Antyterrorysta walczy o życie. Głos w sprawie zabrał minister Błaszczak
Jedyną szansą jest pobyt i leczenie w niemieckiej klinice.
Całe swoje życie podporządkował walce z terroryzmem. Teraz będzie musiał stoczyć bitwę z dużo groźniejszym wrogiem. - Czas odgrywa dużą rolę – mówi Jacek Kurzeja,*funkcjonariusz BOA*, najstarszej jednostki policyjnej w Polsce.
O sprawie chorego funkcjonariusza pisaliśmy w poniedziałek. WawaLove.pl wysłało zapytanie do MSWiA, czy resort zamierza pokryć część wydatków związanych z leczeniem chorego funkcjonariusza. - St. asp. Jacek Kurzeja, funkcjonariusz Biura Operacji Antyterrorystycznych KGP, decyzją Mariusza Błaszczaka, Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, otrzyma pomoc finansową na leczenie - poinformował nas pracownik wydziału prasowego MSWiA.
Służba to pasja
Jacek Kurzeja jest funkcjonariuszem Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji. – Moja praca to ciągłe szkolenia i rozwój. W jednostce, której zadaniem jest zwalczanie terroryzmu, nigdy nie jest się na doskonałym poziomie – opowiada st. asp. Kurzeja w rozmowie z WawaLove.pl.
Całe swoje życie podporządkował swojej pasji, jaką jest służba w BOA. Podczas pracy był wielokrotnie odznaczany za swoją bohaterską i nienaganną postawę. Jest honorowym dawcą krwi, oddał ponad 11 litrów dla potrzebujących.
Jednak od niedawna policyjny antyterrorysta przebywa na zwolnieniu lekarskim. – Jak się dowiedziałem o chorobie? W listopadzie podczas ćwiczeń podnosiłem rannego. Nagle kręgosłup nie wytrzymał, padłem całkowicie. Zaprzyjaźniony fizjoterapeuta nie potrafił mi pomóc. Tym samym trafiłem na SOR w szpitalu na Szaserów – wspomina Kurzeja. Badania rentgenem wykazały złamane kręgów piersiowych, ale lekarz zlecił dodatkowo tomografię. - Gdy wróciłem z badania, nikt nie mówił o kręgosłupie. Lekarz tylko powiedział: "panie Jacku na początku trzeba wykluczyć szpiczaka mnogiego, raka kości".
Od tego momentu rozpoczęła się długa tułaczka po warszawskich szpitalach, która trwała aż osiem miesięcy. Podczas licznych badań padł następny wyrok. – Zauważyłem na podbródku, na wysokości krtani, niewielką kulkę. Wycięto ją, przy okazji pobierając kawałek kości – tłumaczy policyjny antyterrorysta. Wtedy okazało się, że nowotwór kości jest przerzutem raka gruczołowego żołądka.
Jak się objawia choroba? – Lekarze, którzy analizują moje wyniki badań są zaskoczeni, że jestem "rakowcem". Niestety mam liczne ubytki w kościach, bo układ odpornościowy walczy z infekcją – opowiada Kurzeja i dodaje: - Strasznie mnie bolą kości. W tej chwili mam połamane żebra, mostek. A to się stało przy zwykłym kichnięciu.
Szansą na wyleczenie, oprócz chemii jest wyjazd do niemieckiej kliniki prowadzonej przez doktor Kilarski. Podczas pobytu w ośrodku układ odpornościowy pacjenta jest naturalnie pobudzany, oczyszczany po chemii. – Zabiegi przywracają organizm do pierwotnej kondycji jak przed chemią, na przykład poprzez podawanie witaminy C. Tak, by sam mógł walczyć z infekcją – opowiada funkcjonariusz.
Niestety pobyt w niemieckiej klinice przekraczają możliwości finansowe Jacka i jego rodziny. W tym celu zorganizowano zbiórkę pieniędzy na opłacenie leczenia dla funkcjonariusza. Potrzeba 120 tys. złotych . Na ten moment zebrano ponad połowę, a czasu zostało coraz mniej.
- Otrzymałem zapomogę finansową od Komendy Głównej Policji. Bardzo pomogli mi koledzy z pracy – mówi Jacek Kurzeja.
Przeczytajcie również: Ostre słowa Hanny Gronkiewicz-Waltz. "To jest komisja bolszewicka"