W Warszawie odbyła się premiera filmu "Strateg" o Zbigniewie Brzezińskim
Nie był mistrzem dyplomacji, ale negocjacji - tak o prof. Zbigniewie Brzezińskim wypowiada się b. prezydent USA Jimmy Carter w dokumentalnym filmie pt. "Strateg", którego premiera odbyła się wieczorem w warszawskim kinie "Kultura".
06.06.2013 | aktual.: 07.06.2013 07:43
Przed projekcją filmu, autorstwa Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, minister kultury Bogdan Zdrojewski podziękował Zbigniewowi Brzezińskiemu za lata pracy na rzecz "wolności, do której tak tęskniliśmy, a która stała się rzeczywistością".
Wyraził nadzieję, że "wolność ta będzie doceniana nie tylko w tym momencie, ale na zawsze, że będziemy potrafić jej także bronić". Życzył prof. Brzezińskiemu "jak najdłużej aktywności i jak największej satysfakcji z poszerzania wolności nie tylko w Polsce, ale i na świecie". - Wszystkiego dobrego, panie profesorze, i dziękujemy bardzo - powiedział Zdrojewski.
Na pokazie byli obecni m.in. prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, prezes NBP Marek Belka, Andrzej Wajda.
Film pokazuje historię jednego z najbardziej wpływowych politologów i strategów polityki zagranicznej USA, człowieka, który ma ogromne zasługi dla Polski w jej drodze do wolności.
Doradca prezydenta Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego
W czasie zimnej wojny Brzeziński, pełniący funkcję doradcy prezydenta Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, odegrał czołową rolę w staraniach USA na rzecz demontażu i upadku komunizmu w Europie Wschodniej, w powstrzymaniu sowieckiej interwencji w Polsce po powstaniu Solidarności i w doprowadzeniu do porażki wojsk sowieckich w Afganistanie, co przyczyniło się do rozpadu ZSRR.
Henry Kissinger, b. sekretarz stanu USA i jeden z największych dyplomatów w historii stosunków międzynarodowych, mówi w filmie o Brzezińskim jako o "wybitnym znawcy polityki". - Gdy się ze mną nie zgadzał, zwykle się mylił - akcentuje kąśliwie Kissinger różniące go z Brzezińskim spojrzenie na świat.
Do rozmowy o profesorze udało się autorce filmu namówić, oprócz prezydenta Cartera, również byłą sekretarz stanu Madeleine Albright, przywódcę ZSRR Michaiła Gorbaczowa, prezydenta Komorowskiego oraz byłych prezydentów Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego.
Polityk czy naukowiec?
Spytany o to, czy bardziej czuje się politykiem, czy naukowcem Brzeziński przyznaje, że "zawsze był politycznie nastawiony" i chciał wpływać na bieg wypadków, a nie jedynie je analizować.
Jak podkreśla jeden z rozmówców w filmie, Brzeziński "jako politolog pisze nie tylko rozprawy akademickie; jego opinie natychmiast obiegają świat (...) i musi się z tym liczyć".
W ocenie Cartera jego doradca "zawsze mówił dokładnie to, co myślał; potrafił też prowokować". I bez wątpienia taką prowokacją było słynne zdjęcie Brzezińskiego z kałasznikowem na przełęczy Chajber w otoczeniu mudżahedinów, dla których po sowieckiej inwazji w Afganistanie zorganizował pomoc. Wspomina to także Gorbarczow, który nie omieszkał wytknąć przed kamerą, że Brzeziński "wycelował karabin w stronę Związku Radzieckiego", "służył aparatowi, który działał przeciwko ZSRR".
"Ojciec chrzestny Al-Kaidy"?
Brzezińskiemu zarzuca się, że decyzja o wsparciu dla mudżahedinów nie jest jednoznaczna, gdyż USA pomogły de facto powstać organizacji, z której wywodził się Osama bin Laden i talibowie. Zza kamery do Brzezińskiego pada pytanie o zarzut, że jest uważany za "ojca chrzestnego Al-Kaidy", na co ten odpowiada: "Fakty są takie, że Al-Kaida powstała ok. dekady po interwencji sowieckiej w Afganistanie (...) Założenie Al-Kaidy nie miało nic wspólnego z wojną w Afganistanie; to nastąpiło dopiero w związku z konfliktem w 1991 r. między Stanami Zjednoczonymi a Irakiem, który był rezultatem irackiej inwazji na Kuwejt".
Odważny i bezkompromisowy
Zachowanie Brzezińskiego w czasach zimnej wojny było niezwykle odważne i bezkompromisowe. Bohater filmu wspomina, jak pod koniec lat 80., kiedy ZSRR zaczął się rozpadać, był zaproszony do Moskwy i postanowił odwiedzić Smoleńsk. Na stacji jeden z sekretarzy wręczył mu wieniec, który miał złożyć w Smoleńsku, z szarfą z napisem: "Hołd dla oficerów polskich zamordowanych przez hitlerowców w 1941 r.". - Myślałem, że mnie szlag trafi - opowiadał Brzeziński. - Natychmiast to zerwałem i powiedziałem ambasadorowi, żeby dał mi kartkę, na której napisałem odręcznie: oficerom polskim zamordowanym przez Stalina i NKWD i podpisałem - dodał.
Mąż stanu, ale przede wszystkim mąż i ojciec
Obraz Brzezińskiego męża stanu dopełniają wspomnienia jego najbliższej rodziny: rzeźbiarki żony Emilie (stryjecznej wnuczki b. prezydenta Czechosłowacji Edvarda Benesza), synów Iana i Marca oraz córki Miki. Jawi się tam obraz ojca i męża, dla którego - jak sam mówi - najważniejsza jest "kochająca się i szanująca się rodzina", która "jest punktem wyjścia do wszystkiego". - Zawsze nam powtarzał: zachowajcie w życiu równowagę, poświęćcie czas rodzinie, nie skupiajcie się wyłącznie na pracy - wspomina jeden z synów.
Żona przyznaje, że czas, gdy Brzeziński doradzał Carterowi nie był dla niej łatwy, gdyż zajmowała się wówczas trojgiem małych dzieci. - Jego harmonogram był napięty: wcześnie wstawał i późno wracał - wyznaje Emilie. Miki ocenia z perspektywy, że ojciec przeżywał wówczas "ogromny stres: miał trójkę dorastających dzieci w najtrudniejszym wieku, żonę i dom, a musiał jechać do Waszyngtonu świadomy wagi obowiązków państwowych".
Jedną z najbardziej sugestywnych scen filmu są zdjęcia przedstawiające rysunki, które Brzeziński kreślił podczas dłużnych posiedzeń w Białym Domu (po ang. doodles). - Niektóre z tych kreśleń mają troszeczkę fabularny charakter nowoczesnego uzbrojenia, jakieś rakiety w przestrzeni świata - komentuje ich autor. Brzeziński tłumaczy, że po pewnym czasie, kiedy na nie spojrzał, zdał sobie sprawę, iż wszystkie mają jakieś "wewnętrzne strategiczne powiązania". - Nasuwa mi to pewną sugestię: że jest to podobne do mego sposobu myślenia, że staram się powiązać szereg spraw, które wyglądają nieco osamotnione, a które istotnie mają głębsze powiązania i z których trzeba wyciągnąć jakiś zasadniczy wniosek - mówi Brzeziński.