Warszawa pamięta
(PAP)
Flagi na budynkach, latarniach i autobusach, wieńce pod tablicami upamiętniającymi bohaterów, przechodnie z biało-czerwonymi opaskami – tak wygląda Warszawa dokładnie 60 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. Punktualnie o godz. 17.00 w całej stolicy słychać było syreny.
01.08.2004 | aktual.: 01.08.2004 17:30
Na niektórych ulicach muzykanci grają powstańcze piosenki. Spotkać też można harcerzy, którzy przypinają przechodniom biało-czerwone wstążeczki. Po biało-czerwonych opaskach rozpoznać można tych, którzy w 1944 roku walczyli w obronie miasta. W metrze, zamiast tradycyjnego komunikatu przy stacji Ratusz usłyszeć można głos prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego: „Powstanie Warszawskie – pamiętajmy”.
Powstanie nie było czymś niespodziewanym. Ówcześni mieszkańcy Warszawy mówią, że coś wisiało w powietrzu od połowy lipca. Zbliżał się front sowiecki, coraz wyraźniej słychać było kanonadę dział. Aż wreszcie wybuchło – i to nie o 17.00, a około 15. Dziś nie sposób znaleźć kogoś ze starszego pokolenia warszawiaków, kto powie, że to nie miało sensu.
Powstanie miało trwać 2-3 dni – dopóki nie nadejdzie pomoc. Trwało 63. Kosztowało życie 18 tys. powstańców i około 200 tys. cywilów.Bohaterami tamtych dni są nie tylko żołnierze, ale też mieszkańcy Warszawy.
Dlaczego Powstanie upadło? Niektórzy mówią, że źle uzbrojeni Polacy „rzucili się z motyką na słońce”. Mimo wciąż zamkniętych archiwów rosyjskich i brytyjskich, wszystko wskazuje na to, że powstańców i ludność Warszawy zostawiono prawie bez pomocy, bo wygrały interesy polityczne Aliantów.