Walczymy o każdy głos

SLD jest i będzie nową lewicą, takie są ambicje moje i Grzegorza Napieralskiego

19.09.2005 | aktual.: 19.09.2005 13:37

Wojciech Olejniczak, przewodniczący SLD

- Co dalej z SLD? Co po wycofaniu się Cimoszewicza?

– Teraz trzeba wszystkie siły rzucić na wybory parlamentarne. I tak też robimy. To jest o tyle łatwiejsze, że prowadziliśmy osobną kampanię, inną niż Włodzimierz Cimoszewicz. Tego chciał także on, mówił otwarcie, że chce prowadzić kampanię samodzielną, a nie SLD. Zresztą jego elektorat był szerszy niż nasz. Więc nie sądzę, żeby jego rezygnacja mogła wprost odbić się na wyniku SLD. Choć, oczywiście, jest rozgoryczenie ludzi związanych z SLD. Poczuli się nieswojo.

- Namawialiście Cimoszewicza, by nie rezygnował?

– O jego decyzji dowiedziałem się wcześniej, rozmawiałem z nim. Ale podjął decyzję i nie chciał jej zmienić.

- Kiedy podjął?

– Myślę, że ta decyzja dojrzewała. On liczył na inną debatę, inny odbiór. Kiedy zaczął uczestniczyć w debatach, na przykład z Tuskiem, kiedy był w Fundacji Batorego, liczył, że media przerzucą ciężar dyskusji z brudnej kampanii na pytania o program, o wizję państwa, wizję Polski w Unii Europejskiej, w świecie, szanse Polaków. A tak się nie stało. Cały czas drążone były tematy uboczne. I to, myślę, zdecydowało.

- Zabrakło mu determinacji, by się przebijać?

– Cimoszewicz został zaszczuty. Jeżeli ofiara jest zaszczuta przez szakale, nie wolno za to winić ofiary, tylko szakale. On został wykończony, cokolwiek by robił, cokolwiek by mówił, dostawał zupełnie inny zestaw pytań, niż można było w kampanii wyborczej się spodziewać. W ten sposób został przedstawiony jako osoba zupełnie inna, niż jest w rzeczywistości. Szkoda, że moi starsi koledzy nie mówili, jaki jest naprawdę Cimoszewicz, chociaż znają go od kilkudziesięciu lat. Że byłem przy nim sam. Marek Borowski, który był kolegą Cimoszewicza przez dziesiątki lat, wie, że to jest uczciwy człowiek. Ale milczał.

- Prezydent też milczał.

– Nie milczał. Nie chcę tu bronić prezydenta, bo zaraz się dowiem, że prezydent jest moim wujkiem. Nie jest wujkiem, dementuję.

- Dobrze zrobił Cimoszewicz, że zrezygnował?

– Źle się stało, że podjął taką drastyczną decyzję, mógł walczyć do końca. Ale rozumiem go. Jeżeli stracił wolę walki... Liczę na trzeci wynik

- A pan ją ma? Też długo pana namawiano, by objął pan stanowisko szefa SLD...

– O nie, ja podchodziłem do tego zupełnie inaczej. Wiedziałem, jakie problemy ma SLD, i co wewnątrz tej partii się dzieje. Ale wiedziałem też, że nie mogę odejść z Ministerstwa Rolnictwa, zanim nie wykonam zadań, które sobie postawiłem: wypłata dopłat bezpośrednich, uwolnienie funduszy strukturalnych, renty strukturalne. Nigdy bym sobie nie mógł wytłumaczyć, że coś nie wyszło. Bo to jest najgorsza rzecz u polskich polityków – jak się tłumaczą: starałem się, ale wiecie... Mnie wyszło, zadania zostały wykonane. Wtedy przyszedłem do SLD. I walczę.

- Jak ta walka wychodzi?

– Finał będzie dobry. - Kiedy?

