W roli konia trojańskiego
Premier Miller w trakcie jednej z rozmów z
przewodniczącym Komisji Europejskiej Romano Prodim wymienił
minister Danutę Huebner jako kandydata Polski na stanowisko
komisarza UE. Niezadowoleni z tego faktu są niemal wszyscy - uważa
"Nasz Dziennik".
22.10.2003 | aktual.: 22.10.2003 06:32
Opozycja antyunijna od dawna zarzuca pani minister, że bardziej dba o interesy Unii w Polsce, niż polskie w Unii. Podobnie oceniają ją ludowcy, którzy nieraz mieli okazję dementować opinie szefowej Komitetu Integracji Europejskiej wygłaszane podczas negocjacji akcesyjnych. Z kolei opozycja prounijna wolałaby widzieć na stanowisku komisarza Jacka Saryusz Wolskiego. To, że Miller zgłosił tylko jedną kandydaturę, wywołało także niechęć szefa KE Prodiego, którego postawiono w ten sposób przed faktem dokonanym. To akurat, z polskiego punktu widzenia, ma pewne walory - przyznaje gazeta.
Kandydatura pani minister budzi również sprzeciw w związku z toczącymi się negocjacjami w sprawie europejskiej konstytucji - pisze "ND". Huebner, która występuje w Rzymie jako przedstawicielka Polski i zobowiązana jest podtrzymywać twarde stanowisko rządu w kwestii polskich postulatów, nagle - za sprawą premiera - przesadzona została na drugą stronę stołu negocjacyjnego, stając się "koniem trojańskim polskiej delegacji". Co prawda nie grozi jej żaden "rywal" do stanowiska komisarza, ale Bruksela ma i bez tego dość "argumentów", by panią minister zmiękczyć - komentuje "Nasz Dziennik".