Waniek kontra Liga Republikańska - proces trwa
Ligi Republikańskiej niczym obrazić się nie da - oświadczyła przed sądem Danuta Waniek, pozwana przez Ligę za twierdzenie, jakoby w akcjach Ligi podczas kampanii wyborczej w 1995 r. brały udział osoby, którym za to płacono. Poniedziałek był kolejnym dniem trwającego od 1996 r. procesu cywilnego, jaki Liga wytoczyła Waniek (dziś członkini Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, rekomendowana przez SLD) za twierdzenia z jej książki pt. "Kwach - zapiski sztabowe Danuty Waniek".
Ówczesna szefowa sztabu Aleksandra Kwaśniewskiego napisała tam, że w akcjach Ligi zakłócających w 1995 r. spotkania wyborcze tego kandydata na prezydenta brały udział osoby, którym za to płacono. Liga uważa to za oszczerstwo i chce przeprosin.
Nie było moją intencją obrażanie Ligi, bo zakładałam, że takiej organizacji niczym obrazić się nie da - zeznała Waniek przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Oni zachowywali się wobec mnie obelżywie - dodała. W tym kontekście przytoczyła sądowi okrzyk skandowany - według niej - przez członków Ligi: Dasz sto baniek i masz Waniek. Waniek podkreśliła, że wniesienie sprawy przez Ligę bardzo ją zdumiało.
Pytana przez sąd, na czym oparła swoje twierdzenia, że w akcjach Ligi brano udział za pieniądze, Waniek powiedziała, że stawiała tylko takie przypuszczenia. Zadymy zawsze trwały niemal równą godzinę, a więc widocznie osoby te były płacone "od godziny" - oświadczyła. Dodała, że już po napisaniu książki słyszała, że jeden z kierowców Kwaśniewskiego mówił, iż widział, że jeden z uczestników manifestacji dostawał pieniądze.
To rzecz oceny; pozostawiam ją sądowi - tak Waniek odparła na pytanie pełnomocnika Ligi mecenasa Grzgorza Rybickiego, czy uważa, że sugestia, iż członek organizacji politycznej bierze udział w jej akcjach za pieniądze, ma charakter zniesławienia.(ck)