– W wyborach parlamentarnych walczymy o trzeci wynik. Bo przecież trudno mówić, żebyśmy walczyli o coś więcej, w sytuacji kiedy ta partia była już na skraju wykończenia... Ale to dopiero początek drogi. Nowej drogi Sojuszu.

- Ktoś przeszkadza?

– Są tacy, którzy pomagają, i są tacy, którzy przeszkadzają. Wbijają szpilki.

- Kto wbija?

– Wystarczy poczytać różne tygodniki, żeby zobaczyć kto.

- Oleksy, Miller?

– Akurat dzisiaj rozmawiałem z Józefem Oleksym, tu, w gabinecie. Mówił mi, że słusznie postępuję, i że tylko kierunek, który obrałem, może przynieść pozytywne efekty. Owszem, ma żal za to, co go spotkało, ale wie, że muszę być zdecydowany, bo w innym przypadku nie byłoby w ogóle lewicy. Dobrze, że rozumie, iż muszę patrzeć szerzej i na długi dystans.

- To znaczy?

– To znaczy, że moim celem jest nie tylko dobry wynik w wyborach, ale przede wszystkim budowa lewicowej partii. Prawdziwie lewicowej. Która zostanie wprowadzona na pewne tory i będzie funkcjonowała dobrze przez wiele lat. I niech na razie pozostanie tyle. Odpowiadanie na pytania o perspektywę lewicy, o możliwość zjednoczenia, na parę dni przed wyborami, musi być skażone niedopowiedzeniami, a może i lekkim fałszerstwem. Ani Marek Borowski, ani nikt inny nie będzie szczery w odpowiedziach, każdy walczy o jak najlepszy wynik, pół procencika, procencik, każdy punkt jest ważny, każdy głos. I ja też tak rozumuję, jeśli chodzi o SLD. Dlatego mam żal do niektórych moich starszych kolegów, że wiedzą o tym doskonale, a mimo to działają na zasadzie: im gorzej, tym lepiej.

Co zrobi elektorat?

- Jaki wynik SLD „wykręci”? 14%?

– To jest w tej chwili wielka niewiadoma. Myślę, że i w sondażach to wszystko się pogubiło. Jak patrzę na to, że dzisiaj Platforma wygrywa wybory nawet na wsi, a ma tak niekorzystny program dla polskiej wsi, tak niszczycielski, to czegoś nie rozumiem. Siedzi Tusk, siedzi Rokita, powtarzają: wprowadzimy wam podatki, zabierzemy KRUS, a wieś chce na nich głosować... Z kolei PiS to typowy populizm. Nie chcę więc spekulować. Uważam, że mamy poparcie większe, niż wskazują dzisiejsze sondaże, na poziomie kilkunastu procent.

- Skąd ten optymizm?

– Elektorat lewicowy potrzebuje dzisiaj oparcia. Zwłaszcza po tym, jak zrezygnował Włodzimierz Cimoszewicz. Dziś to oparcie wydaje się możliwe tylko na SLD. I jestem przekonany, że tak ludzie to odczytują. Pójdą do wyborów 25 września i zagłosują.

- Na ile SLD jest nową lewicą, a na ile dawną partią aparatu?

– SLD jest i będzie nową lewicą, takie są ambicje moje i Grzegorza Napieralskiego. Dążymy do tego z całą konsekwencją. Ogłosiliśmy sześć zasad programowych, mamy odpowiedź na każde pytanie, które stawiali nam kilka miesięcy temu publicyści, socjolodzy – jacy tak naprawdę będziemy? No więc jesteśmy lewicowi i pokazujemy, czym chcemy się zajmować – teraz i w przyszłości. Nie ma tu już cienia wątpliwości.

- Czy rząd Marka Belki jest waszym rządem, czy nie?

