Wałbrzych: śmierć 34-latka podczas policyjnej interwencji. Są wyniki sekcji zwłok

Wałbrzych: śmierć 34‑latka podczas policyjnej interwencji. Są wyniki sekcji zwłok

Wałbrzych: śmierć 34-latka podczas policyjnej interwencji. Są wyniki sekcji zwłok
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Hawałej
Violetta Baran
22.08.2018 14:28

Są wyniki sekcji zwłok 34-latka, który zmarł na wałbrzyskim Podzamczu. Biegły nie stwierdził obrażeń, które mogły być bezpośrednią przyczyną jego zgonu. Śledczy nie mają więc podstaw, by podejrzewać policjantów o przyczynienie się do jego śmierci.

Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu prowadzi śledztwo ws. nieumyślonego spowodowania śmierci 34-letniego Krzysztofa S. w związku z interwencją policji.

- Po przeprowadzonej sekcji zwłok biegły nie ustalił przyczyny zgonu 34-letniego mieszkańca Wałbrzycha. Nie stwierdził zewnętrznych ani wewnętrznych obrażeń, które przyczyniłyby się do jego śmierci. Wycięte zostały tkanki denata oraz pobrane płyny ustrojowe. Czekamy na wyniki badań histopatologicznych oraz toksykologicznych - powiedział tvn24.pl Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

Dzięki tym badaniom śledczy dowiedzą się, czy mężczyzna był pod wpływem środków psychoaktywnych. 34-latek zachowywał się bowiem bardzo dziwnie - co zauważyli świadkowie i policjanci, a w jego mieszkaniu znaleziono woreczek z białym proszkiem.

W nocy z 15 na 16 sierpnia policjanci zostali wezwani na jedną ze stacji benzynowych w Wałbrzychu. Młody mężczyzna, który dziwnie się zachowywał, miał tam ukraść kanapki. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, sprawcy już nie było. Świadkowie podali jednak jego rysopis i numery rejestracyjne pojazdu, którym się poruszał.

Krzysztof S. pojechał w głąb osiedla, gdzie zdewastował kilka samochodów. Świadkowie opowiadali później, że kopał je, skakał po maskach i dachach.

Około 4 nad ranem, okradł i pobił 60-letniego przechodnia. Ten zawiadomił policję.

- To bardzo ważny świadek, bo widział on całą interwencję policji, która nastąpiła niewiele później - przyznaje rzecznik prokuratury.

Według relacji tego mężczyzny, 34-latek miał "diabelskie oczy", był bardzo pobudzony oraz miał "nadludzką siłę". Na tyle, że interweniujący funkcjonariusze musieli wezwać wsparcie, aby go obezwładnić.

Funkcjonariusze użyli pałki, chwytów obezwładniających, gazu, a na końcu kajdanek. Kiedy Krzysztof S. leżał już skuty na ziemi, jego oddech stał się płytki, a chwilę później zaczął wymiotować i dławić się. Stracił przytomność.

Funkcjonariusze rozkuli mężczyznę i zaczęli udzielać mu pierwszej pomocy. Wezwali też karetkę pogotowia. Po przyjeździe ratownicy jeszcze przez kilkadziesiąt minut prowadzili resuscytację, ale mężczyzny nie udało się uratować.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (14)
Zobacz także