W Strasburgu starcia dokerów z policją
Kilka tysięcy dokerów z całej Unii Europejskiej, w tym z Polski protestowało przed Parlamentem Europejskim w Strasburgu. Chcieli
przekonać eurodeputowanych, by odrzucili projekt dyrektywy w
sprawie liberalizacji usług portowych w Unii.
15.01.2017 10:53
W ruch poszły petardy, kamienie i butelki. Jedna z petard zniszczyła szyby w znajdującej się w budynku PE poczty. By powstrzymać dokerów, strasburska policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego. Jeden policjant został ranny.
Protestujący całkowicie zablokowali wejście do budynku europarlamentu, gdzie po południu powinna rozpocząć się sesja plenarna, a w środę głosowanie nad budzącą kontrowersje dyrektywą.
Nie chcemy tej dyrektywy, bo zabiera nam miejsca pracy - powiedział Adam Mazurkiewicz z sekcji krajowej polskich portów NSZZ Solidarność. Do Strasburga przyjechał wraz z grupą 40 polskich dokerów, związkowców Solidarności - ze Szczecina, Świnoujścia, Gdańska i Gdyni.
Najwięcej sprzeciwu i emocji dokerów budzi zapis dopuszczający tzw. samodzielną obsługę w portach przez załogi statków. Miałoby to położyć kres monopolowi portowych dokerów na rozładunek i załadunek statków oraz pozwolić armatorom na zatrudnianie własnego personelu.
Obawiamy się, że marynarze zabiorą pracę portowcom, bo dyrektywa dopuszcza rozładunek przez załogi statku. A te są już wystarczająco przemęczone i mają dużo pracy przy obsłudze nawigacji statku, by jeszcze wykonywać prace dokerskie. A te nie byłyby oczywiście wynagradzane - tłumaczył Mazurkiewicz.
Jego zdaniem Solidarność reprezentuje około 6 z 10 tys. dokerów pracujących w Polsce.
Polscy dokerzy jako jedyni z nowych państw unijnych przyjechali do Strasburga. Większość stanowią dokerzy ze starych państw UE: m.in. z Francji, Belgii, Niemiec, Holandii, Włoch.
Zwolennicy liberalizacji przekonują, że wzrost konkurencyjności przyczyni się do rozwoju usług i tworzenia nowych miejsc pracy, podczas gdy przeciwnicy obawiają się pogorszenia warunków pracy i wzrostu bezrobocia.
Zatrudnianiu załóg statku przy rozładunku i załadunku sprzeciwiają się jednak nie tylko strajkujący dokerzy, ale i większość europosłów.
Nie możemy dopuścić, by prace dokerskie były wykonywane przez niewykwalifikowany personel - powiedział francuski socjalista Henri Weber. W pełni solidaryzujemy się ze strajkującymi dokerami - dodał niemiecki eurodeputowany z frakcji zielonych Michael Cramer.
Eurodeputowani uważają, że samozatrudnianie może spowodować chaos w pracach portów, gdyż niemożliwe jest regulowanie, kto ma pierwszeństwo w użytkowaniu wspólnych stref, wspólnych dźwigów i nabrzeży, załadunku pociągów. Część posłów przeciwna jest też liberalizacji tzw. usługi pilotażu, gdyż - jak mówią - wiedza pilota na temat wód i doświadczenie w holowaniu różnych typów statków są warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa, gdy statki pokonują wewnętrzne i zewnętrzne drogi wodne.
Kontrowersyjny projekt dyrektywy w sprawie dostępu do rynku usług portowych trafia do Parlamentu Europejskiego już po raz drugi, po tym jak dwa lata temu eurodeputowani w całości go odrzucili.
Debata w tej sprawie odbędzie się we wtorek, zaś głosowanie - w środę. Nawet jeśli posłowie przyjmą w środę dyrektywę, to wciąż czekać ją będzie jeszcze długa droga zanim ewentualnie wejdzie ona w życie - drugie czytanie i zapewne procedura pojednawcza z Radą UE (rządami państw Unii Europejskiej).
Przeciwko dyrektywie w poniedziałek dokerzy strajkowali też w portach europejskich od Kopenhagi po Marsylię, od Antwerpii po Ateny.
W Polsce strajki się nie odbyły, a jedynie spotkania informacyjne.
Inga Czerny