W ten sposób Putin przekonał Trumpa, że to nie on stał za operacją wymierzoną w wybory
Rosyjscy hakerzy są zbyt dobrzy, żeby dać się przyłapać. Gdyby rzeczywiście stali za wykradzeniem e-maili Demokratów, nie pozostawiliby śladów - miał przekonywać Władimir Putin Donalda Trumpa podczas ich rozmowy w Hamburgu. Wszystko wskazuje na to, że w całości ten argument "kupił".
Jak podaje "New York Times", tuż po rozmowie Trumpa z Putinem podczas szczytu G20, amerykański prezydent powiedział swoim doradcom, że Rosjanin przedstawił bardzo przekonujący argument rzekomo obalający tezę o rosyjskim autorstwie ataków hakerskich przeciwko Hillary Clinton podczas ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej: Rosyjscy hakerzy są tak dobrzy, że gdyby rzeczywiście to oni włamali się na serwery Demokratów, nikt by tego nie wykrył.
Doniesienia dziennika pośrednio potwierdził nowy rzecznik Białego Domu Anthony Scaramucci. Podczas rozmowy z CNN, Scaramucci powtórzył ten sam argument, cytując niezidentyfikowanego rozmówcę jako źródło tej informacji. Po dociśnięciu przez dziennikarza stacji Jake'a Tappera, rzecznik przyznał, że rozmówcą tym był sam Trump.
Trump przez długi czas nie chciał przyjąć do wiadomości rosyjskiego udziału w operacji hakerów. W końcu, podczas konferencji prasowej po spotkaniu z Andrzejem Dudą przyznał, że Rosja mogła mieć z tym coś wspólnego (choć zaznaczył wówczas, że równie dobrze mogli to być np. Chińczycy) . Ale jak się okazało, szybko wrócił do swojej poprzedniego zdania.
Amerykański prezydent jest jednak osamotniony w swoim osądzie. Na Rosjan jako sprawców cyberoperacji wskazały wszystkie amerykańskie agencje wywiadowcze, tego samego zdania są też niemal wszyscy politycy jego własnej partii. Co więcej, według niektórych ekspertów Rosjanie mogli zostawić po sobie ślady z premedytacją - choćby po to, by pokazać swoje zdolności i wzbudzić strach, albo w celu wywołania chaosu na amerykańskiej scenie politycznej.
Co więcej, o możliwej roli rosyjskich hakerów mówił sam Putin, który w wywiadzie dla reżysera Olivera Stone'a zaznaczył, że nie byli oni sterowani przez państwo, lecz działali spontanicznie jak artyści - i robili to z pobudek patriotycznych.
Dlaczego więc Trump nadal nie chce zaakceptować faktu rosyjskiej ingerencji w wybory? Zdaniem Scaramucciego, odpowiedź jest prosta.
- W jego umyśle rodzi się wtedy pytanie: "co wy sugerujecie? Chcecie zdelegitymizować moje zwycięstwo?" - powiedział rzecznik w CNN.