W Tajlandii zginął ratownik. Wybitny nurek: "To akcja bez precedensu"

Zginął jeden z tajskich nurków, który niósł tlen uwięzionym w jaskini dzieciom. - To wielka tragedia, ale nie zapominajmy, że to akcja bez precedensu - mówi Krzysztof Starnawski, wybitny nurek jaskiniowy. I wskazuje, co może być przyczyną tragedii.

W Tajlandii zginął ratownik. Wybitny nurek: "To akcja bez precedensu"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | RUNGROJ YONGRIT
Piotr Barejka

W zalanej grocie wciąż przebywa 12 nastolatków i ich 25-letni trener. 38-letni Saman Gunan dostarczył im tlen i inne zasoby. Ale nie wrócił już do pozostałych ratowników.. Podczas powrotu stracił przytomność i utonął.

Armia, która nie działa w jaskiniach

- Działają tam dwie grupy nurków ratowników, które różnią się przygotowaniem - zauważa Krzysztof Starnawski w rozmowie z Wirtualną Polską.

Pierwsza z nich to nurkowie jaskiniowi, którzy na co dzień zajmują się eksploracją jaskiń. Ich trzonem są Brytyjczycy. Zaś druga to nurkowie tajskiej armii, którzy na co dzień nie mają do czynienia z jaskiniami.

- Nurek, który zginął, był właśnie z tej drugiej, wojskowej grupy - tłumaczy dalej.

Właśnie to mogło mieć decydujące znaczenie.

"Wtedy łatwo popełnić błąd"

- Środowisko jaskiniowe, i zagrożenia związane z takim nurkowaniem, są zwykle dla nich (tych, którzy nie nurkują w jaskiniach - przyp. red.) obce. Łatwo wtedy o popełnienie błędu, który może się zakończyć tragicznie - mówi Starnawski.

Tłumaczy, że nurkowie jaskiniowi znają procedury awaryjne i regularnie je ćwiczą. - Wiedzą, jak zarządzać gazami, którymi oddychają, jak zachować się na wypadek utraty kontaktu z poręczówką i zagubieniem drogi do wyjścia - podkreśla.

Przyczyną śmierci tajskiego nurka było najprawdopodobniej to, że skończył mu się gaz w butli. Pozostaje pytanie, czy znał wszystkie procedury.

"Żadna grupa nie przewidziała takiego scenariusza"

- Śmierć ratownika podczas akcji ratunkowej to wielka tragedia - zaznacza Starnawski. - Ale nie zapominajmy, że ta akcja ratunkowa jest akcją bez precedensu.

Nurkowie ratują osoby, które nie mają ani umiejętności jaskiniowych, ani nurkowych i na dodatek są dziećmi. - Myślę, że żadna grupa nurkowa na świecie nie przewidziała w swoich szkoleniach takiego scenariusza - mówi dalej. - Szkolimy się, jak nieść pomoc speleologom lub innym nurkom.

Poza tym czas gra na niekorzyść uwięzionych chłopców. Warunki są skrajnie trudne, a podejmować trzeba ryzykowne decyzje. - Dlatego jest za wcześnie, aby w tym przypadku mówić o błędach - podsumowuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Syryjscy uchodźcy w Jordanii. Życie jest silniejsze od wojny

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)