– Na 10 dni przed wyborami powiem: to jest rząd Belki. Administruje krajem, cieszę się bardzo, że posłuchał naszego głosu i została obniżona akcyza na paliwo. Były przymiarki, jeśli chodzi o odpłatność za studia, to zostało przez nas bardzo mocno skrytykowane i zatrzymane. Mam nadzieję, że liberałowie takiego rozwiązania nie wprowadzą. Chociaż obawiam się, że tak może się stać. Ja jako lewica

- Mówił pan o sześciu zasadach dzisiejszej lewicy. Która z nich jest główna?

– Walka o wykluczonych. To jest przede wszystkim dążenie do zwiększenia liczby miejsc pracy, do wprowadzenia rozwiązań, które będą pomagały tym, którzy dzisiaj są na marginesie życia społecznego. To także problem płacy minimalnej, to wreszcie problem prawa pracy, jest tu naprawdę co robić i tym przede wszystkim musi się zająć lewica.

- Wchodząc w buty Leppera?

– Nie wejdziemy w te buty. Nie chcę, żeby SLD był partią populistyczną, taką, która mówi to, co ludzie chcą słyszeć, tak jak to mówi Lepper, a jednocześnie jest jej obojętne, czy te rozwiązania rzeczywiście zafunkcjonują. Dla mnie nie jest to obojętne. Zależy mi na tym, żeby prawo pracy było respektowane, żeby zostały wprowadzone rozwiązania, które rzeczywiście spowodują podniesienie płacy minimalnej, żeby były prowadzone takie działania państwa, które spowodują wzrost liczby miejsc pracy w szybszym tempie, niż było dotychczas. Nie jest tak, że pozostaniemy przy ogólnikach i krytyce.

- Liberałowie mówią, że podniesienie płacy minimalnej i „twardy” kodeks pracy będą hamować wzrost gospodarczy.

– I tu się różnimy. Liberałowie mówią, że im bardziej liberalne prawo pracy, tym jest więcej miejsc pracy. A to nieprawda. Spotykam wielu ludzi, którzy pracują za płacę minimalną, a mimo to muszą pracować po godzinach, nikt im za to nie płaci, a ich przedsiębiorstwa prosperują znakomicie. Trzeba wprowadzać rozwiązania, które będą dobre dla ludzi. I nie chodzi o to, żeby dobić przedsiębiorczość, gospodarkę, wręcz odwrotnie. Wiemy jedno – sam wolny rynek nie rozwiąże najtrudniejszego problemu, nie rozwiąże bezrobocia. Bez udziału państwa tutaj się nie obędzie.

- Mówi to pan jako były minister...

– Jako były minister, jako człowiek, który wielokrotnie jeździł do Brukseli i jako szef partii. To doświadczenie nabyte w każdym z tych miejsc.

- Jest możliwa zmiana pokoleniowa w SLD?

– Ona w dużym stopniu już nastąpiła. SLD to pierwsza partia, która ten krok uczyniła. Inne ugrupowania to dopiero czeka. Rokita, Kaczyńscy funkcjonują w polityce od nastu lat i mimo wielu prób zbyt wiele dobrego dla Polski dotąd nie zrobili.

- Lubi pan z nimi debatować?

– Bez kompleksów. Mam swoje doświadczenie, mam dobre wykształcenie, całe życie ciężko pracowałem, od dzieciństwa. O wiele ciężej niż niejeden z tych panów, którzy dzisiaj w kampanii wyborczej chwalą się, jak to pracowali. Oni nie byli na wsi i nie wiedzieli, jak naprawdę może wyglądać ciężka praca, nawet małego dziecka, ja się tego nie wstydzę, mało tego, uważam, że dzięki tej ciężkiej pracy, dzięki temu, że w taki, a nie inny sposób w takiej rodzinie zostałem wychowany, wyrobiłem sobie twardy charakter. Więc nie mam żadnych kompleksów. Byłem ministrem dłużej niż większość moich rywali, mam efekty mojej pracy większe niż Donald Tusk, który jeszcze nic nie zrobił. Nie mówiąc o Rokicie, który odchodził z rządem Suchockiej, a później nadzorował funkcjonowanie AWS. Widziane z Brukseli

- Lubił pan jeździć do Brukseli?

