90 lat temu zakończył się przewrót majowy. "Był efektem zawiedzionych nadziei"
"Im bardziej komuniści starali się obrzydzać przedwojenną historię, tym bardziej ona pociągała i fascynowała".
15.05.2016 12:58
15 maja 1926 roku powołano rząd Kazimierza Bartla. Józef Piłsudski objął w nim tekę ministra spraw wojskowych. Decyzje te były efektem przewrotu majowego, zbrojnego zamachu stanu dokonanego w dniach 12–15 maja w Warszawie przez marsz. Józefa Piłsudskiego.
Powodem zamachu była pogarszająca się sytuacja polityczna i gospodarcza kraju, zaś bezpośrednią przyczyną – seria kryzysów gabinetowych w latach 1925–1926.
"Zamach majowy był efektem zawiedzionych nadziei, zawodem, że Polska wyobrażona nijak ma się do Polski rzeczywistej. To samo imaginarium nie pozwala nam dzisiaj rzetelnie dokonać oceny tego zjawiska. Musiano by przecież podważyć istotne elementy sakralnej części naszej tożsamości" - pisze Sebastian Adamkiewicz z portalu Histmag.org .
Gdyby po 1945 roku do władzy w Polsce doszły siły demokratyczne, a kraj mógłby rozwijać się na własnych, suwerennych zasadach, to z pewnością bylibyśmy na innym etapie dyskusji o zamachu majowym i jego skutkach. Komunizm uratował postać Józefa Piłsudskiego przed potępieniem, jakie niechybnie mogłoby go spotkać gdyby po II wojnie władzę w kraju objęli jego przedwojenni polityczni przeciwnicy. Przecież Polskie Państwo Podziemne – choć formalnie wyrastało z korzenia II RP – to przyszłą Polskę wyobrażało sobie jako państwo budowane w kontrze wobec ustroju stworzonego przez obóz piłsudczykowski, obwiniany przecież za klęskę wrześniową.
W tę samą narracje wkroczyli komuniści, którzy pod sztandarem walki z sanacją i odbudową demokratycznej ojczyzny rozpoczęli marsz po niczym nieograniczoną władzę. Odrzucenie konstytucji kwietniowej, apele o rozliczenie winnych za klęskę kampanii wrześniowej, obietnice budowy Polski sprawiedliwej i wolnej od ziemiańsko-inteligenckich koterii, były ideami doskonale uniwersalnymi i wpisującymi się w marzenia walczących o wolną ojczyznę.
Była to oczywiście gra nastawiona na budowanie autorytetu nie tylko w oparciu o siłę terroru, ale autentyczne nastroje społeczne. Dodatkowo służyć miała eliminacji przeciwnika, bo skoro to komuniści stawali po stronie krytyków sanacyjnego reżimu, to siłą rzeczy kontynuatorzy II RP (nawet jeśli planowali daleko idące reformy) stawali się jego obrońcami. Tak zresztą się stało – im bardziej atakowano przedwojenną rzeczywistość, tym bardziej środowiska demokratyczne starały się jej bronić, czując że w narracji komunistycznej chodzi nie tyle o naprawianie tego co złe, ale budowanie nowego systemu opresji, negującego dotychczasowe tradycje państwowotwórcze.
Tym samym mit Piłsudskiego dostał nowe paliwo, stając się symbolem oporu wobec tego co stało się z Polską po 1945 roku. 11 listopada – który jeszcze przed wojną był ostentacyjnie negowany przez środowiska narodowe czy socjalistyczne, jako data wzmacniająca legendę Marszałka jako Ojca Ojczyzny – nagle stał się symboliczną datą kultywowaną przez antykomunistyczną opozycję. Na jednej z uczelni w czasie fali strajków studenckich w latach 80. zawisnąć miał nawet odręcznie malowany plakat z napisem: „Niech żyje Józef Piłsudski – wielki polski demokrata”.
