Wajda u Żakowskiego: my byśmy sobie życzyli, żeby prezes TVP wręczał nagrodę, o której zadecydowało jury
"Jakby Kurski dawał nagrodę zgodną z decyzją tego środowiskowego jury, to nie ma się czego bać. On chciał przecież wręczyć tę nagrodę przed decyzją, a nie po. On już był na schodach" - powiedział w programie WP rozmowa Andrzej Wajda.
- Dowiaduje się pan, że szef TVP ma za "Wołyń" wręczać nagrodę panu Smarzowskiemu na schodach. Co pan wtedy myśli? - zapytał Jacek Żakowski Andrzeja Wajdę. - On może sobie wręczać jaką chce nagrodę. Ale ten festiwal ma swoje prawa. Ma komisję, która przyjmuje filmy i komisję, która je nagradza. My byśmy sobie życzyli, żeby prezes wręczał nagrodę, o której zadecydowało to jury - odpowiedział reżyser.
Na stwierdzenie Żakowskiego, że Kurski obawia się, że po wyjściu na scenę mógłby zostać wygwizdany, Wajda odpowiedział: "Jakby dawał nagrodę zgodną z decyzją tego środowiskowego jury, to nie ma się czego bać". - On chciał przecież wręczyć tę nagrodę przed decyzją, a nie po. On już był na schodach. Albo się umawiamy, że to środowiskowy festiwal i środowisko ocenia samo siebie..." - mówił Wajda.
- Kojarzy mi się to z tym, jak przed laty, kiedy festiwal jeszcze odbywał się w Gdańsku, wśród filmów przyjętych do konkursu był "Człowiek z marmuru" - powiedział reżyser. - Na to, żeby on się mógł pokazać, czekałem 13 lat. Bardzo film się podobał kolegom z jury, ale zrozumieli, że w żadnym wypadku nie powinni go nagradzać, bo jednak nie satysfakcjonuje politycznie naszych polityków. I wtedy dziennikarze, którzy mieli mi wręczyć dodatkową nagrodę, dowiedzieli się, że władze festiwalu nie pozwolą mi wejść na scenę. W związku z tym poprosili, żebym przyszedł na schody i dali mi tam zwykłą czerwoną cegłę. Tylko bezcenne było to, że się na niej podpisali - a były tam podpisy redaktorów i "Trybuny Ludy", i "Sztandaru Młodych", i innych - wspominał Andrzej Wajda. - Mnie uczyli, że "Historia magistra vitae". Może jak raz tak było, to drugi nie trzeba tak robić - dodał reżyser.