– W Polsce politykom wydaje się, że są pępkiem świata. Tymczasem w zderzeniu z dużymi krajami, takimi jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, albo się znajdzie pełne partnerstwo, będzie się miało argumenty i będzie się chciało z tymi ludźmi dobrze pracować, albo po prostu będzie się przyjeżdżało do Polski z pustymi rękami. I można tupać, można podskakiwać, a efektów z tego zero. Zachęcam polskich polityków do częstych odwiedzin Brukseli i innych zachodnich stolic, tylko nie na zasadzie wycieczek, lecz konkretnie wykonanej pracy.

- Co trzeba było zrobić, by w Brukseli odnieść sukces?

– Nie wystarczyło przed wyjazdem przeczytać dokumenty i się ich nauczyć. Trzeba było mieć własną wizję, własny pomysł na pewne rozwiązania, nie tylko dla Polski, ale dla całej Unii Europejskiej. Więc jeżeli dzisiaj słyszę z ust demagogów, na przykład z PiS, czegóż oni nie narobią w tej Brukseli, to widzę śmiech tamtejszych urzędników, widzę śmiech polityków w Unii Europejskiej, którzy pukają się w czoło, o czym ci panowie mówią.

- Jak należy skutecznie rozmawiać z Francuzami, Niemcami?

– Z ministrem rolnictwa Francji – było ich dwóch za moich czasów – spotykałem się wielokrotnie, jeździłem do Paryża, spotykaliśmy się w Brukseli, jedliśmy razem kolację. Podobnie z panią minister rolnictwa Niemiec. Potrafiłem pojechać do Berlina na jedno spotkanie po to, by omówić ważne tematy. Tak powstał system IACS, tak można było mieć wsparcie, jeśli chodzi o dopłaty bezpośrednie, o przepisy, o pewien okres ochronny, który nas obowiązywał, jeśli chodzi o handel artykułami rolno-spożywczymi. Dla kilkuset zakładów trzeba było załatwić szybsze przyjęcie do strefy wolnego handlu, czyli możliwość uzyskania certyfikatów, a dla kilkuset innych – wydłużenie okresu przejściowego. Tego wszystkiego nie robi się tak, że się wysyła pismo. Trzeba z kolędą obejść paru ministrów z innych krajów, żeby udzielili wsparcia. Trzeba mieć to wszystko przemyślane. No i musi być element osobistych kontaktów. Chętnie udzielę rad przyszłemu ministrowi rolnictwa, bo zależy mi na tym, żeby ten resort dobrze funkcjonował. Zresztą jak
wszystkie resorty.

- Jak będą dobrze funkcjonować, to nie odzyskacie władzy.

– Nieprawda. Odrzucam filozofię im gorzej – tym lepiej. Bo tak pewnie postępował SLD w poprzedniej kadencji, tak teraz robiły PiS i Platforma, że im gorzej tym lepiej. Im lepiej będzie dla Polski, tym lepiej. Długi marsz

- Ile lat SLD będzie musiało się odbijać, żeby myśleć realnie o powrocie do władzy?

– Wolałbym, żeby była to droga stabilna. A nie poprzez to, że PiS i Platforma same się wywrócą. Stworzą rząd, a potem się pokłócą i nie będą się zajmowały państwem, tylko sobą.

- A jeżeli PO poprosi was o poparcie...

– Nie ma mowy, żeby dzisiaj mówić o poparciu Platformy. Na pewno będziemy popierać dobre rozwiązania, jeżeli będą zgodne z naszymi zasadami. Ale nie będziemy się sprzeniewierzać za żadne przywileje czy korzyści. - Jakaś część elektoratu SLD to jest elektorat nostalgiczny, który ma dobre zdanie o PRL. Czy mówienie: ja, Wojciech Olejniczak, urodziłem się w roku 1974, więc tamtych czasów nie pamiętam, jest dobrym rozwiązaniem?

