W Rumunii dawali "dacię" za konstytucję
Rumuni głosowali w dwudniowym referendum w sprawie nowej konstytucji,
zgodnej z wymogami Unii Europejskiej. Według wstępnych danych,
frekwencja wyniosła 55%. Referendum jest więc ważne. Uczestnicy plebiscytu mogli wygrać 300 samochodów dacia.
Dla uznania ważności referendum konieczny był udział ponad połowy spośród 17,9 mln uprawnionych. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy próg ten zostanie przekroczony. Jeszcze na dwie godziny przez zamknięciem lokali wyborczych w niedzielę o godz. 20.00 frekwencja wynosiła tylko 45,5%.
W kilka minut po zakończeniu głosowania Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że po przeliczeniu głosów z 19 na 22 okręgi wyborcze okazało się, że do urn poszło 55% uprawnionych.
Nowa konstytucja wprowadza m.in. możliwość udziału Rumunów po 2007 r. w pracach Parlamentu Europejskiego, prawo sprawowania urzędów w administracji przez cudzoziemców oraz nabywania przez nich ziemi. Zakłada też wyższość prawa unijnego nad rumuńskim.
Zaalarmowana niską frekwencją w pierwszym dniu głosowania rządząca Partia Socjaldemokratyczna zwołała w niedzielę nadzwyczajne posiedzenie kierownictwa i zorganizowała telekonferencję z terenowymi działaczami.
Po tej naradzie w niektórych regionach, gdzie pogoda była niesprzyjająca i padał śnieg, urny wyborcze zanoszono ludziom do domów. Urny pojawiły się też na stacjach kolejowych wraz z wielkimi ogłoszeniami, że tu można głosować. Po domach chodzili działacze partyjni, lekarze, a nawet księża, zachęcając do udziału w referendum.
Przed plebiscytem władze przeprowadziły kampanię propagandową na niespotykaną do tej pory skalę. Materiały rozsyłano do domów i wręczano na ulicach, w spotach telewizyjnych osobistości znane z sal koncertowych czy sportowych stadionów zachęcały do udziału w referendum, ogłoszono różne konkursy i loterie. W jednej z nich uczestnicy referendum mogli wygrać 300 samochodów dacia.