W tym wyścigu Polacy wyraźnie przegrywają
Polaków w wiedzy z nauk ścisłych coraz bardziej prześcigają Chińczycy. Pokonują też inne kraje Europy i Stany Zjednoczone. O dramatycznej potrzebie gruntownych reform w edukacji rozmawiamy z Markiem Golką, nauczycielem fizyki uhonorowanym w tym roku tytułem „Nauczyciela Roku”.
25.10.2010 | aktual.: 10.11.2010 11:07
WP: Dochował się pan 270 finalistów, w tym 105 laureatów, olimpiad fizycznych, technicznych i astronomicznych. Jak się to robi?
- Jest to proces bardzo złożony. Traktuję uczniów po partnersku. Sam trochę jestem sobie sterem i okrętem. Kiedy pracuję ze zdolnymi uczniami, przygotowując ich do olimpiady, i mam pewność, że są w stanie opanować trudniejszy materiał od tego, który jest od nich wymagany programem, to nie zastanawiam się pięciu minut.
Nieraz już w gimnazjum rozmawiamy o rachunku różniczkowym. Potem taka wiedza bardzo procentuje przy rozwiązywaniu zadań z fizyki i przeprowadzaniu doświadczeń. Uczeń rozumie podłoże i przyczynę zachodzenia danego zjawiska. Nie skłamię mówiąc, że poniekąd jestem zmuszany do takiej „partyzantki”. Bo nie dbamy o korelację między przedmiotami ścisłymi. A już szczególnie między matematyką a fizyką. Takich minusów w polskiej edukacji jest wiele.
WP: Jakie?
- Przede wszystkim brakuje w szkołach praktyki. Jedyne doświadczenia z fizyki, które wykonuje się w prawie wszystkich szkołach, to kruszenie kredy na tablicy. A nie wszystko da się wytłumaczyć opowiadając. W Gimnazjum nr 5 w Radomiu, gdzie pracuję, 22 października ruszyły organizowane przez uczniów i nauczycieli, na dużą skalę pokazy z fizyki, które potrwają pięć tygodni. W ubiegłym roku obejrzało pokaz blisko cztery tysiące osób. Między innymi ze szkół w Płocku, Warszawy i Siedlec i oczywiście Radomia i okolic.
W tym roku szkolnym we wrześniu wzięliśmy udział w Festiwalu Nauki Politechniki Warszawskiej na Wydziale Fizyki, przez dwa dni nasze stanowisko odwiedziło kilka tysięcy dzieci. Były bardzo ciekawe, wręcz głodne wiedzy. Zadają wiele pytań, są dociekliwe. Niestety gdzieś je potem gubimy.
WP: Jako nauczyciel fizyki pracuje pan od 40 lat. W tym czasie poziom edukacji z przedmiotów ścisłych wyraźnie się obniżył?
- Powiem tak: jeszcze w latach 70. czy 80. Polska słynęła z wysokiego poziomu nauczania. Teraz nasz kraj, ale i całą Europę oraz Stany Zjednoczone wyraźnie prześcigają kraje Azji. Na przykład w ubiegłym roku olimpiadę fizyczną wygrała Chinka. Na drugim miejscu był Chińczyk, na trzecim, znów Chińczyk, na czwartym Koreańczyk, na piątym Tajwańczyk, a na szóstym mój uczeń Piotr Godlewski. To bardzo dobrze oddaje sprawę.
WP: W Polsce po 25 latach wróciła obowiązkowa matura z matematyki. Myśli pan, że to coś zmieni?
- Jeśli rozpędzony pociąg jedzie w niewłaściwą stronę i nagle zostanie włączony hamulec – a cieszę się, że w końcu został włączony – to zanim zaobserwujemy tego skutki, myślę, że upłynie jeszcze dużo czasu. Powszechnie wiadomo, że uczniowie po liceach – i to nawet tych dobrych – nie potrafią posługiwać się najprostszymi przyrządami. Z wiedzą ogólną też jest dużo gorzej.
Widoczna jest wielka degradacja fizyki. Godzin obowiązkowej fizyki jest obecnie dwukrotnie mniej niż kiedy ja jeszcze chodziłem do szkoły. Również matematyki jest mniej. Do dziś nie mogę się nadziwić, że zajęcia z wychowania technicznego podczas których młodzież zdobywała praktyczne umiejętności z nauk ścisłych na specjalnych warsztatach m.in. z elektroniki, elektrotechniki mechaniki i termodynamiki, dwadzieścia lat temu zostało wyeliminowane z liceów. Zajęcia te w niewielkiej części zastąpiono informatyką. Fizyki w polskich szkołach praktycznie w ogóle nie ma, pogrzebano ją również w technikum. Więcej natomiast jest historii czy religii. Nie jestem przeciwko tym przedmiotom, ale w mojej ocenie powinna zostać zachowana równowaga. A tej wyraźnie brakuje.
WP: Na ubiegłorocznej próbnej maturze z matematyki co czwarty uczeń nie umiał rozwiązać zadań na poziomie podstawowym, przekraczając wymagany próg 30%.
- To są skutki. Jest to przerażające tym bardziej, że maturę z matematyki na poziomie podstawowym z powodzeniem mogą zdać uczniowie gimnazjów. Zresztą przeprowadzano już takie eksperymenty. Poziom rozszerzony z matematyki znacznie przekracza możliwości uczniów. Doradzałbym więc ministerstwu albo zrobić porządną maturę – przede wszystkim podwyższając poziom podstawowy – albo w ogóle zrezygnować z niej, jeżeli nadal miałaby mieć taką formę.