– System PRL był zły w rozwiązaniach wolnościowych. Nawet ludzie, którzy byli w PZPR, wiedzą, że nie tak powinien był wyglądać pluralizm, że ludzi nie powinno się prześladować, szpiegować, podsłuchiwać tylko dlatego, że nie zgadzali się z oficjalnymi poglądami. To było złe. Ale też trzeba pamiętać o tym, że w obecnym funkcjonowaniu państwa są braki, których kilkadziesiąt lat temu nie było. Płaca minimalna dzisiaj wynosi 30% średniej krajowej, jeszcze kilka lat temu to było około 50%. Są różnice socjalne, które trzeba pokonywać, pod tym względem dzisiejszy stan nie jest dobry.

- Dlaczego nie udało się teg o zrobić za Leszka Millera i Marka Belki? Zrealizować pomysłów na Polskę bardziej socjalną, bardziej lewicową?

– To pytanie bardziej do nich. I pewnie znaleźliby oni wiele argumentów na swoją obronę. Ja uważam, że można było mocniej powalczyć. A wyszło, jak wyszło.

- Marnie?

– Wiele rozwiązań wprowadzono. Program „Pierwsza praca”, niski CIT dla firm, co rozpędziło gospodarkę, podręczniki dla pierwszoklasistów... Wiem dobrze, ile spraw załatwiono w resorcie rolnictwa. To nie były stracone cztery lata. Jestem przekonany, że gdyby nie afery, nie słabi ludzie, którzy gdzieś się przykleili do władzy, obraz byłby inny... Królik został złapany

- Nie obawia się pan, że nowa władza będzie chciała was wyzerować? Wykończyć, tak jak wykończyli Cimoszewicza?

– Panowie, którzy już dzisiaj wiedzą, że będą rządzić, nie zdają sobie sprawy, jaka to jest potężna odpowiedzialność i jakie oczekiwania ludzie wobec nich mają. Reklamowali się jako Pełna Odpowiedzialność i wzięli pełną odpowiedzialność – Tusk, Rokita, Kaczyńscy. A to oznacza, że każdego dnia będą musieli powiedzieć, co zrobili dobrego. Nie dla siebie, tylko dla zwykłych ludzi. Co ich decyzje tym ludziom dają. Zabawa z łapaniem SLD, gonieniem królika skończyła się. Królik został złapany. A teraz, panowie – czekamy.

- Przecież najprostszym trikiem w rządzeniu jest odwracanie uwagi, więc będą mówić o was.

– Nie da się odwrócić uwagi od potężnego bezrobocia, nie da się odwrócić uwagi od niskich zarobków ludzi. I wreszcie nie da się zapomnieć o tych wszystkich obietnicach, które rzucili. Często na wiatr.

- Wy będziecie im je przypominać?

– Jeżeli obietnice się składa, trzeba je spełnić. SLD złożył zbyt wiele obietnic, nie wszystkie zostały zrealizowanie, AWS zrobiła to samo. Co z tego wyszło – widzimy. Ale Platforma i PiS w swych obietnicach przebiły i SLD, i AWS. Wielokrotnie! Szczerze mówiąc, chciałbym, żeby to wszystko zostało spełnione. Ale mam wątpliwości.

Rozmawiał Robert Walenciak

Wojciech Olejniczak – (ur. w 1974 r. w Łowiczu) absolwent SGGW. Był przewodniczącym Parlamentu Studentów RP, przewodniczącym ZMW. W roku 2000 w sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego. Poseł od roku 2001. Od roku 2003 minister rolnictwa. Od maja 2005 r. przewodniczący SLD. Otwiera listę wyborczą SLD w okręgu sieradzkim.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)