"W Szwecji może dojść do kolejnych tragicznych wydarzeń"
Szef oddziału Policji Granicznej w południowej Szwecji Leif Fransson ostrzega, że jeśli politycy nie będą podejmowali twardych decyzji w sprawie uchodźców bez prawa pobytu, to w Szwecji może dojść do kolejnych tragicznych wydarzeń. Pisze o tym gazeta Expressen.
Leif Fransson od 9 lat zajmuje się w Skanii ściganiem osób ukrywających się przed deportacją. Choć do pomocy ma zaledwie 80 policjantów, to w zeszłym roku udało się im deportować z kraju blisko półtora tysiąca nielegalnych migrantów. Nie był zaskoczony zamachem, do którego doszło na początku tego miesiąca w Sztokholmie. - Nie wiem, ile jeszcze ludzi musi zginąć, by politycy zaczęli wreszcie podejmować twarde decyzje? - mówi gazecie.
Według Leifa Franssona policjanci robią, co mogą, by deportować migrantów, którzy nie dostali azylu lub stałego pobytu w Szwecji. Zadanie utrudniają im lewicowi aktywiści, którzy pomagają migrantom i przez SMS-y ostrzegają ich przed akcjami policji granicznej. Policjant nie może również zrozumieć, dlaczego urzędnicy w Malmoe wypłacają zasiłek osobom, które sądowo otrzymały nakaz opuszczenia Szwecji. - Niektórzy myślą, że jeśli zamkną oczy, to problem sam się rozwiąże. Jesteśmy strasznie naiwni - stwierdza rozmówca gazety.
W Szwecji nielegalnie przebywa ponad 12 tysięcy migrantów. Szwedzki urząd migracyjny przewiduje, że do 2021 roku będzie ich 50 tysięcy.
"Policja słabo wyposażona w dniu zamachu"
Policja była słabo wyposażona 7 kwietnia, gdy w wyniku zamachu zginęły cztery osoby, a 15 zostało rannych - informuje portal "The Local", powołując się na doniesienia "Expressen" i "Dagens Nyheter". Funkcjonariuszom brakowało telefonów, ciężkich kamizelek kuloodpornych, hełmów - tak wynika z 50 raportów wewnętrznych policji zleconych po zamachu. - Nie mogliśmy dać odpowiedniego sprzętu wszystkim policjantom w tym samym czasie - mówi oficer ze Sztokholmu Roger Östergren, członek związków zawodowych policji. Niektórzy funkcjonariusze w raportach skarżą się, że nie dostają karabinów maszynowych MP5, bo nie są wyszkoleni.
39-letni Uzbek, który przeprowadził zamach w Sztokholmie, wjeżdżając kradzioną ciężarówką w centrum handlowe, był wcześniej poszukiwany listem gończym. Zamachowiec, który interesował się tzw. Państwem Islamskim, w 2014 roku złożył wniosek o pozwolenie na pobyt stały w Szwecji. W czerwcu zeszłego roku jego wniosek został odrzucony i wydano nakaz deportacji mężczyzny.
Źródło: IAR,Expressen,The Local
Przeczytaj też: Spacer po strefach no-go w Malmoe