WP: A jaką powinna mieć?
- Wszystkie zadania powinny sprawdzać umiejętności ucznia w praktyce. Połączyć wiedzę z fizyki i matematyki. Mogą być też elementy chemii. Ja bym się nie ograniczał wyłącznie do matematyki, bo tak naprawdę ona jest tylko narzędziem. Więc połączyłbym przedmioty z bloku ścisłego jak to ma teraz miejsce w gimnazjum. To wcale nie muszą być jakieś wyszukane zadania, ale sprawdzające umiejętność stosowania aparatu matematycznego w praktyce. WP: Jednak problemy zaczynają się już na etapie gimnazjum. W tym roku przeciętny uczeń województwa śląskiego nie zdobył nawet połowy punktów z części matematyczno-przyrodniczej.
- Myślę, że jeśli nie zmienimy sposobu nauczania w szkołach – więcej praktyki i korelacji między przedmiotami – to nie będzie lepiej. Póki co nic się w tej sprawie nie robi. Dlatego po wręczeniu mi nagrody Nauczyciela Roku mocno zaakcentowałem w swoim wystąpieniu, wygłoszonym w obecności minister Hall i prezydenta Komorowskiego, o zwrócenie olbrzymiej uwagi na rolę fizyki. Bo od niej nie uciekniemy, jest ona tym, co nas otacza. Nie przesadzę jak powiem – całą cywilizacją. I popełniamy straszliwy błąd, zrównując ją z przedmiotami mniej ważnymi. „Otóż jeśli nie byłoby żadnej innej substancji poza tymi, które są wytwarzane przez naturę, to fizyka byłaby wiedzą pierwszą”, mówił już Arystoteles.
WP: Czy po tym odznaczeniu Katarzyna Hall czy Bronisław Komorowski zwrócili się do pana z zapytaniem, co zrobić, żeby naprawić tę sytuację?
- Nie, nie było między nami takiej dyskusji. Muszę powiedzieć, że jestem przerażony tym, jak bardzo fizyka jest bagatelizowana. Już w szkole podstawowej jest obowiązkowy przedmiot przyroda (połączenie fizyki, chemii, geografii i biologii). Tak naprawdę nie ma specjalistów od nauczania tego przedmiotu. Proszę mi wskazać uczelnię wyższą przygotowującą do nauczania tylu przedmiotów. Przyznam szczerze, że ja nie potrafię. I powiem więcej. Kiedy zdawałem egzamin wstępny – i to nie była wcale renomowana uczelnia – konkurowały 3-4 osoby na jedno miejsce. Trudno było się dostać. A dzisiaj jak jest? Na fizykę można dostać się bez trudu. Poza może Uniwersytetem Warszawskim czy Jagiellońskim. Ale to świadczy najlepiej, jak traktuje się w Polsce fizykę.
Muszę powiedzieć, że jestem przerażony tym, jak wiele akademii medycznych odstąpiło od wymagania fizyki na maturze. Od lat 60. wymagano znajomości chemii, fizyki i biologii, uznając, że przedmioty te pozwolą wyłonić przyszłych myślących i zdolnych lekarzy. Teraz została tylko chemia i biologia. Część placówek przeprowadza egzamin z fizyki na poziomie podstawowym lub w ogóle z niej zrezygnowała. Tymczasem budowa człowieka i wszystko, co się z nim wiąże, a także aparatura medyczna jest jedną wielką fizyką. Absolutnie nie wyobrażam sobie dobrego lekarza, który by się na tym nie znał. I to nie jest stereotyp.
WP: Skoro już rozmawiamy o stereotypach, to czy dziewczyny faktycznie są dużo gorsze z nauk ścisłych?
- Jeżeli miałbym oprzeć się wyłącznie na statystyce to powiedziałbym, że tak. Łatwiej znaleźć chłopca interesującego się sprawami technicznymi niż dziewczynę, ale miałem wiele uczennic bardzo dobrych z nauk ścisłych. Ostatnio, po tym jak dostałem tytuł Nauczyciela Roku, dzwoniła do mnie z gratulacjami moja uczennica Agnieszka Obarska dwukrotna laureatka olimpiady technicznej i chemicznej, również finalistka olimpiady fizycznej. Zrobiła magisterium z fizyki na Uniwersytecie Warszawskim, zrobiła doktorat z mikrobiologii. Obecnie przebywa na stypendium w Rzymie. Miałem również pięć uczennic, które w turnieju młodych fizyków zajęły pierwsze miejsce w kraju, zaś trzecie na międzynarodowych zawodach w Gruzji w roku 96.
Marzena Morawska dwukrotnie – w roku 77 i 78 – była laureatką olimpiady fizycznej. Również młodsze uczennice. Na przykład Ola Kukla w drugiej klasie gimnazjum w konkursie „Lwiątko” – międzynarodowy konkurs ukraińsko-polski zdobyła 144 punkty na 150, zajmując pierwsze miejsce w kraju i dystansując wszystkich chłopaków. Więc trzeba uważać z tym różnicowaniem. W dziewczyny też trzeba wierzyć.
Marek Golka nauczycielem fizyki jest od 40 lat. W tym czasie dochował się 270 finalistów (w tym 105 laureatów) olimpiad fizycznych, technicznych i astronomicznych. Część z nich zakwalifikowana do olimpiad międzynarodowych. Za swoje zasługi na polu fizyki otrzymał w 2008 roku tytuł Profesora Oświaty.W roku 2010 został „Nauczycielem Roku”. Odznaczenie wręczyli mu prezydent Bronisław Komorowski i minister edukacji Katarzyna Hall.