Im bardziej komuniści starali się obrzydzać przedwojenną historię, tym bardziej ona pociągała i fascynowała. Stała się tym samym swoistym imaginarium, wyobrażeniem Polski doskonałej, tej o której się marzy i do której się dąży. Dwudziestolecie międzywojenne zrosło się w jeden dziejowy ciąg bez cezury w 1926 roku, w którym przecież kraj zaczął się zmieniać pod kątem ustrojowym, aż do autorytarnej, antydemokratycznej, przyjętej zresztą nielegalnie, konstytucji kwietniowej. Nie dostrzegano, że Polska w latach 1918-1939 to de facto dwa państwa, dwa modele rozwoju, dwie tradycje. W kontrze wobec komunizmu zlały się w jedno i tak przetrwały do dnia dzisiejszego.
Nie da się więc dziś uczciwie rozmawiać o zamachu majowym i jego konsekwencjach, bo inaczej dotknęłoby się jednego z korzeni polskiej tożsamości historycznej. Nie jest w zasadzie możliwe dokonanie krytycznej oceny tego zjawiska, bo krytyka będzie postrzegana z perspektywy narracji dominujących w okresie PRL-u. Szukanie historycznej prawdy siłą rzeczy zetrze się z wyobrażeniem, a z nim wojować czasem nie sposób.
Sam zamach majowy był zresztą nawiązaniem do imaginarium, bo dokonano go w imię wyobrażenia Polski doskonałej. Wizja szklanych domów u Żeromskiego nie jest przecież jedynie literackim wymysłem. Pokolenie, które urodziło się w okresie zaborów, niepamiętające czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów, żyło ciągle marzeniem karmionym opowieściami o Polsce imperialnej i niezwykłej. To co podtrzymywało narodowego ducha, to tęsknota za rajem utraconym jakim mogła być Polska doby Piastów i Jagiellonów.
Musiało to być zresztą tak przedstawiane ludziom, których kariery i życie związane było z krajami w których przyszło im się urodzić. Dlaczego nagle mieszkańcy Niemiec, Austrii czy Rosji chcieć mieli budowy własnej, niezależnej ojczyzny? Odpowiedź była prosta: skończy ona z patologiami i bolączkami, które nie wynikają z takiej czy innej sytuacji społeczno-ekonomicznej, ale z faktu niewoli. Odrodzona Polska miała być więc krajem idealnym, pozbawionym wad, których żyjąc pod zaborami nasi rodacy doznawali.
Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Polski jej suwerenność nie uchroniła przed konsekwencjami hiperinflacji czy poinflacyjnego kryzysu. Odzyskanie niepodległości nie rozwiązało samoistnie kwestii chłopskiej, Polska nie uchroniła przed wyzyskiem ze strony przedsiębiorców, nie zlikwidowała takich patologii jak korupcja. Na domiar złego konstytucja marcowa pozwoliła na stworzenie systemu rozchwianego i niestabilnego, przez co polityka po 1921 roku wydawała się być ciągiem skandali, kłótni i sporów. Polska stała się krajem zawiedzionych nadziei, co oczywiście budowało niechęć nie tylko do rządzących, ale do samej Polski jako bytu.
Odpowiedź Piłsudskiego była prosta – to nie Polska jest winna, to ci, którzy nią władają są nieodpowiedzialni, to nie błąd w wyobrażeniu, to ci którzy to imaginarium budują nie wiedzą jak to zrobić. Kto zaś może nie wiedzieć tego lepiej jak ci, którzy przelewali swoją krew za ojczyznę na różnych frontach? Zamach majowy, a później ruch sanacyjny wyrastał więc z pragnienia realizacji imaginarium, które sypało się w obliczu problemów życia codziennego.
I tak dyskusja o zamachu majowym to dyskusja o dwóch imaginariach, o wyobrażeniach idealnej Polski, w której budowie ciągle ktoś przeszkadza. Jest to opowieść o ciągłym sporze doskonałego marzenia z brutalną rzeczywistością, naiwną miłością, która pomimo dowodów licznych zdrad, nadal wierzy, że jest czysta i nieskazitelna. W tej wizji miejsca na dyskusję po prostu nie ma.
Sebastian Adamkiewicz
Artykuł ukazał sie pierwotnie w portalu Histmag.org .
Przeczytajcie też: IV Dzień Cichociemnych na Ursynowie [GALERIA]