W sejmie spór o akcję "Wisła"
Po filmie "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego czeka nas kolejna gorąca debata z historią w tle. Tym razem nie wywołują jej jednak artyści, a posłowie. Sejmowa komisja ds. mniejszości narodowych i etnicznych chce przyjęcia uchwały potępiającej powojenną akcję przesiedlenia Ukraińców, przeciw czemu gwałtownie protestują środowiska kresowe. Zajęły się nawet przeszłością ojca autora projektu - dowiedział się portal tvp.info.
Debata, która właśnie wybucha w sejmie, dotyczy akcji "Wisła". W jej ramach w latach 1947-1950 wysiedlono z Polski południowo-wschodniej około 140 tysięcy osób, głównie Ukraińców. Akcja była brutalna, przesiedleńcom dawano często dwie godziny na spakowanie się, a część z nich trafiała do ciężkiego obozu w Jaworznie. Na temat Akcji "Wisła" trwa wśród historyków gorąca dyskusja. Część z nich uważa, że była ona mimo wszystko uzasadniona. "Wisła" była bowiem reakcją na działania Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-1944 przeprowadziła rzeź wołyńską, w ramach której zginęło około 60 tys. Polaków. Po II wojnie światowej UPA zabiegała o oderwanie od Polski rubieży południowo-wschodnich.
Dyskusja właśnie przenosi się do sejmu za sprawą sejmowej komisji ds. mniejszości narodowych i etnicznych. Chce, by w 65. rocznicę parlament potępił akcję. Zaproponowała tekst uchwały, w którym akcję "Wisła" nazywa "naruszeniem podstawowych praw człowieka". W treści projektu nie ma mowy o tym, że "Wisła" była odpowiedzią na działania UPA. Znalazło się tam za to sformułowanie, że "w czasie trwania akcji zastosowano właściwą dla systemów totalitarnych zasadę odpowiedzialności zbiorowej".
Treść projektu wywołała protest niektórych organizacji kresowych. Namawiają do wysyłania protestów do marszałek Sejmu Ewy Kopacz. W akcję protestacyjną włączył się ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, krakowski kapłan, autor głośnej książki "Przemilczane ludobójstwo na Kresach". - Uchwała jest bez sensu, bo wyrywa z kontekstu fragment historii. Akcja "Wisła" nie wzięła się z niczego. Najpierw trzeba zdać dobie sprawę z tego, czym był zbrodniczy system stworzony na podstawie ideologii Stepana Bandery i co robiła UPA. Nie popieram odpowiedzialności zbiorowej, podczas akcji dochodziło do wielu rzeczy niegodziwych, ale nie jest tak, że cała akcja była bez sensu – komentuje Isakowicz-Zaleski.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski dodaje, że jest przeciwny uchwale również z uwagi na osobę jej autora, posła PO Mirona Sycza. - Uważam go za osobę niewiarygodną. Był czynnym członkiem PZPR, a jego ojca skazano po wojnie na karę śmierci za działalność w UPA. Później karę zamieniono na więzienie - zauważa.
Przeszłość ojca posła Sycza jest też głównym tematem pism, które do marszałek Ewy Kopacz wysłały organizacje kresowe. Uważają, że głównym celem uchwały jest rehabilitacja ojca autora projektu. "Aleksander Sycz był członkiem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów od 1938 roku, w czasie wojny i po jej zakończeniu mordował bezbronną polską ludność cywilną jako strzelec jednej z najokrutniejszych sotni Mesnyky w Ukraińskiej Powstańczej Armii" - brzmi treść listu, pod którym podpisali się Aleksandra Biniszewska z Fundacji Lwów i Kresy Południowo-Wschodnie, Ewa Szakalicka z Federacji Organizacji Kresowych i Zbigniew Okorski z Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Warszawie.
Poseł Miron Sycz w rozmowie z portalem tvp.info mówi, że te zarzuty niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. - Ojciec został skazany za przynależność do UPA od kwietnia do czerwca 1946 roku. Nie mógł mieć więc nic wspólnego z jakimikolwiek zbrodniami. Co więcej, w latach 1937-1939 był żołnierzem polskiego wojska i bronił kraju przed hitlerowską napaścią - mówi.
Zdaniem posła Mirona Sycza, obrona akcji "Wisła" to w dzisiejszych czasach "powtarzanie wymysłów komunistycznej propagandy". - Podziemie ukraińskie było wtedy słabe, a celem akcji była generalnie walka o wprowadzenie władzy ludowej - uzasadnia. Dodaje, że przyjęcie sejmowej uchwały mogłoby skłonić Radę Najwyższą Ukrainy, by w przyszłym roku, w 70. rocznicę tragedii wołyńskiej, potępić działania UPA.
Środowisk kresowych ten argument jednak nie przekonuje. "W 1990 r. Akcję 'Wisła' potępił polski Senat. Nie spotkało się to z odzewem ze strony ukraińskiej, wręcz przeciwnie, ułatwiło antypolską propagandę głoszoną przez środowiska postbanderowskie, w tym przez skrajną neofaszystowska partię Swoboda" - napisali przedstawiciele tych środowisk w liście do marszałek Ewy Kopacz.
Okazuje się, że w sprawie uchwały na temat akcji "Wisła" podzielona jest też sama komisja mniejszości narodowych i etnicznych. Wiceprzewodniczący komisji Marek Ast z PiS mówi tvp.info, że w obecnym kształcie jest ona nie do przyjęcia. - Posłowie PiS nie brali udziału w głosowaniu nad tym projektem - zauważa.
Jego zdaniem, Sejm powinien najpierw uznać rzeź wołyńską za zbrodnię ludobójstwa i ustanowić 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Projekt uchwały w tej sprawie leży od kilku lat w sejmie.