocy. Sprawozdanie w sprawie Ziobry w Sejmie
Działo się w nocy. Sprawozdanie w sprawie Ziobry w Sejmie
Polak zaginął na Maderze. Szeroko zakrojone poszukiwania
Polak zaginął na Maderze. Szeroko zakrojone poszukiwania
ONZ znosi sankcje wobec władz Syrii. Al-Szara zaraz w Białym Domu
ONZ znosi sankcje wobec władz Syrii. Al-Szara zaraz w Białym Domu
Senat USA blokuje ograniczenie uprawnień Trumpa. Chodzi o Wenezuelę
Senat USA blokuje ograniczenie uprawnień Trumpa. Chodzi o Wenezuelę