Walka o władzę w Turkmenistanie jest nieunikniona
Walka o władzę w Turkmenistanie
wydaje się być nieunikniona, gdyż oprócz napięć wewnętrznych,
splatają się tam interesy światowych mocarstw - pisze
"Washington Post" komentując śmierć turkmeńskiego prezydenta
Saparmurada Nijazowa.
22.12.2006 | aktual.: 22.12.2006 11:09
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/smierc-prezydenta-turkmenistanu-6038708048265857g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/smierc-prezydenta-turkmenistanu-6038708048265857g )
Śmierć prezydenta Turkmenistanu
Sam Nijazow wykluczał jakiekolwiek rozważania o sukcesji, ponieważ zakładał, że jego władza jest wieczna - przypomina dziennik. Ale podobnie jak po śmierci radzieckiego dyktatora Józefa Stalina, wewnętrzny krąg rządzących jest spętany strachem i głęboką nieufnością wobec siebie nawzajem, natomiast wielu turkmeńskich oficjeli, którzy uciekli przed represjami reżimu za granicę, teraz zastanawia się nad powrotem do kraju, a to może tylko zaostrzyć walkę - tłumaczy.
Gazeta podkreśla, że istnieje prawdopodobieństwo, że konflikt nie zamknie się w kręgach elit, lecz rozszerzy się i doprowadzi do zamieszek.
Wcześniej czy później turkmeńskie elity zaczną szukać poparcia na zewnątrz, a przecież światowi gracze, szczególnie Rosja i USA, mają swe interesy w Turkmenistanie - pisze dalej "Washington Post". Według dziennika, Federacji Rosyjskiej zależy na turkmeńskim gazie i innych surowcach, natomiast Stanom Zjednoczonym na utrzymaniu na terytorium turkmeńskim amerykańskiej bazy wojskowej.
"Można by przypuszczać, że zmiany choć w jakiś sposób poprawią sytuację Turkmenów. Ale gdy stawką jest równowaga sił w Azji Środkowej, wydaje się mało prawdopodobne, że łamanie praw człowieka będzie znaczącym zmartwieniem dla rywali w tej grze" - konkluduje dziennik.